Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe. Czeska suita ( Česká suita )
I. pieśń o Bramach Nilu
jak to się między nami stało, Arsinoe
nasz chleb razowy naszych dotknięć szmatki
rumianki codzienne spojrzeń po wazonach
rankiem kotwiczone
nożem
przed kolacją
skracane dyskretnie po kielich w łodygach
aby do piersi, bliżej
Chryzantemo
tuląc się w lekturach w swoim nieoddaniach
ten ból, tym drżeniem, po skórze wyrazić
ile to razy ja wypadłem z łodzi
co dzień stukając do twojego Memfis
ile o tym wiedząc w pościeli czekałaś
jak Sfinks przydrożny
z poduszką do twarzy
i było Słońce
obok Piramidy, to cieniem było, i nad głowa ibis
do miast tysięcznych wiatr, co mirrę splata
co cześć oddaje
miast zbliżać do siebie
tam na galerach twoich kolan jazy
kiedy skupiona rzymskie bazyliki
poznajesz, a w ustach palec, tak niechcący
topi się kształtny
w półksiężycach wargi
nagle rozumiem, mały i żeglowny
powracający, gdy bezwiednie, jazy
rozchyla, znacząc mułem i przypływem
o Nilu w nemes
moje papirusy
dziś Cie odnajdę w naszych Aleksandriach
na pustym targu na kuchennym stole
będziesz zeskrobywać znów oszczędnie masło
księżyc połkniemy
patrząc sobie w oczy
do Ciebie boso idę Arsinoe
po Tobie trawo do stawu przy łące
tam w ciszy nocy nade mną się zamkniesz
ciepłą wodą ciemną
i niech to Słowo
powie za nas
słowik
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 13:06, 10 Maj 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
Pią 14:49, 22 Kwi 2011 |
|
|
|
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsionoe
II. pieśń o rozbitku na brzegach najdalszych
człowiek maleńki na ten świat przychodzi
jako rybka ciepła po matczynym stawie
i nie wie czemu cisną nim przez śluzę
czy dobre ręce spłuczą z niego rzęsę
ten wiatr po świerkach, ta mewa skrzydlata
ma cie z kwilenia odwieść ku kołysce
drżenie jej głosu w draperiach komnaty
miękko pod głowę ci słało macicę
kiedyś zasypiał w tym morzu dla ciebie
co jak świat obecny, bo na żywej nitce
gdzie słońce wysusza, a ty soli łakniesz
kłamiąc, by dossać z pocałunków mokrych
jeśli mi szyję wargami otworzysz
mama tam we krwi, kochaneczko luba
o jej zatroskanie pocałunki swoje, waż
jeśli ci się zdaje przygarnąć rozbitka
bo jeszcze chropawo w kolanach omdlewasz
bez niewinności z poruszeń brzemiennych
skąd błogosławi, ciągle słyszy stopy
swojego rozbitka na brzegach najdalszych
Lubie to 48.
Komentarze 46
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:32, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 5 razy
|
Nie 19:20, 24 Kwi 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe ( Czeska Suita )
III. pieśń o złoczyńcy, szalupie i piesku z chleba
Życie dziś tak boli - wołasz Arsinoe
dłonie wyciągasz i dlaczego życie
szuka palcami przez kuchnię ku brzegom
jedynie ustom zawierzy dotykiem
wyciągasz ramiona biegniesz nieskończenie
w fałdach twego płaszcza obce twarze sznurem
chwytają za łydki nie błyszczą kolana
jakbyś przez mrok w sieni już obojętniała
dalej rozpięta na gałęziach wierzby
zawisłaś niegdyś pod zawistnym okiem
jakim cie zachęcał spacerując wzrokiem
do tej wspinaczki nie mogąc posiadać
dłonie wyciągasz w tym deszczowym lecie
pod nimi strumyk w lane z słońca precle
unieść cie z pamięci na dnie kute noże
zanim między uda trafi czarną ręką
sycząc przez zęby : Powiedz, dobrze
Dobrze
Na cieplej szyi złóż zziębnięte palce
i niechaj spije sól lęków powszednich
żebym śmiech umiał dłonią po omacku
kłaść delikatnie jak dzisiaj posrebrza
rtęć pasmem śliny nadgryzione wargi
blade i wąskie przy włosów kasztanie
zaraz w łazience przez dłonie w jęknięciach
jak śmierć i wiosna, co bez butów biega
i okiem głodnym dzieląc ból z pragnieniem
powracasz do mnie ramiona wyrzucasz
jak one obie, do bosego syku
rzucasz się z płaczem
w wpław ostro przez trawę
Uderzaj mocniej - pochwycę nadgarstki
jak papużka z klatki drzesz się przez firanę
tęczy pulsującej zaprzeczając w skrzydłach
że ciebie uchroni filozofia wiatru
