Forum www.miastonocy.fora.pl Strona Główna
FAQ Profil Szukaj Użytkownicy
Grupy

Prywatne Wiadomości

Rejestracja Zaloguj
Galerie
Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat
Zobacz poprzedni temat | Zobacz następny temat >

Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
www.miastonocy.fora.pl > Sławomir Różyc. Facebook i inne portale społecznościowe

Autor Wiadomość
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    







Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe. Czeska suita ( Česká suita )







I. pieśń o Bramach Nilu



jak to się między nami stało, Arsinoe
nasz chleb razowy naszych dotknięć szmatki
rumianki codzienne spojrzeń po wazonach
rankiem kotwiczone

nożem

przed kolacją
skracane dyskretnie po kielich w łodygach
aby do piersi, bliżej


Chryzantemo


tuląc się w lekturach w swoim nieoddaniach
ten ból, tym drżeniem, po skórze wyrazić



ile to razy ja wypadłem z łodzi
co dzień stukając do twojego Memfis
ile o tym wiedząc w pościeli czekałaś
jak Sfinks przydrożny


z poduszką do twarzy


i było Słońce
obok Piramidy, to cieniem było, i nad głowa ibis
do miast tysięcznych wiatr, co mirrę splata
co cześć oddaje

miast zbliżać do siebie

tam na galerach twoich kolan jazy
kiedy skupiona rzymskie bazyliki
poznajesz, a w ustach palec, tak niechcący
topi się kształtny


w półksiężycach wargi


nagle rozumiem, mały i żeglowny
powracający, gdy bezwiednie, jazy
rozchyla, znacząc mułem i przypływem
o Nilu w nemes


moje papirusy


dziś Cie odnajdę w naszych Aleksandriach
na pustym targu na kuchennym stole
będziesz zeskrobywać znów oszczędnie masło
księżyc połkniemy


patrząc sobie w oczy


do Ciebie boso idę Arsinoe
po Tobie trawo do stawu przy łące
tam w ciszy nocy nade mną się zamkniesz
ciepłą wodą ciemną


i niech to Słowo
powie za nas
słowik










Wink Wink Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 13:06, 10 Maj 2011, w całości zmieniany 3 razy
Post Pią 14:49, 22 Kwi 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


Sławomir Różyc - Sen o Arsionoe
II. pieśń o rozbitku na brzegach najdalszych




człowiek maleńki na ten świat przychodzi
jako rybka ciepła po matczynym stawie 
i nie wie czemu cisną nim przez śluzę
czy dobre ręce spłuczą z niego rzęsę


ten wiatr po świerkach, ta mewa skrzydlata
ma cie z kwilenia odwieść ku kołysce
drżenie jej głosu w draperiach komnaty
miękko pod głowę ci słało macicę


kiedyś zasypiał w tym morzu dla ciebie
co jak świat obecny, bo na żywej nitce
gdzie słońce wysusza, a ty soli łakniesz
kłamiąc, by dossać z pocałunków mokrych 


jeśli mi szyję wargami otworzysz
mama tam we krwi, kochaneczko luba
o jej zatroskanie pocałunki swoje, waż
jeśli ci się zdaje przygarnąć rozbitka


bo jeszcze chropawo w kolanach omdlewasz
bez niewinności z poruszeń brzemiennych
skąd błogosławi, ciągle słyszy stopy
swojego rozbitka na brzegach najdalszych





Lubie to 48.


Komentarze 46
Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:32, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 5 razy
Post Nie 19:20, 24 Kwi 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe ( Czeska Suita )
III. pieśń o złoczyńcy, szalupie i piesku z chleba




Życie dziś tak boli - wołasz Arsinoe
dłonie wyciągasz i dlaczego życie
szuka palcami przez kuchnię ku brzegom
jedynie ustom zawierzy dotykiem


wyciągasz ramiona biegniesz nieskończenie
w fałdach twego płaszcza obce twarze sznurem
chwytają za łydki nie błyszczą kolana
jakbyś przez mrok w sieni już obojętniała


dalej rozpięta na gałęziach wierzby 
zawisłaś niegdyś pod zawistnym okiem
jakim cie zachęcał spacerując wzrokiem
do tej wspinaczki nie mogąc posiadać


dłonie wyciągasz w tym deszczowym lecie
pod nimi strumyk w lane z słońca precle
unieść cie z pamięci na dnie kute noże
zanim między uda trafi czarną ręką


sycząc przez zęby : Powiedz, dobrze
Dobrze


Na cieplej szyi złóż zziębnięte palce
i niechaj spije sól lęków powszednich
żebym śmiech umiał dłonią po omacku
kłaść delikatnie jak dzisiaj posrebrza


