Forum www.miastonocy.fora.pl Strona Główna
FAQ Profil Szukaj Użytkownicy
Grupy

Prywatne Wiadomości

Rejestracja Zaloguj
Galerie
sinuhe, marzyciel niepoprawny
Zobacz poprzedni temat | Zobacz następny temat >

Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
www.miastonocy.fora.pl > Terminal tematow

Autor Wiadomość
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    


fraszka



zasiedla ten dom pan K., i zasiedla. Tacha kartony stare na poddasze. Jeden taki szczególnie
ciężki, zaklejony przed laty, ale potknął się na schodach Józef, i rozpękło. Posypały się pożółkłe
kartki z maszynopisami. Opowiadania, anioły jego młodzieńczych powieści. Jakie pisał dla
siebie, dla których kawał życia odkroił ...

na kolanach po nim brodzi, to równa arkusze, nigdy nie miał serca ich spalić z jemiołą
na wiosnę. A tu wypada mu taki staruśki zeszyt, zapisany drobnym, zielonym maczkiem.
Literki niewprawne, wyblakłe już i anemiczne

a tu cieniutki zeszycik ocalał. Z rymami. Przytulił Józef ten kajet do piersi. Myśli : A kiedy ja to
pisałem ? Dzieckiem ? Szkoda ich teraz upychać ponownie. Pomyślał .., podzielę się z kimś.
Ale kto
takie naiwniutkie wierszyki przyjmie

i przypomniał sobie o o Eliaszku. Bo fraszkę te napisał mając lat osiem, może dziewięć. Kiedy
to z K. było tak krucho, że jedynie fraszki mógł cichcem pisać. A jakby bardzo chcieć, to
mogłaby
Andziu, Eliaszka na tej fraszce poprawnej wymowy końcówek uczyć. Ale tak naprawdę, to
Józefowi szkoda, że raz na zawsze zapodzieje się, ta fraszka malutka



cztery wrony szpaczek hoży
wnet uknuły spisek nowy

nie uchowa szarak mlecza
gdy mu na kark skoczym z pieca

pianę wysiorbały chciwie
łapa w łapę w komitywie

wtem łasica – Straaasna sprawa !
Łaps po stole – rzecze żaba

głupie whrony i szpak młodzik
zgubił porter. Szpek gotowy !




następny jedynie dżemikowi może uda się wcisnąć. Ostatnio miała problemy w
dyskotece z protekcjonalnym traktowaniem jej przez grubasa. A wierszyk jest taki
naburmuszony feministycznie




Pleban manier uczył kurę tak :
moje proso, a twój kogut chwat

łyk plebani dziobnął gdakę w drzwiach :
księże jojki, na mej grzędzie Pax

kura z pieniem łbem o ścianę, zdrów !
biedna dupa, łyk z plebanem, Lud ?




ale ostatniego wierszyka nie uda się wcisnąć nikomu. Bo ostatni wierszyk brzydki jest.
A przecież tchnący taką skargą od tego cierpienia





w postronnym kopcu, zgadnij w czyjej słomie ?
wędrowna mysia pyrki sobie skrobie

nie znajdzie nas pocztomistrz, miękkostopa kicia
ani żaden Pan Jezus niezbędny do życia





Wink Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sławek dnia Sob 20:27, 10 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
Post Wto 3:13, 23 Mar 2010
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    

neofici i renegaci





kiedy pan K. szarpię ciężkie żelazne drzwi do carskiej fortecy , gdzie zatrudniony został niegdyś
w wytwórni pieczarek, wcale nie czuję się wolnym. Spełnionym. Ciekawym rześkiego,
jesiennego wieczoru szumiącego tutaj w koronach wysokich klonów.

zrozumiałe, Józef bywa ogłupiały w tej walce o odzyskanie higienicznego trybu życia.

Psychoanalityczka, pasjonatka raczej i dziewczyna A. sugerowała : Pompon ? Powinien
odzyskać rytm snu

w sobotę odzyskać swobody pan K. nie potrafi. Podobno to z uporu tkwiącego w nim samym.
Wczoraj zaplanował sobie bieganie. Spał około trzy i pół godziny, z czego półtorej, wytrwale
biegał. Dopiero się się napatrzył , co Józefa otacza w snach. Biało żółtawą mgłę mijał. Park
z gazowymi latarniami, gdzie pod ławkami, śpią mali ludzie z drewnianymi nosami. Ale
oni są przyjaźni. Ostatecznie należą do biegającego snu pana K.