gdzie dzioby ostrzą pospolite wróble
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:33, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Czw 12:09, 28 Kwi 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
a potem już czytam w zaciśniętych garstkach
to będzie prezes z ledwie holenderskim
ale dziś ma władzę. Tyleż śmielsze ręce
Oddychaj powoli, i proszę pod kocyk
Oto już ściągamy uniformy kuse
stopą skurczoną zechciej dłoń zachwycić
zobacz jak spadają te głupie dwie szpilki
jedynie ci szepnę : To zaklęte żaby
kiedy zasypiasz one tam na półkach
rajcują sobie, że nowy plasterek
jakiś różowy. I zbija ich klasę
Zaraz cie poskładam z poziomek na szafie
tam śni mój kot czarny
ktoś musi strzec magii
w piekarniku
zaś kurczak czeka majeranku
bo rwąc palcami zjemy choćby dietę
Wiem, jestem okropny. Inaczej nie umiem
Ulepimy pieska. Jeśli w pół mnie chwycisz
Piesek będzie z chleba. On łezki wypije
Dzisiaj zachorujesz. Nie musisz mnie puszczać
Teraz ci powiem zakrywając oczy
już nie poezją
słownym bawidełkiem
odwiecznie mali mosty gdzieś przez rzeki
rozwieszamy przecież
i w niebo pastelem
katedry strzeliste
że orlika krzykiem
w nich słońce klęka przed dostojną nawą
a jednak, co małe, urasta w człowieku
i spada w otchłań już kamień dojrzały
o tym ci mówię i dłonią dotykasz
które w albumach drzemią przemijając
złorzecząc od wieku umiera epoka
pragnąca logo nanieść na pudełka
to jedno potrafi
a my porzuceni ? A my bez opieki
przez nam podobnych ślepców rozrywani
nasłuchujemy. Gdzie spadną kamieniem
bo jeszcze w piersi kwili Michał Anioł
Poczekaj, słońce zepchniemy paluszkiem
widzisz jak łatwo ?
z dłonią w mojej dłoni
I zobacz księżyc. Domalujmy wąsy
Cukier rozsypiemy, i musisz mi pomóc
ziarnka pod palcami jak na plaży dzikiej
Pamiętasz szalupę ? Albo te muszelki
misterne wzory na naszych pośladkach
Zasnęłaś wtedy. Jak dzisiaj zasypiasz
i z twojej piersi znów srebrna na biodro
napinając linę
Gwiazdka bałamutna
muszę zapamiętać
z kocykiem pod brodą
I taką cie będę, co wieczór
nadgryzał .
Lubie to 38.
Komentarze. 44.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:35, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 5 razy
|
Wto 15:22, 03 Maj 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
IV. Oda do wiosennego kakao
Kuglarko, w twych oczach i wiosna wystarczy
upięta śpiesznie spacerem we włosach
niech słońce ich dotknie na wietrze strzelają
prostując się w błękit jak listki zielone
miękko, w zamyśleniu sięga cie kobieco
wiosna, gdy idziesz, wiosny bucik chętny
na jej pogoń, w obrysie, jej w barwach fermenty
to powietrze, ślesz biodrem, o nie pocierając
piersi nie ciąży jeszcze teraźniejszość rzeczy
Popatrz, piszę - Ta chwila - i już jest przeszłością
o nasze smutne w czasie ciała żeglowanie
do codziennych portów. Kształtem przemijając
ale we śnie błądzące twe krągłości kruche
czy do wiosny szepczą, skoro się odradza ?
wypięta przed lustrem, bo wciąż twardy sutek
a wiosna, co rok młodsza, siecze gałązkami
aż cmokają piersi, Ooo, biegłe w tej mowie
przez bzy różem mrugają w fioletowych deliach
goni, chce być pojmane, to podsuwa grzbiety
nam daleko, czy blisko, i jeszcze się śmieje
dokąd pędzisz turystko, dwa jaja w rondelku
przemijania dotkniemy na gładkich skorupkach
wiosna dzioba szukając wciąż wraca do kupra
ty bogata, tam treścią, już stukasz w wydmuszkę
wdzięczny rytm przez kurtynę, opuszkami, Światła !
jeszcze tchnie aromatem siwy warkocz z kubka
i figury lukruje, i pierwiosnek kładzie
wiosna, co piersią mleczną, wszystkie karty zbiera
przez bzy biegnie, w podskokach, dziecięco po drodze
wdziewasz ciała wilgotne. Mruczące. Za duże
podaj rękę dziewczynko, deszcz cie zapodzieje
w kretonowych sukienkach w paprociach i ważkach
kiedy we śnie żeglujesz bez kremu pod oczy
jeszcze zmarszczką nietknięta, jeszcze przed podróżą
do codziennych portów. Do kłamstw powtarzanych
Gdzie kwitnienie jedynym z pamiętanych grzechów
Lubie to. 48.
