Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Z ławeczki na Plantach. Pieśni i ballady |
|
|
Sławomir Różyc – Jeszcze jeden mazur dzisiaj
a czemu odmawiać kul twych ciepłym palcom
primo sekret obły Balerino brzuszka
o udach mocnych na szyi dzwonnico
wiązana dźwięcznie kiedy umiem trącać
dalej ze stanika jaskółki dorodne
puszczać i gonić po sitowiu miła
chlupocząc w cholewach
śpiewać ci o lancy jeszcze nie zachodzić
słońce ci osiodłać
co ci w wargach wierzga
o rogatywki lisio my szwadronem
płoniem
o zapachach szklistych
Bazyliko
Lubie to 74. Komentarze 65.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Śro 20:39, 05 Lut 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
Nie 16:11, 28 Sie 2011 |
|
|
|
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Z ławeczki na Plantach. Pieśni i ballady |
|
|
Sławomir Różyc - modlitwa wieczorna
Znajdziesz w sercu moim z tej książęcej nuty
skruchę co pozwala biec nam obok słabych
oczy nazbyt jasne szarością przemywać
drobnymi nie dzwonić im lekko w miseczkę
Usłysz w snach ich wznoszą nad biurowców szczyty
unieść wkrótce zbrzydną dłoniom wymuskanym
na ostatnich skrzydłach bure wróble ledwie
ale czym ich karmić ? Nic prócz słowa nie mam
Lubie to 62. Komentarze 65.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Śro 20:42, 05 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
Czw 9:10, 01 Wrz 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Z ławeczki na Plantach. Pieśni i ballady |
|
|
Sławomir Różyc - pieśń i błękitny gauloises
w dłoniach złożymy senne chryzantemy
będą pasować do ścian za woalką
gdzie brwi opowiesz kreską
w kruchych cieniach
gdzie na policzkach burgund Tintoretta
burgund otwierasz
gdzie skrzydełka zaszklisz
będzie ćmą czarną ci tego wieczora
będzie westchnieniem
będzie kołysanką
O moja biedna
moja cicha Kirke
kiedy wciągałem na ciebie ramiączka
kiedy kropelki spod powiek jarzące
z drżeniem strącały już czarne skrzydełka
słyszałem mężczyzn okrytych rzęsami
usta ruchliwe słyszałem ich postne
pod skrajem sukni przybojem spływali
z każdym kochankiem smuklejsze kolana
i nasz papieros dzielony świtaniem
o maskę oparci gdzieś na pustej drodze
tam ciepłą dłonią we włosy ci wplatam
to pióro pawie ten księżyc lipcowy
Niech On ci będzie tym o ostrych rysach
nich będzie męski spocony i twardy
szorstki w twych palcach jako pień akcji
tam chryzantemę ty mi w usta wkładasz
Niech Ona będzie mi z ściśniętą garstką
biegnąca boso z lip parkietem ciepłym
a jej jedwabna koszulka w tej garstce
przykrótka zawsze w tych cienistych miejscach
Kirke.., lubię nadawać dziewczynom mityczne imiona ...
Lubie to 57. Komentarze 53.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 23:24, 04 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
Wto 18:20, 06 Wrz 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Z ławeczki na Plantach. Pieśni i ballady |
|
|
Sławomir Różyc. Pieśń do Wolności
czy do miejsc bez barwy odlatujesz w sobie
skwerów przechodnich w wydeptanej trawie
wśród starców brzegiem chybotliwej ławki
Czekasz
przyrzeczeń wiosną rozrzucanych ?
I cóż nam z tego że maluję błękit
wiotki on zawilcom był podarowany
Był
i przez niebo żadna z strun nie pękła
kiedy się wznoszą o porannych dzwonkach
może i szukają w łodygach oparcia
ale czy myślą o planecie innej ?