rtęć pasmem śliny nadgryzione wargi
blade i wąskie przy włosów kasztanie
zaraz w łazience przez dłonie w jęknięciach
jak śmierć i wiosna, co bez butów biega


i okiem głodnym dzieląc ból z pragnieniem
powracasz do mnie ramiona wyrzucasz
jak one obie, do bosego syku 
rzucasz się z płaczem


w wpław ostro przez trawę


Uderzaj mocniej - pochwycę nadgarstki
jak papużka z klatki drzesz się przez firanę
tęczy pulsującej zaprzeczając w skrzydłach
że ciebie uchroni filozofia wiatru


gdzie dzioby ostrzą pospolite wróble





Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:33, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
Post Czw 12:09, 28 Kwi 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


a potem już czytam w zaciśniętych garstkach
to będzie prezes z ledwie holenderskim
ale dziś ma władzę. Tyleż śmielsze ręce


Oddychaj powoli, i proszę pod kocyk
Oto już ściągamy uniformy kuse
stopą skurczoną zechciej dłoń zachwycić
zobacz jak spadają te głupie dwie szpilki


jedynie ci szepnę : To zaklęte żaby
kiedy zasypiasz one tam na półkach
rajcują sobie, że nowy plasterek
jakiś różowy. I zbija ich klasę


Zaraz cie poskładam z poziomek na szafie
tam śni mój kot czarny
ktoś musi strzec magii


w piekarniku
zaś kurczak czeka majeranku
bo rwąc palcami zjemy choćby dietę


Wiem, jestem okropny. Inaczej nie umiem
Ulepimy pieska. Jeśli w pół mnie chwycisz


Piesek będzie z chleba. On łezki wypije
Dzisiaj zachorujesz. Nie musisz mnie puszczać


Teraz ci powiem zakrywając oczy
już nie poezją 
słownym bawidełkiem


odwiecznie mali mosty gdzieś przez rzeki
rozwieszamy przecież 
i w niebo pastelem


katedry strzeliste 
że orlika krzykiem
w nich słońce klęka przed dostojną nawą 


a jednak, co małe, urasta w człowieku
i spada w otchłań już kamień dojrzały


o tym ci mówię i dłonią dotykasz
które w albumach drzemią przemijając
złorzecząc od wieku umiera epoka
pragnąca logo nanieść na pudełka


to jedno potrafi
a my porzuceni ? A my bez opieki
przez nam podobnych ślepców rozrywani
nasłuchujemy. Gdzie spadną kamieniem
bo jeszcze w piersi kwili Michał Anioł


Poczekaj, słońce zepchniemy paluszkiem
widzisz jak łatwo ? 
z dłonią w mojej dłoni
I zobacz księżyc. Domalujmy wąsy


Cukier rozsypiemy, i musisz mi pomóc
ziarnka pod palcami jak na plaży dzikiej 
Pamiętasz szalupę ? Albo te muszelki
misterne wzory na naszych pośladkach


Zasnęłaś wtedy. Jak dzisiaj zasypiasz
i z twojej piersi znów srebrna na biodro
napinając linę
Gwiazdka bałamutna


muszę zapamiętać 
z kocykiem pod brodą 
I taką cie będę, co wieczór 
nadgryzał .




Lubie to 38.


Komentarze. 44.





Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:35, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 5 razy
Post Wto 15:22, 03 Maj 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe 
IV. Oda do wiosennego kakao



Kuglarko, w twych oczach i wiosna wystarczy
upięta śpiesznie spacerem we włosach
niech słońce ich dotknie na wietrze strzelają 
prostując się w błękit jak listki zielone


miękko, w zamyśleniu sięga cie kobieco
wiosna, gdy idziesz, wiosny bucik chętny
na jej pogoń, w obrysie, jej w barwach fermenty
to powietrze, ślesz biodrem, o nie pocierając


piersi nie ciąży jeszcze teraźniejszość rzeczy
Popatrz, piszę - Ta chwila - i już jest przeszłością
o nasze smutne w czasie ciała żeglowanie
do codziennych portów. Kształtem przemijając


ale we śnie błądzące twe krągłości kruche
czy do wiosny szepczą, skoro się odradza ?
wypięta przed lustrem, bo wciąż twardy sutek
a wiosna, co rok młodsza, siecze gałązkami


aż cmokają piersi, Ooo, biegłe w tej mowie
przez bzy różem mrugają w fioletowych deliach
goni, chce być pojmane, to podsuwa grzbiety
nam daleko, czy blisko, i jeszcze się śmieje


dokąd pędzisz turystko, dwa jaja w rondelku
przemijania dotkniemy na gładkich skorupkach
wiosna dzioba szukając wciąż wraca do kupra 
ty bogata, tam treścią, już stukasz w wydmuszkę