Komentarze. 46.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:48, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
Wto 15:40, 03 Maj 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
czasem tak bywa. Śle się wieści na lewo i prawo, aby podtrzymać nadzieję. Wreszcie pojawia się czarny rycerz. W
ciemnościach jego ziemie spowite. Takiej pieśni to minstrel.
można zapytać, jak to możliwe, skoro śpiewa tak pogodnie. Ale to ciepła ciemność
jak to możliwe, bo rozświetla tak Księżyc, że twarz wystawiacie na promienie Słońca. A to znaki naniesione na pnie
brzozy. Rozmawiałem z każdym świerszczem. Każda żabka doczekała się mojego dotyku. Stąd jasność. Choć długo
szukano minstrela. I przyszedł z samej Ciemności. Nieraz spotykał drwinę i wykrzywione z niedowierzaniem usta
poezja nie rozdaje swoich darów pochopnie. Ile daje, tyle odbiera. Ale nie pyta skąd przychodzą wybrańcy. I ciemność
ciepłym jest światłem, musisz tylko wiedzieć. Moją wiedzą jest wierzyć człowiekowi w dniach jego słabości. Pisać na
pniach drzew i mówić świerszczom jakim jest naprawdę. Każdy, i ten z wykrzywionymi ironicznie ustami
moje rozmarzone nad cudem pierwszego wiosennego chabru dziewczynki z opadającym ramiączkiem zbyt obszernej,
pierwszej dorosłej sukienki, powiem, co dzisiaj nakreśliłem na brzozach
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:49, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Wto 12:46, 10 Maj 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
IV. Oda do wiosennego kakao
Kuglarko, w twych oczach i wiosna wystarczy
upięta śpiesznie spacerem we włosach
niech słońce ich dotknie na wietrze strzelają
prostując się w błękit jak listki zielone
miękko, w zamyśleniu sięga cie kobieco
wiosna, gdy idziesz, wiosny bucik chętny
na jej pogoń, w obrysie, jej w barwach fermenty
to powietrze, ślesz biodrem, o nie pocierając
piersi nie ciąży jeszcze teraźniejszość rzeczy
Popatrz, piszę - Ta chwila - i już jest przeszłością
o nasze smutne w czasie ciała żeglowanie
do codziennych portów. Kształtem przemijając
ale we śnie błądzące twe krągłości kruche
czy do wiosny szepczą, skoro się odradza ?
wypięta przed lustrem, bo wciąż twardy sutek
a wiosna, co rok młodsza, siecze gałązkami
aż cmokają piersi, Ooo, biegłe w tej mowie
przez bzy różem mrugają w fioletowych deliach
goni, chce być pojmane, to podsuwa grzbiety
nam daleko, czy blisko, i jeszcze się śmieje
dokąd pędzisz turystko, dwa jaja w rondelku
przemijania dotkniemy na gładkich skorupkach
wiosna dzioba szukając wciąż wraca do kupra
ty bogata, tam treścią, już stukasz w wydmuszkę
wdzięczny rytm przez kurtynę, opuszkami, Światła !