Szepcąca z farbą pośród gazet wielu
wyglądająca u starców w przelotach
gdzie Cie wznosiłem
skąd piersią trójkątną
liche złudzenia rozpostartym skrzydłem
gruchając w ciżbie przykryjesz
z wysoka
Nie chce Cie znajdować małą i bezbronną
chcę wspólnych obrazków
kuchnia niech się stanie
Chce młodzieńcze piersi jakimi mnie zwiodłaś
wywieszać do słońca wraz sierpniowym praniem
Kromkę zieleni w twych oczach bezbrzeżnych
wiatru po jabłoniach w dłoni niespodziankę
będziesz mnie gonić do ucha przykładać
nasze pudełko
ciepłe
z chrabąszczami
Lubie to 57. Komentarze 52.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 23:27, 04 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
|
Śro 10:32, 07 Wrz 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Z ławeczki na Plantach. Pieśni i ballady |
|
|
Sławomir Różyc. Pieśń o szelestach pokwitania
to, że się tak meczę zapisane będzie
w wazach twych staników na spocone gruszki
w zapiętkach zawiłych w supełkach na gumce
w biodra niech uwiera już w maju
przed czerwcem
a czerwcem ?
Gorzej, wyobrażasz sobie
koronki białe w pucharach gdzie piersi
co same się stroszą gdy syka pierś do mnie
z śnieżnego lśnienia z westchnień
po przełęczy
gdzie krzyżyk środkiem
gdzie pomarańcz gnębi
aromat błyska opaloną skórką
gdzie usztywniane po przekątnych szmatkach
foki leniwe śnią już długie
obie
gdzie się nie ruszasz a rybitwa skrzeczy
one falują w łagodnych mruczandach
gdzie harpun chybia
tam gdzie oddech świeci
przysięgam : Światło !
Wyobraź to sobie
Słońcem kipiące ostre po dwukopcach
sutki dochodzą i mkną gdzieś birety
potem tężeją to melasę kręcą
dyskiem Myrona mienią się po drugim
sutek łuk zakreśla tam
indyjskim różem
I co ja jawię ?
Że spokoju nie mam
dzisiaj się wzruszyłem majtkami w komodzie
jak żłobnik hafty oblekłem na skronie
po pokoju bredząc w deszczowe południe
telefony wtedy były rakiem czarnym
w dłonie kąsała kosmata słuchawka
chciałem ci powiedzieć w tamtej szkolnej ławce
kiedy z gumek jasne rozpuściłaś kitki
zieloną łodygą będąc jeszcze w pąku
już mak grzechotał
już zasnuwał myśli
i z okna w oknie twe nagie pośladki
jakie obnażacie pokwitaniem w kuchni
śmiejąc się furkocząc na okrąg spódniczką
wtedy zadzwoniłem
chłodny Zawstydzonej
w drżeniu kreton spłynął
między drobne uda
Lubie to 47. Komentarze 44.
"
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 23:37, 04 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Pią 16:45, 09 Wrz 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Z ławeczki na Plantach. Pieśni i ballady |
|
|
Sławomir Różyc. Kołysanka
chciałem Ciebie kołysać ponad gęstwą pokrzyw
tulić snu przylepkę w brzozowych koronach
po pniach białych nutki śpiewałem o morzach
przecież tam po korze bazgraliśmy sonet
wietrzyk nutki chwytał niosłem Cię przez wzgórza
w dłoni podług krzyża a w drugiej sopranem
palcem skrzydłem trzmielim przelatywać oka
gdzie nas Długonogi chwytał w pajęczynę
chciałem Ciebie łąkami ponieść w żywokostach
buzie fiolet smukli w drgnieniach snu przy rzęsach
tam w parzydle mechatym w sukniach jak tancerki
tam w swych taliach pokrzywy jak pagody trwają
gładząc gonty co z listków tam jeden nad drugim
cóż że ja Ciebie niosłem prosiłem wytchnienia
skoro życie dla innych hasłem czy transakcją
tam gdzie zdjęcia bliskich trzepoczą w ławicach
milczy część, co gdzieś znika, gdy części się zdaje
nam uchybić do kolan w ziemi zasypana
wiesz, że sen twój mi zawsze z ramion wystawał ?
ten rączkami to królik głaskany po uszach
wiecznie głodne to było wiecznie ufne w klatce
zaśnij, zbiorę na czesne dla Mrocznego Pana
a on cieniem rodzimym to z kątów kaleczy
bądź mi kiedyś duża i w prawach fizyki
mów cichutko a przyjmą życzliwie jak piegi
niosącemu Cie we śnie powiedz : Ziemia okrągła
jest na twoim policzku moim medalikiem
odciśniętym niechcący w tuleniach do piersi
sierpień 2011.