wdzięczny rytm przez kurtynę, opuszkami, Światła ! 
jeszcze tchnie aromatem siwy warkocz z kubka
i figury lukruje, i pierwiosnek kładzie


wiosna, co piersią mleczną, wszystkie karty zbiera
przez bzy biegnie, w podskokach, dziecięco po drodze
wdziewasz ciała wilgotne. Mruczące. Za duże


podaj rękę dziewczynko, deszcz cie zapodzieje 
w kretonowych sukienkach w paprociach i ważkach
kiedy we śnie żeglujesz bez kremu pod oczy


jeszcze zmarszczką nietknięta, jeszcze przed podróżą
do codziennych portów. Do kłamstw powtarzanych 
Gdzie kwitnienie jedynym z pamiętanych grzechów



Lubie to. 48.


Komentarze. 46.











Wink Wink Wink Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:48, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
Post Wto 15:40, 03 Maj 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


czasem tak bywa. Śle się wieści na lewo i prawo, aby podtrzymać nadzieję. Wreszcie pojawia się czarny rycerz. W
ciemnościach jego ziemie spowite. Takiej pieśni to minstrel.


można zapytać, jak to możliwe, skoro śpiewa tak pogodnie. Ale to ciepła ciemność


jak to możliwe, bo rozświetla tak Księżyc, że twarz wystawiacie na promienie Słońca. A to znaki naniesione na pnie
brzozy. Rozmawiałem z każdym świerszczem. Każda żabka doczekała się mojego dotyku. Stąd jasność. Choć długo
szukano minstrela. I przyszedł z samej Ciemności. Nieraz spotykał drwinę i wykrzywione z niedowierzaniem usta


poezja nie rozdaje swoich darów pochopnie. Ile daje, tyle odbiera. Ale nie pyta skąd przychodzą wybrańcy. I ciemność
ciepłym jest światłem, musisz tylko wiedzieć. Moją wiedzą jest wierzyć człowiekowi w dniach jego słabości. Pisać na
pniach drzew i mówić świerszczom jakim jest naprawdę. Każdy, i ten z wykrzywionymi ironicznie ustami


moje rozmarzone nad cudem pierwszego wiosennego chabru dziewczynki z opadającym ramiączkiem zbyt obszernej,
pierwszej dorosłej sukienki, powiem, co dzisiaj nakreśliłem na brzozach






Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:49, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
Post Wto 12:46, 10 Maj 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    








Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe


IV. Oda do wiosennego kakao




Kuglarko, w twych oczach i wiosna wystarczy
upięta śpiesznie spacerem we włosach
niech słońce ich dotknie na wietrze strzelają
prostując się w błękit jak listki zielone



miękko, w zamyśleniu sięga cie kobieco
wiosna, gdy idziesz, wiosny bucik chętny
na jej pogoń, w obrysie, jej w barwach fermenty
to powietrze, ślesz biodrem, o nie pocierając



piersi nie ciąży jeszcze teraźniejszość rzeczy
Popatrz, piszę - Ta chwila - i już jest przeszłością
o nasze smutne w czasie ciała żeglowanie
do codziennych portów. Kształtem przemijając



ale we śnie błądzące twe krągłości kruche
czy do wiosny szepczą, skoro się odradza ?
wypięta przed lustrem, bo wciąż twardy sutek
a wiosna, co rok młodsza, siecze gałązkami



aż cmokają piersi, Ooo, biegłe w tej mowie
przez bzy różem mrugają w fioletowych deliach
goni, chce być pojmane, to podsuwa grzbiety
nam daleko, czy blisko, i jeszcze się śmieje



dokąd pędzisz turystko, dwa jaja w rondelku
przemijania dotkniemy na gładkich skorupkach
wiosna dzioba szukając wciąż wraca do kupra
ty bogata, tam treścią, już stukasz w wydmuszkę



wdzięczny rytm przez kurtynę, opuszkami, Światła !
jeszcze tchnie aromatem siwy warkocz z kubka
i figury lukruje, i pierwiosnek kładzie



wiosna, co piersią mleczną, wszystkie karty zbiera
przez bzy biegnie, w podskokach, dziecięco po drodze
wdziewasz ciała wilgotne. Mruczące. Za duże



podaj rękę dziewczynko, deszcz cie zapodzieje
w kretonowych sukienkach w paprociach i ważkach
kiedy we śnie żeglujesz bez kremu pod oczy



jeszcze zmarszczką nietknięta, jeszcze przed podróżą
do codziennych portów. Do kłamstw powtarzanych
Gdzie kwitnienie jedynym z pamiętanych grzechów