jeszcze tchnie aromatem siwy warkocz z kubka
i figury lukruje, i pierwiosnek kładzie
wiosna, co piersią mleczną, wszystkie karty zbiera
przez bzy biegnie, w podskokach, dziecięco po drodze
wdziewasz ciała wilgotne. Mruczące. Za duże
podaj rękę dziewczynko, deszcz cie zapodzieje
w kretonowych sukienkach w paprociach i ważkach
kiedy we śnie żeglujesz bez kremu pod oczy
jeszcze zmarszczką nietknięta, jeszcze przed podróżą
do codziennych portów. Do kłamstw powtarzanych
Gdzie kwitnienie jedynym z pamiętanych grzechów
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 13:00, 10 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
Wto 12:57, 10 Maj 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
V. Oda do bawełny
niech nam się otworzy ten prostokąt jasny
coraz lżejszych stąpnięć z ciszy do ogrodu
ciepły promień po stopniach ściele się słomiany
tężejąc o ranku zaspanym naskórkiem
najpierw się przeciągasz przez przybój w pościeli
jak długie ciężaru czekające łodzie
od stóp, Arsinoe, aż po dłoni końce
w łuk, trójkącikiem, w biodra spracowane
nim na nocnej strunie pieśń pośladów domkniesz
a co tykaniem popycha minuty
nasza ciekawość, co zegary pasie
czy aniołów szuka kręcąc gałką w radiu
owocowy być musi, nasz obrus, i lniany
jeśli pytasz o mędrców wątpliwym dalece
aby czajnik trzeszczący w kaprysach plastycznych
tak mu boczki na ogniu, że obcasem stuka
kłębiąc parę w istoty, obłoki fryzował
sypał siwe peruki, talkiem, pod sufitem
jak ja czekam na ranne brzuszka przeciąganie
niedyskrecje koszulki spieszącej z odpływem
o chłopięce podróże po albumach palcem
o płci kojarzona w wannach z balonami
O, szczęśliwe lądy ballad bez majtkowych
opalone tunezje, gdzieś poniżej pępka
biję czołem przed tobą
Biała Europo !
choć bawełna powraca w przypływie przekornym
chociaż czajnik o kuchnie podkówkami dzwoni
słyszę cie w pozornym chrząstek napinaniu
po każde wilgotne, podłużne mrugniecie
i stąd mokre równanie, między wiśnią, a marchwią
tym moczonym o świcie pióropuszem z naci
aby cięta kroplami łydka z piskiem pierzchła
przez prostokąt tarasu aż do warzywnika
w tych koszulkach na biodrach splecionych rękawem
w tych różyczkach przez piersi jakie na pobudkę
kiedy z uda przechodzisz po mnie na kolano
gdzie się suple, zaciskam, w ciepłych woniach bawełny
i kto kogo prowadzi tutaj Ciemnowłosa
choć nie łatwo stopami brodzić w chłodnej trawie
gdy turkucie śnią jeszcze, a Ziemia karmiąca
budzi, w pliszki trącając, waszym wspólnym tętnem
nie zawróci po rosie patyczkiem przywoła
ten kształt jabłka kreślony, spadający w piachu
moc pisana kretami
i to są Jej gałęzie
Jej ofiarowanie
gdy w zieleni wiśnie w stygmatach rozwiesza
Czas znów gubi języki i rozwiewa narody
w sprośnych opowieściach kpiącej z nas Historii
ledwie kilka imion stawia w podręcznikach
aby mokrym palcem nie zaginać rogów
jędrna mgłami o brzasku musisz sięgnąć wiśni
poznać jej smak krwisty
piersi sok rezedy
niech dziecięca ciekawość znów nazywa rzeczy
grając w Pana jak niegdyś
kładłaś kartę na karcie
biorąc kosmyk za ucho, tłumaczyłaś misiom
Lubie 50.
Komentarze. 47.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:51, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 4 razy
|
Wto 13:56, 10 Maj 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
VI. Oda do latarni morskiej
z trzaskiem gałązek przy kuchni sekretnie
płomieniem przez sierpnie do niebieskiej teki
o takich wzajemnie składanych wizytach
w miękkich okładkach często z niepokojem
nad czym pracuje, myślałaś, co składa
listkiem kruszeje w papeteriach blaknie
razem z atramentem, słowo, pocałunek
pamiętają wargi, czy to jest litość ?
Czy jedynie róża ?
jaką obraca niewiadoma ręka
w jej księgach runicznych
nie dopisali adresu skrybowie
i w deseń ornatów ruszyły procesje
z każdym psalmem dalej, i z każdym kadzidłem
błądząc do Instancji, błądzeniu stawiamy
świątynie, bo listy wysyłane w ciemność
tak dotąd szukały twoje głodne myśli
znaczenia w tłumie, wyławiałaś z luster
ten szelest codzienny z jakim smukłe biodra
w pośladki krągłe kobietę przewlekły
tam chleb swój znosząc przy niebieskiej tece
od dawna czujemy, żyjemy w ciemnościach
wszystkiego na półkach nam w halach targowych
wszystkiego sięgniesz, tam, oprócz współczucia
na telebimach w rzęsach do kamery
bo przecież spojrzenie pierwsze można nabyć
Królestwa Niebieskie. Świeże. I z pokorą
Ślą udka pokoju na anielskich tackach
W sukniach wzorzystych śni wdzięk na wieszakach
Z książek kucharskich zaczerpniesz Intelekt
Dziś w czołach bez zmarszczek będą podniebienia !