Lubie to 57. Komentarze 54.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 23:40, 04 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Pon 15:36, 12 Wrz 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Z ławeczki na Plantach. Pieśni i ballady |
|
|
Sławomir Różyc - ballada o Łysolku
w czwartek pamiętam że nieba półmisek
jednym końcem opadł od zachodniej strony
byli strażacy z najdłuższa drabiną
chlubą dzielnicy i od okna ciemniej
że możesz nie wiedzieć
ordynator mówił : Bądźmy dobrej myśli
bo nie takie rzeczy
dopóki można chusteczki się cisną
pomięte w szklance zręcznym origami
niby drzewka bonsai
majestatycznie ciągle gdzieś przy brodzie
po górskich ścieżkach wiedzie kontrabanda
to tam ciemną nocą pod chusteczki wiesza
wiśnie się skończyły na granicznych przejściach
ale na bocznicach gdzieś z hiszpańskich składów
garściami ze skrzynek poczuj jakie gładkie
ćma cichy przemytnik limonki podczepia
Proszę zamknij palce przyniosłem Ci jedną
Mówią mi wujowie : Ty najlepiej pracą
zajmij się wieczorem w bezsenne godziny
wymyślaj dla niej wesołe historie
a kiedy na krześle z siatką na kolanach
długo przetwarzam podręczne drobiazgi
jakoś zapominam niewiele rozumiem
widzę w głowie słodzik i mleko w kartonie
widzę czekoladę sypaną do kubka
bo to jedyne co uznajesz z cukrów
Ja wiem gdzieś jest Anioł i biurko ma białe
sączy czarną kawę bo trzeci dzień pada
sprawdził ekrany dotknął którejś z kresek
zmiennik w ekspresie filtra nie wymienił
w strumieniach kawy oczy twe niebieskie
niebieskie oczy po porannych toniach
Anioł je zmyka po jeziorach błyskiem
a tam powietrza już głodne sandacze
spojrzenia niebieskie chwilę pod powierzchnią
podpływają wyżej wciąż szukają drogi
spojrzenia rozumne wyżej pod powierzchnią
spojrzenia dotkliwe hiacynt potem chabry
spojrzenia proszące już mętnieją na dnie
W czwartek wspominałem Ci o tym półmisku ?
widzisz, ta dziewczyna, co machała do nas
kiedy z balkonu dorożki setkami
zwołując radośnie pod szyldy tych kawiarń
gdzie skrzypki grają nad czarnym Dunajem
ona wiedziała
bo szło na Poprawę
W piątek dziewczyna przy skrzynkach na listy
w klatce tak długiej że nie wiedzieć po co
objęła mnie mocno i mówiła : Uwierz
a stopnie na dwór miały gdzieś z kilometr
później na schodkach siedzieliśmy długo
dwa poranne cienie zgubione kalosze
ruszyliśmy razem przez puree z obłoków
gorzko tam nam było i mówiła : W dupe
dała Ci swój krzyżyk i wzięła za rękę
ludzie słuchali
nikt nas nie chciał słyszeć
Ja nic nie umiem o znachorów pytam
zasypiam czasem plącze się w kroplówkach
coś we mnie woła przez te cienkie rurki :
Masz spinki złote ma szorstkie mankiety
jesteś Taki czysty Taki staroświecki
książkę odkładasz na półkę z powrotem
przez biurko mankietem to krochmalem skrobiesz
i czego tam szukasz w jej kartach choroby ?