Crying or Very sad


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 13:00, 10 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
Post Wto 12:57, 10 Maj 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
V. Oda do bawełny 



niech nam się otworzy ten prostokąt jasny
coraz lżejszych stąpnięć z ciszy do ogrodu
ciepły promień po stopniach ściele się słomiany
tężejąc o ranku zaspanym naskórkiem


najpierw się przeciągasz przez przybój w pościeli
jak długie ciężaru czekające łodzie
od stóp, Arsinoe, aż po dłoni końce 
w łuk, trójkącikiem, w biodra spracowane
nim na nocnej strunie pieśń pośladów domkniesz


a co tykaniem popycha minuty
nasza ciekawość, co zegary pasie 
czy aniołów szuka kręcąc gałką w radiu
owocowy być musi, nasz obrus, i lniany


jeśli pytasz o mędrców wątpliwym dalece
aby czajnik trzeszczący w kaprysach plastycznych
tak mu boczki na ogniu, że obcasem stuka
kłębiąc parę w istoty, obłoki fryzował 
sypał siwe peruki, talkiem, pod sufitem


jak ja czekam na ranne brzuszka przeciąganie
niedyskrecje koszulki spieszącej z odpływem
o chłopięce podróże po albumach palcem
o płci kojarzona w wannach z balonami


O, szczęśliwe lądy ballad bez majtkowych
opalone tunezje, gdzieś poniżej pępka
biję czołem przed tobą 
Biała Europo ! 


choć bawełna powraca w przypływie przekornym 
chociaż czajnik o kuchnie podkówkami dzwoni
słyszę cie w pozornym chrząstek napinaniu
po każde wilgotne, podłużne mrugniecie


i stąd mokre równanie, między wiśnią, a marchwią
tym moczonym o świcie pióropuszem z naci
aby cięta kroplami łydka z piskiem pierzchła
przez prostokąt tarasu aż do warzywnika


w tych koszulkach na biodrach splecionych rękawem
w tych różyczkach przez piersi jakie na pobudkę
kiedy z uda przechodzisz po mnie na kolano
gdzie się suple, zaciskam, w ciepłych woniach bawełny


i kto kogo prowadzi tutaj Ciemnowłosa
choć nie łatwo stopami brodzić w chłodnej trawie
gdy turkucie śnią jeszcze, a Ziemia karmiąca
budzi, w pliszki trącając, waszym wspólnym tętnem


nie zawróci po rosie patyczkiem przywoła
ten kształt jabłka kreślony, spadający w piachu
moc pisana kretami 


i to są Jej gałęzie 
Jej ofiarowanie
gdy w zieleni wiśnie w stygmatach rozwiesza


Czas znów gubi języki i rozwiewa narody
w sprośnych opowieściach kpiącej z nas Historii
ledwie kilka imion stawia w podręcznikach
aby mokrym palcem nie zaginać rogów


jędrna mgłami o brzasku musisz sięgnąć wiśni
poznać jej smak krwisty 
piersi sok rezedy


niech dziecięca ciekawość znów nazywa rzeczy
grając w Pana jak niegdyś 
kładłaś kartę na karcie


biorąc kosmyk za ucho, tłumaczyłaś misiom




Lubie 50.

Komentarze. 47.

Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 18:51, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 4 razy
Post Wto 13:56, 10 Maj 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
VI. Oda do latarni morskiej




z trzaskiem gałązek przy kuchni sekretnie
płomieniem przez sierpnie do niebieskiej teki
o takich wzajemnie składanych wizytach 
w miękkich okładkach często z niepokojem


nad czym pracuje, myślałaś, co składa
listkiem kruszeje w papeteriach blaknie
razem z atramentem, słowo, pocałunek
pamiętają wargi, czy to jest litość ?


Czy jedynie róża ? 
jaką obraca niewiadoma ręka
w jej księgach runicznych 
nie dopisali adresu skrybowie


i w deseń ornatów ruszyły procesje
z każdym psalmem dalej, i z każdym kadzidłem
błądząc do Instancji, błądzeniu stawiamy
świątynie, bo listy wysyłane w ciemność


tak dotąd szukały twoje głodne myśli
znaczenia w tłumie, wyławiałaś z luster
ten szelest codzienny z jakim smukłe biodra
w pośladki krągłe kobietę przewlekły


tam chleb swój znosząc przy niebieskiej tece
od dawna czujemy, żyjemy w ciemnościach
wszystkiego na półkach nam w halach targowych
wszystkiego sięgniesz, tam, oprócz współczucia 


na telebimach w rzęsach do kamery 
bo przecież spojrzenie pierwsze można nabyć
Królestwa Niebieskie. Świeże. I z pokorą
Ślą udka pokoju na anielskich tackach


W sukniach wzorzystych śni wdzięk na wieszakach
Z książek kucharskich zaczerpniesz Intelekt
Dziś w czołach bez zmarszczek będą podniebienia !
I czemu daremnie sprzeczasz się przy kasie


Gdzie miłość na półkach ? Ja proszę o miłość
nie ma w koszyku. Miłość nie istnieje ?