I czemu daremnie sprzeczasz się przy kasie
Gdzie miłość na półkach ? Ja proszę o miłość
nie ma w koszyku. Miłość nie istnieje ?
Do zupy prostej na dębowym blacie
z bredzeń cie podnoszę do dotykań błogich
Z tych szeptanych kantów. Z giełdy i grzechotek
palcem powoli niech karczek poznaje
ciepły. Bez zgrubień. Bez kreskowych kodów
jeszcze kilka paseczków na bielonej skórze ?
my rzekomo wolni wygrażamy niebu
z całej swej duszy prosząc o Tyrana
Kiedy dłoń podajesz mały drżący duży
czy inne tak ciepło nadgarstek podchwycą ?
Kto skusi niepewną, gdy stopę na stole
ustawiasz letnią, grzeszna i ciekawa
Stojąca nade mną w jedwabiach trzy czwarte
gdzieś tam na plecach naszywane smoki
bo jedynie jedwab twej skóry dosłowny
i kształt formuje, i jaźń krągli w zapach
Bądź dzisiaj trudna. Bądź wymagająca
w rozkołysane nade mną, bądź, w obie
bez światła błękitną żyłkę na twym udzie
pamiętać, to kochać, miesiąc, tydzień
Wieczność
ten strupek mały drobny niepoważny
przy depilacji pulchny sromu płatek
w masie stugębnej jest mi bardziej ważny
od emerytur, których nie doczekam
Rozświetl nam ciemności, moja Arsinoe
płynę do ciebie Ognisko na skałach
powieki zamknięte kiedy dłoń wyciągam
i po co płakać ?
Już dosięgam piersi
Lubie to. 67.
Komentarze. 43.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 19:46, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
Wto 14:15, 10 Maj 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
VII. pieśń o Amsterdamie
cicho najciszej zegar w smutku drapie
cienie rozwiesza o więdnących rysach
geste minuty wlecze końcem wiosła
wspólnie wystawia na stół filiżanki
kolorem dobiera niechcący do pary
czerwony tulipan w butli po Campari
a potem tęsknie kremową sukienkę
na sofie układa tak formuje bufki
spóźniasz się zakładasz na nogę kolanko
jakbyś tam siedziała i słuchała lekcji
zraniona i głodna
życia w szumnych portach
... Dawno w słonecznikach przez okno na wzgórzu
gdzie lekko stopami śpiewnie grzałaś ścieżki
przez morza za nimi prą kaszubskie kutry
niektóre zbłąkane u wybrzeży greckich
niemą cierpliwość ma u siwych szyprów
ten krzyk jak igła na wzgórzach zielonych
i kształtów pewien niegdyś każdy przedmiot
bytu świadome tu szafy skrzypiały
jakby z przypływem puszczały korzenie
czy dziś za wodą ich magiczny żywot
jak im za kutrem ciągnąć pełne sieci
stamtąd na pokład pocałunki grząskie
czasem już martwe odrzucić do morza
gdzież te nasze z blatu w wiklinowym koszu
nie trafione w ucho przy tym maszcie z marchwi
wzajemnych dotykań zwilgotniałe gruchy
A jeśli przez burtę jako pryz cie schwyci
zazdrość się kreśli prostą brzydką kreską
Ona, żeglarz lipcowy baśń o Amsterdamie
że tam ci błysną na straganach złote
kraby płaszczami i o oczach w słupki
potem ją stroisz w marynarki białe
złotym lampasem, w kotwicę Jachtklubu
Ona o tym ci powie
potrze kielich palcem
zerwą się z krzykiem mewy na Rozewiu
drogi szukając do bajkowych drzwiczek
skrzydła zwierając kolejno. Kolejno
w bajce z fajansu w kokardzie we włosach
jest moc zaklęta gorzkie szklane pienia
już cie nie boli wcześniejsza natrętność
już wyleczyłem i pójdzie w niepamięć
jak dzień wczorajszy z zadartym paznokciem
nierzeczywisty dziś w szkołach pokornych
o tym już wiedzą matki od różańców
wieczorem parnym bieliznę zdzierając
bez tarczy w dłoni z książeczek śpiewanych
jak porter pamięć mroczy biodra księżyc
tam będziesz wątła. Kiedy dzwonki słyszysz
coraz dotkliwiej w szklanych długich nóżkach
sanie po śniegu
to koniki pędzą
to nagle w dłoni brzękają sandałki
nie o spacerach w cieniu piramidy
śpiewają kielichy
i głośno płaczą kraby w Amsterdamie
Jasne kamienice schodzą w toń nabrzeży
i milczysz wstydliwie zapatrzona w sztućce
kiedy ona, bankier mówi w stu zawodach
mogla być rzeźbiarką, śpiewaczką rockową
każda minuta miarką srebra w szklance
może nie wysadzi wprost z pokładu z rana
Ciebie, co tak miękko czujesz Fragonarda
zostawi liścik w pościeli jedwabnej
obie splecione nie potrafię przestać
Czarna. Brzydka. Kreska
Ich prawo zmyślać patrząc prosto w oczy
Ich prawo z kurzu lepić nowy Egipt
Twoje pamiętać, bo nikną z Epoką
w nicość rozwieje, i Mirrę, i Ludy
Bywa,
będziesz czekać dłoni na ramieniu
ściśniętej z troską
O mój Amsterdamie
stygnie w butelce do brzasku tulipan
nim kolcem wbitym się słońcem zestruga
Lubie to. 62.