Choć raz spojrzałeś na zarys Jej ramion
piersi malejące paczki z dziką różą
dla mnie kwaskowe posmakuj do końca
żyłki na skroniach teraz już widoczne
mapę białaczki nie do wybudzenia
To było w sobotę w klinice pod Wiedniem
włosy to masz trudne wcale im się nie chce
odrastać w sierpniu bo maszynką znowu
włosy mokre kolki pragnąłem ich dotknąć
nagle słońca promień ten prosty ten płochy
co dłoni unikał aby Cie nie przekłuć
półmisek się dźwignął otworzyłaś oczy
Anioła widziałam ... - wolno białe wargi
Słuchał koncertu -- ktoś łyżeczką dzwonił
On jak doktor Rubin też nie znosi Straussa
Prosił przekazać, że musisz się starać
oczy niebieskie hiacynt potem chabry
Lubie to 35. Komentarze 54.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 23:43, 04 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Pon 16:53, 19 Wrz 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Z ławeczki na Plantach. Pieśni i ballady |
|
|
Sławomir Różyc. Pieśń śpiewana pod teatrem im. Juliusza Słowackiego
wczoraj się zasłuchał niepokaźny smutek
w ten cień po zaciszach gdzieś niesiony fiakrem
po kamiennych gzymsach szukał podzwaniając
gdzie jest taka ulica Moje Rozmarzenie ?
gdzie jest ciche śnienie albo gdzie kawiarnia
tam już łacinnicy w roziskrzone nóżki
sączą wina czerwone w kielich upinane
srebrzy księżyc znak cechu przy chitonach gładkich
że się czasem z oddechem płytko w gęstych biustach
z skrzypkiem wieczór krakowski wśród panien się słania
gdzie ponad stolikiem w lampach herbacianych
wiatr cną szepcze podpowiedź w zadarciach sukienki
już tam student spojrzeniem wielu bon lukrowany
pośród gumek zerwanych już karmiony łyżeczką
ja nie byłem obłokiem ja wcześniej istniałem
kiedy oczy zamykam nie pamiętam krztyny
z wiotkich cieni na ścianie piętrzące się w koszu
tutaj w piskach ulicy gdzieś tu rosły śliwy
znam wytrawne indygo jakim na brwi łamie
zapach piersi miąskanie jej pod skórką napiętą
ale tamto się gubi w powietrzu trącanie
kiedy słońce po brzegach topi listków blaszki
niby serca z sztambucha zachodzą na siebie
gdybym zebrał dzień jasno w pionowych rejestrach
sznury kłamstwem trzeszczące w dół złudzeniem życie
kiedy nocą dnem Wisły sumienie przeciągam
wrzeszczy dusza pijana czym bredzi ulica
jeśli wcześniej istniałem czy to ma znaczenie
pychę Sierpnia przybiorę a rozpoznam izbę
w którym kącie mrą buty kiedy kłamcy odeszli
gdzie się ława rozpadła a rzemień z niej zwisa
gdzie się sukno rozpierzchło kto sukno przepasał
bo dla jakiej Historii ten ścieg popełniono
że przed śniegiem nie chroni a wciąż prany sierpniem ?
Jakie bogi karmiłem oliwą z kaganka
aby nocą się ustrzec ich skrzydeł w płomieniach
Czy konopnym ściskałem gardła czyim zdrajcom ?
I pod jakie zaszczyty pierś papugi wystawiam
tutaj zbiegłem przemyślny z racji czujnych scholastyk
przytnę pióro od gęsi czy palcami po skale
wśród mamutów mam znaczyć kres cywilizacji ?
Czy na śpiew mój ktoś czeka dzwon swój wlekąc po rzece
Czy słowami mi tylko wzniecać nieład w sukienkach
Kto podpowie ulicę Gdzie powróci Sumienie ?
Jam poeta wśród rzeczy wystawiony jak obrok
Lubie to 28. Komentarze 54.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 23:45, 04 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
Pon 23:46, 19 Wrz 2011 |
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa). Obecny czas to Nie 1:54, 19 Maj 2024
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB: © 2001, 2002 phpBB
Group |