Do zupy prostej na dębowym blacie
z bredzeń cie podnoszę do dotykań błogich
Z tych szeptanych kantów. Z giełdy i grzechotek
palcem powoli niech karczek poznaje 


ciepły. Bez zgrubień. Bez kreskowych kodów
jeszcze kilka paseczków na bielonej skórze ?
my rzekomo wolni wygrażamy niebu
z całej swej duszy prosząc o Tyrana


Kiedy dłoń podajesz mały drżący duży
czy inne tak ciepło nadgarstek podchwycą ?
Kto skusi niepewną, gdy stopę na stole
ustawiasz letnią, grzeszna i ciekawa


Stojąca nade mną w jedwabiach trzy czwarte
gdzieś tam na plecach naszywane smoki
bo jedynie jedwab twej skóry dosłowny
i kształt formuje, i jaźń krągli w zapach


Bądź dzisiaj trudna. Bądź wymagająca
w rozkołysane nade mną, bądź, w obie
bez światła błękitną żyłkę na twym udzie
pamiętać, to kochać, miesiąc, tydzień


Wieczność


ten strupek mały drobny niepoważny
przy depilacji pulchny sromu płatek
w masie stugębnej jest mi bardziej ważny
od emerytur, których nie doczekam


Rozświetl nam ciemności, moja Arsinoe
płynę do ciebie Ognisko na skałach
powieki zamknięte kiedy dłoń wyciągam
i po co płakać ? 


Już dosięgam piersi 




Lubie to. 67.


Komentarze. 43.



Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 19:46, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
Post Wto 14:15, 10 Maj 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
VII. pieśń o Amsterdamie



cicho najciszej zegar w smutku drapie
cienie rozwiesza o więdnących rysach
geste minuty wlecze końcem wiosła


wspólnie wystawia na stół filiżanki
kolorem dobiera niechcący do pary
czerwony tulipan w butli po Campari


a potem tęsknie kremową sukienkę
na sofie układa tak formuje bufki
spóźniasz się zakładasz na nogę kolanko


jakbyś tam siedziała i słuchała lekcji
zraniona i głodna 
życia w szumnych portach


... Dawno w słonecznikach przez okno na wzgórzu
gdzie lekko stopami śpiewnie grzałaś ścieżki
przez morza za nimi prą kaszubskie kutry
niektóre zbłąkane u wybrzeży greckich 


niemą cierpliwość ma u siwych szyprów
ten krzyk jak igła na wzgórzach zielonych
i kształtów pewien niegdyś każdy przedmiot
bytu świadome tu szafy skrzypiały


jakby z przypływem puszczały korzenie
czy dziś za wodą ich magiczny żywot
jak im za kutrem ciągnąć pełne sieci
stamtąd na pokład pocałunki grząskie


czasem już martwe odrzucić do morza
gdzież te nasze z blatu w wiklinowym koszu
nie trafione w ucho przy tym maszcie z marchwi
wzajemnych dotykań zwilgotniałe gruchy 



A jeśli przez burtę jako pryz cie schwyci
zazdrość się kreśli prostą brzydką kreską
Ona, żeglarz lipcowy baśń o Amsterdamie


że tam ci błysną na straganach złote
kraby płaszczami i o oczach w słupki
potem ją stroisz w marynarki białe


złotym lampasem, w kotwicę Jachtklubu 
Ona o tym ci powie 
potrze kielich palcem 


zerwą się z krzykiem mewy na Rozewiu
drogi szukając do bajkowych drzwiczek
skrzydła zwierając kolejno. Kolejno


w bajce z fajansu w kokardzie we włosach
jest moc zaklęta gorzkie szklane pienia
już cie nie boli wcześniejsza natrętność


już wyleczyłem i pójdzie w niepamięć
jak dzień wczorajszy z zadartym paznokciem
nierzeczywisty dziś w szkołach pokornych


o tym już wiedzą matki od różańców
wieczorem parnym bieliznę zdzierając
bez tarczy w dłoni z książeczek śpiewanych
jak porter pamięć mroczy biodra księżyc


tam będziesz wątła. Kiedy dzwonki słyszysz
coraz dotkliwiej w szklanych długich nóżkach 
sanie po śniegu 
to koniki pędzą


to nagle w dłoni brzękają sandałki
nie o spacerach w cieniu piramidy
śpiewają kielichy 
i głośno płaczą kraby w Amsterdamie