twarz wyraźnie zarysowana przez błonę ściany poprosiła Józefa o przypalenie papierosa.
Razem obserwowali duża blado niebieską bańkę mknącą nad jezdnią. Przypominała sterowiec.
Nie przyjrzał się dokładnie pan K., musiał wyjmować z ust twarzy papierosa. Kiedy twarz
się zaciągnęła, to opowiadała raczej niestarannie. Ale Józef wiedział, że inni nie pamiętają
snów. To ich mechanizmy obronne. Nie wiedzieć, co się dzieje w snach

pan K. wszystko bardzo dokładnie zapisuję w głowie. Choćby nie chciał. I niesłychanie
trudno przejść przez sen Józefa niezauważonym. Bańka zaś pachniała rozwodnionym octem.
Świstała jak nieszczelny wentyl. Twarz powiedziała : Odwiedzili nas wreszcie
Zamilcz – powiedział Józef – jesteś moją podświadomością
Nie jestem, - odrzekła twarz - bo to jest twój sen biegający. Znikam

z za rogu wyszła ona . Była młoda w czarnych koronkach. Minęła Józefa wionąc
chłodem rozpaczy. Goździkami. Zdradziłam Cię – powiedziała – tak krótko cię znam, a już
zdążyłam zdradzić. Józef K. krzyczał za nią

Zaraz ! - krzyczał - Nie jestem żaden Chrystus, żeby mnie zdradzać. Nie pakuj mnie
w syndromy.
W żadnego Fromma nie pakuj - prosił - żadnego. Rozumiesz muszko ?
Zatrzymała się panna Diva w czarnych podzwaniających koronkach, bo czasem w snach
podkrada się jakieś słyszalne brzmienie
Nie Fromm, mój naiwny - odrzekła - I nie pośladki, które wysyłałam ci tyle razy.
Rozwichrzony samcze ...
pan Józef K. nie potrafił zobaczyć twarzy. Nie była to wina koronek. Dlaczego anioły
Józefa nie mają twarzy ?

Erich, to takie czyste brzmienie, Erich było jak wyszczerbiony kieliszek przyłożony do
kobiecej piersi ! - krzyczała w otchłań pustej ulicy. Ile było skargi w tym jej wołaniu. W dłoni
ściskała coś małego. Wstążkę. Figurkę. Może kawałek kolorowego papieru

zdradziła mnie – rozmyślał Józef idąc w mroku po mokrych liściach. - m Zrobiła to
z potrzeby serca. Teraz ma wyrzuty sumienia. Ale wkrótce jeszcze bardziej mnie
polubi. Stanę się dla niej bardziej zrozumiały. Takie są kobiety. Składają się z piersi
i pośladków. To już wiesz .., i jeszcze z duszy. Nie zapominaj Józefie o duszy. Dusza
kobiety przeciąga się na miękkiej lignince, łasa czułego słowa i dotyku

przez ten dotyk dusza, czasem zapodziewa się w sobie i biegnie za tobą z płaczem

bo kobieca dusza jest czarnych koronek dzwonieniem. Albo maleńką kokardka
wszytą w koronkowe majteczki ...

one zawsze mnie zdradzają, moje anioły – powiedział sobie pan K. A przez okna
restauracji widział przy spóźnionym obiedzie pracowników z trzech zaprzyjaźnionych
z pieczarkarnia firm. Nie wpadł na piwo. Oni tam ciągłe są - pomyślał

wszyscy śniący na jawie swój sen, siedzimy przy tym piwie. Mówimy głośno o wolności,
a prosimy, żeby ktoś się nami zajął. Nakazał. Miał gotową receptę. Głaskał po głowie.
A najlepiej założył kaganiec. Obrożę. Kreślił patykiem granice na piachu. Stąd
dotąd wolno

skamlemy

czeka nas poprawność polityczna. Społeczeństwo homoseksualne obojga płci.
A potem Szariat. Czy Józef będzie walczył ? Józef potrafi żyć wśród kobiet
zwolenniczek Patriarchatu. Nie oszukuj się Józefie. Znasz na wyrywki Clausewitza. Pokój
zawsze jest wojną prowadzoną odmiennymi środkami

musisz rozpoznać renegatki panie K. Będą je ścigać neofitki. Niczym rzucacze
nikotynowego nałogu bądź zwolenniczki diety Kwaśniewskiego, będą wytykać swoje
wcześniejsze przyjaciółki palcami. Bo to za mało rzucić petem o ziemię. Trzeba
być za to kochanym. Unoszonym na wyciągniętych rekach ponad tłumem

jeszcze feministki trzeciej generacji będą potrzebować pomocy. Musisz przestać
publikować wiersze Józefie. Kontrolować swoje wypowiedzi. Musisz przywrócić
rytm snu. Przecież światowego kryzysu nikt nie umie wytłumaczyć. Żaden
ekonomista. A noblista Tobin przewidział. Zrobili z niego w NBC czuba na cały
świat. Umarł jako czub. Wcześniej zabili Kennedych. I Martina Luthera Kinga. Chociaż
Martin Luther King i tak by zginął. Mówił do tłumów czysta poezja. Jak Jezus ...