Komentarze. 42.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 19:48, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
Sob 12:04, 18 Cze 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
VIII. Brama Biedronki
to świt minstrelu, czepia się mgła w sadzie
jeśli masz śpiewać, niech prosty instrument
o strunach z wikliny i zielonych jeszcze
na lipowej ramie
skromny tam konik na łące zaklina
polny
bo w rumiankach brzęczeć będą harce
zaklęcia w mlecze, i rozety skrzypów
a śpiewać trzeba jak na skrzydłach bzygi
w tańcu nad kwiatem mażą senne kółka
a że ona tańczy, błyskacie na przemian
po kwiat sięgacie, a nie żądlą dłoni
jak topić w cukrze madrygału skórki
z pomarańczy lukrem zatrzymać w zdumieniu
usta złotowłosej, i ciemne na wietrze
jedwabne sztandary tych nocy bezgwiezdnych
gdy zapachem skóry majaczy i miga
o rudym runie, ta najdziksza jeszcze
myśli o jednym, z każdym drżeniem uda
byś dłoni ciepłej jej zamknął
biedronkę
ale dalej śpiewać, a jeśli dokucza
zdradza i kłamie
czy śpiewać pogodnie
a popatrz na nią, gdy klęka w ogródku
czy nożycami nie chwytasz jej w talii
z różą na wargach
z kępka płci wilgotną
kiedy twarz odwraca, i w oczach uważnych
ile razy księżyc, już tam pękł przez ciebie
kiedy staje na kamień o majowym sadzie
niech będzie czereśnia, młoda, niewysoka
w słońcu gałązkę w włosy delikatnie
i szczygieł - widzisz ? - do góry się wzbija
w tym jej zdumieniu, nasze Jeruzalem
co jest jak ręka nieporadna dziecka
kiedy się w trawie z kobietą siedziało
ty kotem będziesz - mówiło zwierzętom
i było jak klocek w prostej układance
zielone swym kształtem wpadało do środka
tyle mówiliśmy pocałunków tyle
że zostawały jak twaróg na brodzie
nie wszystko wolno powiedzieć poecie
i Michał Anioł w swych podniebnych freskach
palców nie zetknął, nie wspominał Dante
jak kłody spławiał, nurtem wiersza, Celan
spalone czaszki obrastają mięsem
nie wszystkie świtu czekają w jeziorze
ciągle któraś o serce jak o wrota tamy
uderza leniwie błąka się w szuwarach
wiedział Kieślowski z jakiego my kruszcu
znał cienie w półcieniach, słowa
do wytrychów
jeśli chcesz śpiewać, usiąść z nią na trawie
kochać, to unieść najwstydliwsze prawdy
niechaj czereśni w twoich oczach dosyć
niechaj na twej piersi zaśnie dziecko z getta
starzec bezdomny i brzoza strzaskana
wtedy ci piąstkę na policzku złoży
ciepłą, ostrożną, a na piąstce piegi
zielonym klockiem opadną do środka
jako na początku
na biedronce drzemią
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 19:56, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
Sob 12:12, 18 Cze 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Madrygał
w jakim języku o nas opowiada
to senne dziwadło z szafirowej ściany
jasnej w zmierzchaniu czy cieniem dwoistym
pośród obrazów czerń kształtów zatrzyma
w tej bezimiennej fotografii wspólnej
kot się zadumał czy błyszczącej węglem
o cieple sierści przyjdzie mi zapomnieć
na szafie sczeźnie jeśli z białych ramion
w dłoni twoje włosy owinę na powróz
niech się tam kotu załka za spojrzeniem
zadartym podbródkiem mknę już wzdłuż katedry
wolno układasz wargi w kropielnicę
lubisz ten przymus zwierania się w warkocz
cieniom się zdaje, że para wioślarzy
właśnie ci pszczoły wyczesuje z włosów
budzę te istotki w kasztanowych splotach
a obiecałaś wytchnienie skrzydełkom
to jest mówienie chwilą niepochwytną
w błyskach źrenicy przez bezbronności barków
to między piersi znaków nawilżanie
nim je w dłoniach zamknę jako święte gąbki
zanim mi migniesz łydką przez powietrze
radośnie piszcząc spadamy oboje
o nogo grzeszna Stoffels w tym strumieniu
dołki w policzkach i koszula trzeszczy
koniec. Świecę zdmuchnąć. Nie nadsyłać listów
Gdzie woda łamie pocałunki szklane
Lubie to. 54.