Jasne kamienice schodzą w toń nabrzeży
i milczysz wstydliwie zapatrzona w sztućce
kiedy ona, bankier mówi w stu zawodach
mogla być rzeźbiarką, śpiewaczką rockową


każda minuta miarką srebra w szklance
może nie wysadzi wprost z pokładu z rana
Ciebie, co tak miękko czujesz Fragonarda


zostawi liścik w pościeli jedwabnej
obie splecione nie potrafię przestać
Czarna. Brzydka. Kreska


Ich prawo zmyślać patrząc prosto w oczy
Ich prawo z kurzu lepić nowy Egipt
Twoje pamiętać, bo nikną z Epoką
w nicość rozwieje, i Mirrę, i Ludy


Bywa, 
będziesz czekać dłoni na ramieniu
ściśniętej z troską 


O mój Amsterdamie
stygnie w butelce do brzasku tulipan
nim kolcem wbitym się słońcem zestruga




Lubie to. 62.



Komentarze. 42.





Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 19:48, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Post Sob 12:04, 18 Cze 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
VIII. Brama Biedronki





to świt minstrelu, czepia się mgła w sadzie
jeśli masz śpiewać, niech prosty instrument 
o strunach z wikliny i zielonych jeszcze 
na lipowej ramie
skromny tam konik na łące zaklina



polny
bo w rumiankach brzęczeć będą harce
zaklęcia w mlecze, i rozety skrzypów


a śpiewać trzeba jak na skrzydłach bzygi
w tańcu nad kwiatem mażą senne kółka
a że ona tańczy, błyskacie na przemian
po kwiat sięgacie, a nie żądlą dłoni


jak topić w cukrze madrygału skórki
z pomarańczy lukrem zatrzymać w zdumieniu
usta złotowłosej, i ciemne na wietrze
jedwabne sztandary tych nocy bezgwiezdnych
gdy zapachem skóry majaczy i miga
o rudym runie, ta najdziksza jeszcze
myśli o jednym, z każdym drżeniem uda
byś dłoni ciepłej jej zamknął
biedronkę


ale dalej śpiewać, a jeśli dokucza
zdradza i kłamie 
czy śpiewać pogodnie

a popatrz na nią, gdy klęka w ogródku
czy nożycami nie chwytasz jej w talii
z różą na wargach 
z kępka płci wilgotną
kiedy twarz odwraca, i w oczach uważnych
ile razy księżyc, już tam pękł przez ciebie


kiedy staje na kamień o majowym sadzie
niech będzie czereśnia, młoda, niewysoka
w słońcu gałązkę w włosy delikatnie
i szczygieł - widzisz ? - do góry się wzbija
w tym jej zdumieniu, nasze Jeruzalem
co jest jak ręka nieporadna dziecka
kiedy się w trawie z kobietą siedziało
ty kotem będziesz - mówiło zwierzętom
i było jak klocek w prostej układance
zielone swym kształtem wpadało do środka 
tyle mówiliśmy pocałunków tyle
że zostawały jak twaróg na brodzie



nie wszystko wolno powiedzieć poecie
i Michał Anioł w swych podniebnych freskach
palców nie zetknął, nie wspominał Dante
jak kłody spławiał, nurtem wiersza, Celan
spalone czaszki obrastają mięsem 
nie wszystkie świtu czekają w jeziorze
ciągle któraś o serce jak o wrota tamy
uderza leniwie błąka się w szuwarach
wiedział Kieślowski z jakiego my kruszcu
znał cienie w półcieniach, słowa 
do wytrychów


jeśli chcesz śpiewać, usiąść z nią na trawie
kochać, to unieść najwstydliwsze prawdy
niechaj czereśni w twoich oczach dosyć 
niechaj na twej piersi zaśnie dziecko z getta 
starzec bezdomny i brzoza strzaskana
wtedy ci piąstkę na policzku złoży
ciepłą, ostrożną, a na piąstce piegi
zielonym klockiem opadną do środka
jako na początku
na biedronce drzemią



Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 19:56, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
Post Sob 12:12, 18 Cze 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


Madrygał





w jakim języku o nas opowiada


to senne dziwadło z szafirowej ściany
jasnej w zmierzchaniu czy cieniem dwoistym
pośród obrazów czerń kształtów zatrzyma 
w tej bezimiennej fotografii wspólnej


kot się zadumał czy błyszczącej węglem
o cieple sierści przyjdzie mi zapomnieć
na szafie sczeźnie jeśli z białych ramion
w dłoni twoje włosy owinę na powróz


niech się tam kotu załka za spojrzeniem
zadartym podbródkiem mknę już wzdłuż katedry 
wolno układasz wargi w kropielnicę
lubisz ten przymus zwierania się w warkocz


cieniom się zdaje, że para wioślarzy
właśnie ci pszczoły wyczesuje z włosów
budzę te istotki w kasztanowych splotach
a obiecałaś wytchnienie skrzydełkom


to jest mówienie chwilą niepochwytną 
w błyskach źrenicy przez bezbronności barków
to między piersi znaków nawilżanie
nim je w dłoniach zamknę jako święte gąbki


zanim mi migniesz łydką przez powietrze
radośnie piszcząc spadamy oboje
o nogo grzeszna Stoffels w tym strumieniu
dołki w policzkach i koszula trzeszczy


koniec. Świecę zdmuchnąć. Nie nadsyłać listów
Gdzie woda łamie pocałunki szklane



Lubie to. 54.