dzisiaj będziesz grał w karty. W tym śnie. Zawsze potrafisz zainstalować tam dwie
rzeczy. Niech będzie stół i nocna lampka. Może dowiemy się jak mieszka

wiedziałeś o tym goląc się rano przed lustrem Józefie. Teraz jesteś po jego drugiej
stronie. Żadna Smażalnia ryb, żadne studio grafiki tam cie nie dosięgnie.
Żaden
przebierający się za swojaka motocyklistę ... Szef

kogoś czekają ciekawe czasy. Nas czekają naiwni.., bez wyjątków. Poznacie prawdę,
a prawda was wyzwoli – pamiętasz Józefie ? Powiedz najprostszą prawdę widzianą
przez wszystkich

... nawet bliscy znajomi nie podają już sobie ręki na powitanie ...






Cool Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sławek dnia Sob 20:28, 10 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Post Pon 13:42, 29 Mar 2010
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    


portugalska impresja



rano prezes zatrzymał Józefa w kuchni. Jeden z dwóch współwłaścicieli
firmy. Czarnowłosy niczym Argentyńczyk. Bardziej żywiołowy. Stanowczy.
Będąc dużo mniejszym od pana K. budzi respekt.

Samiec alfa przygląda się uważnie lewemu oku Józefa. Odstępuje dwa kroki.
Mówi, obserwując Józefa bacznie : Portugalczycy byli oczarowani panem ...

przychodzi chwila kiedy zdajesz się docierać do własnej tożsamości Józefie.
Byłeś ostrożny przez wiele lat. Ale poczciwy pan Józef K właśnie wymiękł.
Jeszcze się uśmiecha melancholijnie

Chyba mówi pan o jej żeńskiej części ? - ale jedynie zdolny jest potwierdzić
treść pozwu. Szef wybucha rwanym, demonicznym śmiechem. Młodzi pracownicy
nie trafiają szynką na starannie posmarowane masłem Łomża kanapki. Dzieje się coś
czego nie pojmują : Prezes prowokuje dobrodusznego dinozaura. Pan asystent od
spraw nieokreślonych bliżej, tymczasem stawia kubeczek na stalowym, długim blacie
tuż obok dużego zlewozmywaka. Sypie na wyczucie Kronung Jacobs Gold.
Zalewa wrzątkiem z czajnika. Starannie dobiera cztery nie utracone kosteczki
cukru w kształcie trefli ...

ale tuż obok pojawia się Halszka z sensowną szklaneczką w wisienki. Nie sposób
nie popatrzeć na Halszkę z gór. Halszkę ciemnowłosą, smukłą, w której oczach
szarych nieraz przepływa mgła znad turni. Niech tylko usiądzie kącikiem
na skórzanej sofie. Niech się zamyśli

dziś przez przez zwarte ciało kozicy przebiega jednak dreszcz. Po piegowatej
buzi rozpełza się rozbawienie, jątrzy już nieomal oczy, i szkli długie rzęsy

... Józefie, mnie same spojrzenia nie wystarczą. Ja sobie jeszcze lubię pogadać ...
zaczepnie wtrąca i przesuwa się za stojącego przy blacie stażystę, który
zdumiony patrzy na mnie. Czuje jej obecność nieomal na plecach. A jeszcze
szef tokuje : Całe przyjęcie wspominali , K

oo, Sophii, coś kwili pojednawczo w piersi. Ale asystent Józef K. odpowiada
Halszce szarmancko : Ależ ja lubię patrzeć jak Halszka mówi do mnie. Lubie
ten pojawiający się koniuszek języka niby u Beyonce. I teraz Halszka strzela
błyskającymi oczami. Pokazuje koniuszek w tej wycofywance już za ekspres do
kaw, a lodówkę, jak by to ucieczka między krzakami agrestu. Czyli - myśli K – cała
Górna Galeria wie. A szef niby się śmieje, ocenia ile wart jest basior, i czy mu
przypadkiem nie wydusi pisklaków