Komentarze. 42.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 19:58, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Wto 17:56, 12 Lip 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
IX. pieśń o morzach sargasowych
czy jeszcze skrywasz w sobie noc majową ?
czy zapomniałaś o tej wonnej porze
gdy wizgi miasta już cichną w oddali
w oknie otwartym przez skrawki chaosu
wrastając w cisze określamy kształty
stać się możemy na równi z ogrodem
z świerszczem o skrzypki w trącaniach bezwiednie
wieczór dopełniał swe sekretne dzieło
i bez w jaśnieniach w wilgotnych naparstkach
otwierał się do nas z wolna
marzycielsko
przez drzwi z ogrodu w samym płaszczu ledwie
przez bzy przemykał się twój bujny zapach
i bzy wilgotne zakryły cie falą
już stąpasz po plaży
z bzu pianą na piersiach
abym zobaczył w skrach miodowe oczy
księżyc w nich szpadą jęczące syropy
miesza
zapala na czole
boginko
Pogańska Pani na wysokiej szpilce
odebrać dziś muszę
w kąt torebkę rzucić
twoje stanowiska urzędowe moce
nokie. Master karty. Próbniki ciążowe
z kluczykiem Saaba małe, głośne szkiełka
czułe poodginać z ramion długie palce
w nich jego zapach
ostre kolce tarnin
usta przeciągnąć niebiesko
jagodą
a pan Przepastny, co ku szpadzie wiedzie
ugnie ci kolana
posrebrzy pośladki
do ciekłej magii w olejki różane
w pachy otwarte wonią majeranku
świecami
przepaść
odczyniona kręgiem
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 20:08, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
Wto 18:04, 12 Lip 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
gdzie jeszcze wczoraj herold papierowy
w oczach Egiptem kreślił obietnice
i wrzucał zmięte złotka
po cukierkach
teraz ci sarnio ogromnieją oczy
czujesz jak skacze z sofy mój kot czarny
ruchoma kreska z sterczącym ogonem
majestatycznie trze się o brzeg szafy
mięśnie napina
pod sierścią brzęczące
płynie w w powietrzu i i lekko na szafie
w oczy ci patrząc liże miękko łapę
pomiędzy ostro sterczące pazury
Selim wie bardzo czekasz opowieści
gdzie Sargasowe chcesz przekroczyć morze
najpierw płaszcz powoli
skórkę z mandarynki
o wonny miękisz
o trącanie piersi
bo pamiętamy o tej krostce małej
borówce w różu maczanej z ramienia
ząbki zapuszczała jak zły kapelusznik
wczoraj swędziała
a dziś ?
popatrz ...
nie ma ?
już spokojniejszą pomiędzy morzami
powieść na sofę tam mamy kontynent
a płaszcz ?
spojrzeniem kręgi zataczamy
zataczaliśmy kiedy Ziemia płaska
Sargasowym płynęły żaglowce
od palca w ustach po wysoka palmę
płasko czy w bryle
znajdujemy niebo
na piaszczystym brzegu odnajdziemy muszle
nie bój się krabów, co biegają bokiem
one się zwijają tylko w kontredansach
zaraz im z muszli zagrają bolero
ono kołysze
bo morze w około
bo strasznie ci spieszno w morzu po kolana
a ja na twej piersi chce malować rybę
najpierw ją chwycę zlęknioną i ciężką
ciepła
ona będzie w żółto żywe paski
podłużne. Drgające w falującej wodzie
w bieli koralowców, błękit lśnień i granat
o maści tej ryby śpiewają żeglarze
drżąca jest jest cała
ścisnę ciepły pyszczek
patrząc ci w oczy
i wiesz dobrze, za co
stojąc po kolana w ciepłym saragasie
czujesz jak palma wyrasta z podbrzusza
o tym jak tężeje gęstnieje i pęka
na moich zamykasz znikające palce
teraz cie składam w fale zapomnienia
a twoje łydki nade mną skrzydłami
wzniesione przy bokach błękitnego wala
kiedy się fala wzniesie i popchnie głęboko
ty smukłym obcasem skalecz dla mnie błękit
krzyk niech przywoła ten żaglowiec biały
tam w dzwon uderzę na kolejną szklankę
a my w głębinach w te głodne ramiona
tonąc. Koziołkując. Zatopieni w sobie
Ziemia jest pionowa
jak żółwie z płetwami
Lubie to. 66.