Komentarze. 42.





Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 19:58, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
Post Wto 17:56, 12 Lip 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
IX. pieśń o morzach sargasowych




czy jeszcze skrywasz w sobie noc majową ?


czy zapomniałaś o tej wonnej porze
gdy wizgi miasta już cichną w oddali
w oknie otwartym przez skrawki chaosu
wrastając w cisze określamy kształty
stać się możemy na równi z ogrodem


z świerszczem o skrzypki w trącaniach bezwiednie
wieczór dopełniał swe sekretne dzieło
i bez w jaśnieniach w wilgotnych naparstkach
otwierał się do nas z wolna
marzycielsko


przez drzwi z ogrodu w samym płaszczu ledwie
przez bzy przemykał się twój bujny zapach
i bzy wilgotne zakryły cie falą
już stąpasz po plaży
z bzu pianą na piersiach


abym zobaczył w skrach miodowe oczy
księżyc w nich szpadą jęczące syropy
miesza 
zapala na czole 


boginko
Pogańska Pani na wysokiej szpilce


odebrać dziś muszę
w kąt torebkę rzucić
twoje stanowiska urzędowe moce


nokie. Master karty. Próbniki ciążowe
z kluczykiem Saaba małe, głośne szkiełka


czułe poodginać z ramion długie palce
w nich jego zapach
ostre kolce tarnin


usta przeciągnąć niebiesko
jagodą


a pan Przepastny, co ku szpadzie wiedzie
ugnie ci kolana
posrebrzy pośladki


do ciekłej magii w olejki różane
w pachy otwarte wonią majeranku


świecami
przepaść
odczyniona kręgiem


Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 20:08, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Post Wto 18:04, 12 Lip 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    



gdzie jeszcze wczoraj herold papierowy
w oczach Egiptem kreślił obietnice
i wrzucał zmięte złotka
po cukierkach


teraz ci sarnio ogromnieją oczy
czujesz jak skacze z sofy mój kot czarny
ruchoma kreska z sterczącym ogonem
majestatycznie trze się o brzeg szafy
mięśnie napina


pod sierścią brzęczące


płynie w w powietrzu i i lekko na szafie
w oczy ci patrząc liże miękko łapę
pomiędzy ostro sterczące pazury


Selim wie bardzo czekasz opowieści
gdzie Sargasowe chcesz przekroczyć morze
najpierw płaszcz powoli
skórkę z mandarynki


o wonny miękisz
o trącanie piersi


bo pamiętamy o tej krostce małej
borówce w różu maczanej z ramienia
ząbki zapuszczała jak zły kapelusznik
wczoraj swędziała 
a dziś ? 


popatrz ...
nie ma ?


już spokojniejszą pomiędzy morzami
powieść na sofę tam mamy kontynent
a płaszcz ?


spojrzeniem kręgi zataczamy
zataczaliśmy kiedy Ziemia płaska
Sargasowym płynęły żaglowce
od palca w ustach po wysoka palmę


płasko czy w bryle 
znajdujemy niebo


na piaszczystym brzegu odnajdziemy muszle
nie bój się krabów, co biegają bokiem
one się zwijają tylko w kontredansach
zaraz im z muszli zagrają bolero


ono kołysze
bo morze w około
bo strasznie ci spieszno w morzu po kolana
a ja na twej piersi chce malować rybę
najpierw ją chwycę zlęknioną i ciężką 


ciepła
ona będzie w żółto żywe paski
podłużne. Drgające w falującej wodzie
w bieli koralowców, błękit lśnień i granat 


o maści tej ryby śpiewają żeglarze


drżąca jest jest cała
ścisnę ciepły pyszczek
patrząc ci w oczy
i wiesz dobrze, za co



stojąc po kolana w ciepłym saragasie
czujesz jak palma wyrasta z podbrzusza
o tym jak tężeje gęstnieje i pęka
na moich zamykasz znikające palce
teraz cie składam w fale zapomnienia


a twoje łydki nade mną skrzydłami
wzniesione przy bokach błękitnego wala
kiedy się fala wzniesie i popchnie głęboko
ty smukłym obcasem skalecz dla mnie błękit


krzyk niech przywoła ten żaglowiec biały
tam w dzwon uderzę na kolejną szklankę
a my w głębinach w te głodne ramiona
tonąc. Koziołkując. Zatopieni w sobie


Ziemia jest pionowa
jak żółwie z płetwami 



Lubie to. 66.