ach, to musiało kiedyś nastąpić. Uprzedzał Józefa jeden życzliwy komentator
wczoraj, że brak snu może odwadniać jawę. I jest to jak malowanie na jesionie.
Materiał pęka i w szparze pojawia się rzeczywisty błysk

pan K. zauważył Ją we wtorek. Ktoś miał przyjechać z Lizbony dopiąć
produkcję. Pierwsze ostrzeżenie przyznajmy, wychynęło z z zaciekawionego
oblicza Korsykanki Marcieline, gdzieś w połowie zeszłego tygodnia. Ale Francuzi
z natury są ciekawi i bezpośredni. Ona zaś wiotka , śniada, o udzie jak patyczek.
A Sophie jest dziewczęca. Nieduża o kruczych włosach i nosku w orzełka.
Usta wywinięte namiętnie oczy ciemne. Ciepłe. Niby wywar granatu jej zapach
niepokojący

zobaczyli się z Józefem od razu. Ona tym ułamkiem zwłoki w rozmowie,
przesłała spojrzenie, a kiedy mówi jej buzia nie jest jedynie okrągła i niewinna.
Jej wargi czynią się wymowne. Zachłanne. Jakby głębokousta, a a błona
wewnątrz ciemniejsza, wabiąca niewiadoma jaką obietnicą. Tak, że asystent
Józef K. zwyczajnie się zapomniał. Zrzucił sandałki. Włożył buty
i przyczesał
włosy woda zimną. Dodał kolońskiej. I krzyżowały się te spojrzenia
wzajemne szczodrobliwości do wczoraj wieczór. Bezkarne. Coraz bardziej
wymowne. Bowiem widzimy w sobie wzajemnie ostatnią nowa komórkę.
Film Tarantino o którym trzeba się utwierdzić również z tymi z Lizbony. Plastyk
widzimy nie kobiety. Zimowe opony

a kiedy tak stanęła przy ekspresie wzdłuż całej długości blatu patrzyli
na siebie z Józefem. Na kubki do kawy. Aż zaczęła drobić stópkami w miejscu. Zrozumiał.
Zatoczył okrąg lewą nogą po parkiecie.
Lewą dłoń oparł
na biodrze. Prawą wyprostował z opuszczona dłonią niby dziobem żurawia.
Czekałem. Nie liczył się czas. Czy ktoś nadejdzie. Zrozumiała. Stanęła wyprostowana
bokiem. Przysłoniła podbródek i usta wyprostowana dłonią niczym wachlarzem.

Opuścił dłoń na czoło. Zakreśliłem jej wczorajsza twarz na swojej. Potem
opuścił nieco czoło, aż jej dzisiejsze włosy opadną. Palce sunęły delikatnie
pod tymi włosami, a dochodząc przedziałka pochwycił je wyobraźnią,
między dłonią i kciukiem, odtrącał niesforne, jak Sophii to czyni

noc miał na palcach, kiedy znaczyłem powieki. Piwonie na wargach.
Kalię otworzył dłoń na piersi, odrzucił jak przeczytane strony na jaśniejący
dziś dekolt. Westchnęła głęboko. Potem paznokciem na kciuku przeciął
dolna wargę. Czekał. Krople krwi zebrała na chusteczkę. Powąchała
zachłannie i ze zrozumieniem czarnych oczu szepnęła : Flamenco ...

odwróciła się i drobiąc jak dziewczynka ratowała się projektem

pan K. nie wie, co z tego wyniknie. Nie wie jak bardzo zmieni się jego wizerunek
w firmie. Ona będzie pamiętać Warszawę z sentymentem. Nie jest dużym
i barczystym orłem. Nie jest pięknym i pewnym siebie sokołem. Jest małym
i płowym jastrzębiem, który czasem pragnie poderwać się nocą. Jednym
z ostatnich. Tym tańczącym ...







Wink Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sławek dnia Sob 20:26, 10 Kwi 2010, w całości zmieniany 4 razy
Post Sob 20:21, 10 Kwi 2010
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    



gorset


każda bajka wiedzie nas do swojego zakończenia. Dlatego właśnie lubimy z nimi obcować.
Posiadają swoje postacie dobre i złe. Zarysowane wyraźnym konturem po brzegach

w bajkach się za dużo nie myśli. Woła z nich do nas czyjaś niedola, krzywda
i niesprawiedliwość. Którą dzięki uporowi ktoś w bajce naprawi, i szczęśliwi będą dobrzy.
I z pyszna będą się mieli źli