Komentarze. 68.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 20:10, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
Nie 18:02, 17 Lip 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat |
|
|
Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
X. Brama Kwitnących Jabłoni
dywan ci rozesłać od samego progu
chrupnie miękko karmin po blaszkach peoni
abyś lekkość czuła gdy stopę zanurzysz
w tej kruchej szpilce na paseczki białe
przebudźmy kinkiety niech sypną po ścianach
niby obracany w czubkach palców diament
tym czystym światłem iskrzącym w sześcianach
tak jak kryształ błyska w długich skrzydłach ważek
w stąpaniu. W ciszy. W tej świątynnej misie
w chłodzie kulistych tam w mgłach pod kopulą
gdzie białe dłonie w dłoń kontredanserów
z lękiem niewieścim składa światła promień
ileż w tych progach już żupanów lśniących
trzewików smukłych ze stopnia na stopień
z mufek panieńskich w rękojeści szabli
tęsknice, końcem palców, lubo szepty wplotły
zawsze to będzie nam ten czub chłopięcy
zmienność kobieca co miękkim szafranem
w opak pisana o śmiechu dziewczęcym
a czasem spod rzęsy też fasolką szklaną
znaczą lata jasność, kreślą też półcienie
bo nigdy krzywdy i ciemności dosyć
niesiona sennie z pszczelich brzmień organów
tam pod kopułą zbłąkanych nakarmisz
być może cienie mgliste to sylwetki
i dzień nam każdy uboższy od rana
bliższe, bo tylko pod kopułą tańczą
i w oczy patrzą, nie po to by kłamać
to ostania lekcja nasza Arsinoe
to dar kobiecy, to Stacja Karmienia
włosem błękitnym spłynie przez witraże
w małym skrzydełku zaświecisz kryształem
nie trzeba maluczkich obierać z ich kłamstwa
nie trzeba stukać w pokrowiec po skrzypcach
a palce pod stułą znaleźć przed ołtarzem
tam ich przebudzić spod rzęsy fasolką
bo są jak rozgwiazdy mrugające sobie
są jak dyplomy nauk o dyplomach
i więcej życia w witrażach kolebie
niż na ich twarzach barwnych kosmetykiem
dlaczego zwlekam, drobin gdzie ich nie ma
szukam po dywanie i długich ław rzędem
w jasnym orzechu, jak to u nas, patrzę
jego najbliżsi, twoi. Capuletti
czy cie nie zwiedzie ten chór na organach
śpiewaczki w wrzosach tenor w białym fraku
a może je przybrać pysznym piórem strusim
czy akord na wejście nie będzie zbyt smutny ?
róże rozrzucone może przez kadzidło
powinny płynąć twe nagie ramiona
i pierś strwożona jak dobrze pamiętam
obok znamienia krnąbrny sutka śpioszek
niech On będzie jasny, i niech jego oczy
o innej barwie wiodą cie z Księżycem
niech ma odwagę rozmawiać z motylem
niech w jego jedwabiach składa przyrzeczenia
nas nie wypatruj spojrzeniem, nie szukaj
my w cieniu nawy gdzie anioł czuwamy
ludki z kasztana kruchy piesek z chleba
byliśmy po to byś siebie poznała
byliśmy z tego, co łatwo zapomnieć
i to się innym nie przydarzy wcale
cicho się wtulimy w gładki kark anioła
aby jego oczy wreszcie zmatowiały
ciepłe, smukłe palce złóż na męskiej dłoni
jak harfę, skrzydła, ma nad głową anioł
one w kształtach szklistych, piór podłużnych
struny
aniołów maszt śnieżny
co do mszy nie płaczą
choć lot swój łamią na twych ustach
Ave ...
Lubie to. 65.
Komentarze. 83.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 20:17, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 5 razy
|
Nie 18:05, 17 Lip 2011 |
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa). Obecny czas to Nie 3:21, 19 Maj 2024
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB: © 2001, 2002 phpBB
Group |