Komentarze. 68.

Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 20:10, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Post Nie 18:02, 17 Lip 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

Sławomir Różyc. Sen o Arsinoe. Czeska Suita. Poemat    


Sławomir Różyc - Sen o Arsinoe
X. Brama Kwitnących Jabłoni




dywan ci rozesłać od samego progu
chrupnie miękko karmin po blaszkach peoni
abyś lekkość czuła gdy stopę zanurzysz
w tej kruchej szpilce na paseczki białe


przebudźmy kinkiety niech sypną po ścianach
niby obracany w czubkach palców diament
tym czystym światłem iskrzącym w sześcianach
tak jak kryształ błyska w długich skrzydłach ważek


w stąpaniu. W ciszy. W tej świątynnej misie
w chłodzie kulistych tam w mgłach pod kopulą
gdzie białe dłonie w dłoń kontredanserów 
z lękiem niewieścim składa światła promień


ileż w tych progach już żupanów lśniących
trzewików smukłych ze stopnia na stopień
z mufek panieńskich w rękojeści szabli
tęsknice, końcem palców, lubo szepty wplotły


zawsze to będzie nam ten czub chłopięcy
zmienność kobieca co miękkim szafranem
w opak pisana o śmiechu dziewczęcym
a czasem spod rzęsy też fasolką szklaną


znaczą lata jasność, kreślą też półcienie
bo nigdy krzywdy i ciemności dosyć
niesiona sennie z pszczelich brzmień organów
tam pod kopułą zbłąkanych nakarmisz


być może cienie mgliste to sylwetki
i dzień nam każdy uboższy od rana
bliższe, bo tylko pod kopułą tańczą
i w oczy patrzą, nie po to by kłamać


to ostania lekcja nasza Arsinoe
to dar kobiecy, to Stacja Karmienia
włosem błękitnym spłynie przez witraże
w małym skrzydełku zaświecisz kryształem


nie trzeba maluczkich obierać z ich kłamstwa
nie trzeba stukać w pokrowiec po skrzypcach
a palce pod stułą znaleźć przed ołtarzem
tam ich przebudzić spod rzęsy fasolką


bo są jak rozgwiazdy mrugające sobie
są jak dyplomy nauk o dyplomach
i więcej życia w witrażach kolebie
niż na ich twarzach barwnych kosmetykiem


dlaczego zwlekam, drobin gdzie ich nie ma
szukam po dywanie i długich ław rzędem
w jasnym orzechu, jak to u nas, patrzę
jego najbliżsi, twoi. Capuletti


czy cie nie zwiedzie ten chór na organach
śpiewaczki w wrzosach tenor w białym fraku
a może je przybrać pysznym piórem strusim 
czy akord na wejście nie będzie zbyt smutny ?


róże rozrzucone może przez kadzidło
powinny płynąć twe nagie ramiona
i pierś strwożona jak dobrze pamiętam
obok znamienia krnąbrny sutka śpioszek


niech On będzie jasny, i niech jego oczy
o innej barwie wiodą cie z Księżycem
niech ma odwagę rozmawiać z motylem
niech w jego jedwabiach składa przyrzeczenia


nas nie wypatruj spojrzeniem, nie szukaj 
my w cieniu nawy gdzie anioł czuwamy
ludki z kasztana kruchy piesek z chleba
byliśmy po to byś siebie poznała 


byliśmy z tego, co łatwo zapomnieć
i to się innym nie przydarzy wcale
cicho się wtulimy w gładki kark anioła
aby jego oczy wreszcie zmatowiały


ciepłe, smukłe palce złóż na męskiej dłoni
jak harfę, skrzydła, ma nad głową anioł
one w kształtach szklistych, piór podłużnych 
struny


aniołów maszt śnieżny
co do mszy nie płaczą
choć lot swój łamią na twych ustach
Ave ...



Lubie to. 65.


Komentarze. 83.


Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Sob 20:17, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 5 razy
Post Nie 18:05, 17 Lip 2011
 Zobacz profil autora

Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Forum Jump:
Skocz do:  

Wszystkie czasy w strefie EET (Europa).
Obecny czas to Nie 3:21, 19 Maj 2024
  Wyświetl posty z ostatnich:      


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB: © 2001, 2002 phpBB Group
Template created by The Fathom
Based on template of Nick Mahon
Regulamin