znamy bajkę o Kopciuszku. Znamy też literacką bajkę o Grekach, którzy zbudowali
konia, żeby spalić czyjeś miasto. Kiedy przebywasz wśród ludzi na których ci zależy,
zawsze opowiadaj im bajkę, jaka dobrze znają

moja będzie o tych porządkach po Nowym Roku, o wyrzuconych choinkach. O przepastnie
pustych wreszcie szufladach biurka. Właśnie tam zawieruszył się mały kalendarz
z telefonami. Szary o wytartej miękkiej okładce, niewielkie literki, mieszczące się
w małym formacie. Uroda kalendarzy, gdzie po staranności pisma poznaje numery
przenoszone zawsze, i kreślone zamaszyście, niby cygańskim smykiem, nazwiska
domokrążców, których twarze tak trudno sobie przypomnieć

na samym początku Barbara i Robert. Z nim pracowałem, ją poznałem razem z nim
w autobusie. To nie była pozycja z tych wielkich miłości, jeśli już to instrukcja
kuchenki mikrofalowej. A jednak pasowali do siebie z tym okazywanym zaciekawieniem
czy czytałem Ptaśka. Czy podobał mi się ostatni film Jarmuscha. Czyli wszystko to,
co intelektualista według Gazety Wyborczej, powinien w danym dniu wiedzieć

rozmawialiśmy z Robertem tak do niej troszeczkę bokiem. Nie musiałem na nią patrzeć
po prostu ja znałem. Barbara mi ufała w ten przedziwny, jak się akceptuje nieznany
klon męża, jakim on czasem musiał bywać, kiedy na trunkowym Sylwestrze poświecił
więcej uwagi, w dusznym, ciasnym tańcu, na zatłoczonym parkiecie, jej kierowniczce Aldonie

kiedy powiedziała : Idziesz do nas, mam ciasto. Spojrzałem na nią z przeczuciem,
że będzie niebawem przy nadziei. Tak wyglądała, nieco się wypiętrzająca w niebieskim
paltociku, czy może kurtce na trzy czwarte,ale kolano rysujące się przez brąz sztruksowych
spodni, kształtne. Również drugie udo, wyżej dostępne spojrzeniu, smukłe

wyglądało, że Barbara zebrana przez to autobusowe siedzenie, gdzieś tak od pośladków
ku piersiom, jest kobietą na której śmielsze palce, zdolne są wygrywać szerokie
fortepianowe pasaże. Zaczynając w miejscu, gdzie u innych, moja rozmarzona dłoń,
omsknęła by się w przepaść, z wypukłości. Jednym słowem : Przepych

ale ona już o tym wiedziała wcześniej. I ja wiedziałem. Nie musiałem patrzeć.
Gdzieś to pojawiło się to jak wyspa w mojej świadomości. Tak jak jej ciasto. Jej pewność
o istnieniu jeszcze innej odmiany męża, tej bardziej smukłej. Niebieskookiej
i bez brody. Jaka niespodziewanie pojawia się ze światów równoległych

dlatego bez wahania przechodząc wzdłuż marketowych stoisk,on wygrzebał kawior, ja
cztery butelki wytrawnego mołdawskiego wina, o barwie przechodzącej z czerwieni
w róż. Ich nas zstępujących ze swych światów do niej. Zastępujących się wzajemnie.
Z innym uśmiechem czy spojrzeniem : Weźmiemy ?

jej przeszkadzało to najmniej. Byliśmy wzorem matematycznym. Funkcją. Która pojawiając
się przy niej, od dawna spełniła, niewiadomą równania.

potem nastąpiła iluminacja naszej galaktyki. Zależnie w którą z jej stron zwróciła oblicze.
Bo tam na północy, gdzie były pieniądze, asceza pieszczoty i akademickie zgrabne ruchy
dłonią, o zawsze wyprostowanych i złączonych palcach. A u mnie, ciepła bryza
południowych mórz, stąpanie gołą stopa po wydmach. A czasem też chodzenie
bez majtek. Skrywane naturalnie zielonym szlafroczkiem

otóż jaką była Beruber, nie dla niego, lecz dla mnie ? Wtedy, jeszcze przed stworzeniem
dziecka. Była inna. Ich rzeczowe rozmowy, ich kulturalne zadrażnienia się, bez brzydkich
wyrazów, z dbałością o składnie. I ja, od początku do końca metafizyczny, bo nie robi
się takich rzeczy przyjacielowi o jednym jadrze. Choć byłem potrzebny. A moje słowa
skakały po meblach. Śmiałe. Świadome swych zgrabnych grzbietów. Moje stawiające
sierść i bez składni. I zawsze jak jaszczurki zdolne , gdzie spojrzałem się wcisnąć.
Choćby za zatrzask sukni. Słowa zdolne przebudzić płód

a potem pojawił się bezglutenowy potomek Barbary. Robert zaczął powoli znikać markotny.
Żegnała mnie poprawiając jak zwykle szalik, ślizgając się ciepłymi palcami po mojej szyi,
stwierdzała, że : Mały jest u matki. Wierzyła, że jak kiedyś uśmiechem czy słowem,
zdołam przywołać to, po co nie umieli sięgnąć przez tyle lat

jeszcze niedawno wysuniętą stopa w kapciuszku potrafiła deptać bądź zadzierać brzeg
dywanu w przestrzeni moich rozstawionych nóg. Nie dotykając mnie wcale. Dotykała
spojrzeniem z piwnych do niebieskich. Rozwierała wargi. Na moje rozwarte

a potem patrzyła ze stopa wysunięta na ten brzeg dywanu. Włosy czarne lejące się
z ramion. Włosy zsuwające się na oczy. Ścierające ciepło i wilgoć warg

znałem te włosy. Odpowiadały zapachem na mój zapach wytrawny. Trzeba czasem
niestaranie domywać takie malutkie miejsce na karku. Aby poczuły twoja prawdziwa
woń. Aby się zachłysnęły tobą boleśnie i gorzko. Jak bardzo jesteś odmienny niż on

inaczej niż on. Czułem ją. Widziałem przez gruby sweter pod szyją. Przez zapięte szczelnie
pod szyja bluzeczki. Jej piersi napełniające się przy dziecku. Jej piersi tylko wtedy pachnące.
Wcześniej i później zwieszone płasko. Nigdy nie ciążące ciężko. Nie zaokrąglające
się na dole zgrabnie. W struchlałe sutki, co na nich zamykają się ząbki

wychodziłem, chwyciła mnie przez ramiona wpół. Było w tym trwaniu
tyle kruchej
kobiecej bezradności. Jej włosy pachniały piołunem; Pomyślałem, gdybym kupił jej
skórzany gorset ? Taki fantazyjnie sznurowany z przodu rzemykiem. Na kokardę.
Gdybym wciął ją w pasie. Zebrał jej muflonki w miseczki. Gdyby ją zobaczył na nowo jedynie w gorsecie

* tak często nękał nas nowymi pantoflami. Skórzanymi. Drogimi. Na obstalunek.
Bardzo w tym przypominał swojego ojca, kiedy tak chodził po pokoju i skrzypiał
nową skórą. Znosiło się skrzypienie - patrząc - na ten jego zachwyt. Bo jeśli płynąc
w gorsecie, by mu nową skórą skrzypła. Zrozumiałby jak bardzo chce do niego należeć ?

może by nie odchodził




Wink Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sławek dnia Czw 3:56, 22 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
Post Czw 3:46, 22 Kwi 2010
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    



Opowieść przedwigilijna



przystanek autobusowy jest miejscem gdzie gubimy nagle swoją przynależność. Jeszcze przed
chwilą nabywając buty zimowe w CCC, Józef czuł się żołnierzem korporacji. Wybrał ciemno
brązowe mokasyny za 149,90 zet. Jeszcze przy kasie powtarzał sobie, że należy oszczędnie,
nie należy szastać biletami NBP, bo trzeba zadbać o swoją morden, zanieść ją do chirurga,
prywatnie. Powierzyć pani kosmetyczce. Nakupić kremów i odżywek. Wcześniej upupić
u dentysty, niech sobie nie myśli, że może wyglądać na rozbrykaną. Zawadiacką fizys. Niech
wie , że jeden z szamponów koloryzujących będzie jej poświęcony. A, że to nie będzie już
jego twarz ? Ale kto może sobie pozwolić na taki luksus, mieć prawdziwą twarz w dzisiejszych
czasach ?



i tak spacerując po śniegu, ślisko. Wszerz i wzdłuż. Zrozumiał, że przemieszczam się do przynależności
domowej. Dobrosąsiedzkiej przynależności. Przynależności z Antyradio. Może nawet
imieninnowo rozrzewniającej jutro, jeśli solenizantka się odezwie. Jedynie na tym przystanku jest
Niczyj.



i kiedy pojazd się pojawił, natychmiast dostrzegł wyjątkowość tej chwili. Otóż on był zupełnie
ciemny w środku. Ciemna czeluść na raczej skąpo oświetlonym przystanku. Wsiadł Drzwi z piskiem
oddzieliły pana K. od niezdecydowanych. Uwierzyłem w numer linii 172. Zaufał swojemu
smukłemu ciału, i rzeczywiście prześlizgnął się przez ciemne sylwetki przy drzwiach. Znalazł
wolne miejsce, tuż przy oknie, twarzą do dwojga pasażerów naprzeciwko. Obok niego
pozostająca w cieniu wspólniczka. I z boku swobodne pole obserwacji, na rysującą
się w takimiż usadowieniu czwórkę.



pozostawił przyczynę zaćmy gdzieś za sobą. Pochwalił zapobiegliwość kierowcy, który w mocy
akumulatora upatrywał dodatkowego asa, na tej śliskiej, brejowatej jezdni. Oddał się bajkowości
zjawiska. Najpierw chłonął czarno szary obraz. Zarysy twarzy rozmywające się w cieniach,
to liźnięte światłem przejeżdżających samochodów z naprzeciwka. A kiedy pojawili się
na jednej z ulic głównych prześwietlił nas blask ulicznych lamp, ferie neonów. To wszystko
z trudnością wdzierało się do środka. Nie docierało głębiej, może na pół metra. Byli ciemnym
pudełkiem z geometrycznie rozmieszczonymi otworami przez które raziły ich
żółte, niebieskie
i czerwone lance światła. Bo one najwytrwalej nadgryzają ciemność



małe, czarne pudełko z robaczkami w środku. Ten pan kręcący się nieswojo to zapewne
Gucio. Obok okazała z ginącym różowym noskiem w policzkach, Pyza. Obok Piggy,
a zawdzięcza to operującej wokół nosa chusteczce. Jest jeszcze jedna uczestniczka
tej podróży do pętli. Na siedzeniach obok. O miłej twarzyczce blondynka zaczesująca się
w ścisły i upięty wyżej koński ogon. U kresu dopiero się okaże, 180 iluś tam centymetrową,
łanią. O sympatycznym buziaczku, nazwałem ją w duchu więc, Dżdżownica Magda



pozostał jeszcze Józef. Mrówka Z. Bo przecież dumny jest z mojego mrowiska. Ale na początku
walczył z sennością. Ciekawe, w dzień jakoś wszyscy się powstrzymujemy, ale w autobusie
przy wygaszonych światłach, każdy kto usiadł, zaraz zapadał w drzemkę. Pośród stojących
w bezwładnym kołysaniu też następowały nagłe wzdrygnięcia. Pyza ze skrzyżowanymi
rekami na piersiach, dłonie niknące gdzieś na biodrach. Pulchniutka buzia z mlecznym
podbródkiem. Pomniejszone polikami oczy. A przecież ładny zarys brwi ciemnieniących
w swych łukach uciekających od nasady nosa. Rzęsy długie, gęste, wywinięte do góry



badał Józef Pyzię spojrzeniem przez paltko. Jak to może wyglądać. Jak to się układa na niej,
zachodzi, jak to się oddycha. Kiedy nie jest takie zwarte i ściśnięte ramionami. Ile Pyzi spod
ramion spłynie na biodra ? I nagle, coś się zmieniło, coś błysnęło żywo.
Otworzyła oczy.
Trudno określić wielkość kobiecych oczu w mroku, jeśli głowa mości się głęboko w ramionach,
we śnie, a jeszcze wokół policzków stroszy się przypadkiem podwinięty za zagłówek kaptur.
Oczy były w ciemnych brązach. Nie, zdawało mi się, zamknięte



najspokojniej
przystąpił do oceny uda. Do wybornego kształtu rysującego się pod paltem. Ale przecież
musiał sprawdzić, musiał wrócić tą droga , jaką należy wybrać, kiedy kobieta nie wzbrania,
drogą przez środek , dla innego niech to będzie guzik czarny i błyszczący, rozpięty przez
nieuwagę, Józef to widzi inaczej. Józef inaczej czuje. I wcale nie jest łatwo wspiąć się płynnie
z spojrzeniem powyżej pępuszka.
Dalej pozdrowić prawą, a lewą pocałować. Zawsze całuje , bo pod nią jest serce. A potem
to już tylko Pyzi oczy błyszczące, jak przybój oceanu o sterczący dumnie fiord. Nie wiadomo
kto kogo pierwszy trącił stopa w kostce



ale Piggi nagle ożywiła się bardzo. Zmięła hasająca wokół nosa chusteczkę, położyła
niespodziewanie swoją ciepłą dłoń na wierzchu Józefa. Nie sądził, że jest taka gładka.
Że Piggy ma ten nosek kształtny , i nie więcej niż trzydzieści lat. Szepcze do
Pana K.
konfesjonalnie : Jak w Londynie w roku czterdziestym. Nie mogła tego wiedzieć. I akurat
w tym momencie, kiedy czubek damskiego kozaczka zawędrował gdzieś pod zgięcie
kolana. Zaciemnienie – dodaje Piggy. Odwraca się do Józefa. A kozaczek się zaplatał
gdzieś tam w józefowe sznurowadła. Tam musiała być jakaś klamerka

ale ta ciemność, ma swój urok, prawda – zachęca Pana K. Piggy. Drzemiący Gucio
odkleił się właśnie od szyby. Zapragnął sprawdzić godzinę na komórce. Niewielkie to światło,
ale zawsze światło. Ale wytrwali spokojnie. Narodził się między nimi sekret. Pewna tajemnica



otóż ten kozaczek trafił tu po przekątnej, pomiędzy Józefa, hakiem. Jeśli to była czarna,
wełniana rajstopka, sama łydka była nader szczupła. Być może to była gra cieni, kto zresztą
wie, jak się może nastroszyć paltko podbite futerkiem. Nie mogł się przyjrzeć, bo Piggy miała
oczy sarnie, i takie ufnie patrzące pod górę. A dżdżownica Magda osamotniona na tamtych
siedzeniach patrzyła na Pana K. na niebiesko, i szukała zrozumienia okiem na okrągło,
a jest to spojrzenie z tych , co dławią po przełyk



pomyślał sobie - to ci się śni. Musisz się obudzić. To jest jakiś koszmar. Fiński film o autobusie
z duchami. Ale buty mam. Paragon schowałem.



mówi Piggy – Moja babcia zawsze bała się bombowców. Zgodnie z etykietą damie nie
wolno w takiej chwili podsuwać trudnych nazw. I tak z tą myślą o Luftwaffe, zatrzymali się
na pętli Sadyba. I każdy się znalazł, i nie sypnął się ze swoja kwestią. Piggy pogładziła
Józefa po dłoni pierwsza. Gucio przekroczył przez nich zgrabnym wrzutem nogi.
Wstali blisko
siebie. Ciepli. Jakoś się Pyzia obróciła zgrabnie. Nie patrząc, a właściwie patrząc, jak Magda
wstaje, i wstaje wcale się nie kończąc, pamiętał trzymać stopę przy podłodze. Mocno.
Pociągnęła raz przez delikatność. Za drugim sznurowadło poszło



z uśmiechem przepuścił Magdę. Tak musiało być. Widać wcześniej zapisana już była
w gwiazdach ta kolejność. Piggy. Gucio. Pyzia. Dżdżownica Magda i mrówka Z. Tylko te
oczy Magdy z zapytaniem. Oczy szepczące : Muszę ci się dobrze przyjrzeć. Był za nią pół
metra, co przy spadkach w autobusach niskopodłogowych Ikarus, daje przewagę około
dziesięciu centymetrów. A i tak jej smukły młodzieńczy pyszczek zwieszał się nade Józefem.
Było mi niebiesko. I wcale nie krzyczał : I co ja poradzę, że nie urosłem. Mama dawała
twaróg, i nic nie pomogło



wracał dwa przystanki jeszcze w luźnym bucie. W poniedziałek Wigilia w pracy. Ciekawe,
co się wydarzy. A potem już bezpieczne święta. Tym razem to Józef się naje tych indyczych
udek ...











Wink
Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sławek dnia Pią 2:24, 18 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Post Pią 2:18, 18 Cze 2010
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    





biblioteka. Zaciszne nawy ludzkiej samotności. Ostatnie miejsce, gdzie można spotkać miłość.
Czasem pojawia się jakaś para szepcząca, wtedy większość zerka ukradkiem, skonsternowana.
Zakochani są tutaj jak bic maki w zaślinionych serwetkach. Bo tutaj jest sacrum. Samotność
na nas się kładzie chłodem zakurzonych tomów. Bo tutaj odbywa się wielki dil. Tutaj przychodzą
po hasz zwany miłość. Po crak sensacji i beletrystykę. Tutaj znajduję pośród półek sinsemilli filozofii




pan K. należy do dobrych hurtowni. Oferują nowości. Biblioteka jest dziś zapisem do złej lub dobrej
hurtowni. Zależy kto komu chce pomóc. Czasem od wyobraźni dokonującego zakupy. Ale Józef
nie odbiera uzależnionym towaru od ust. Nie odbiera im życia w którym będą żyli z rozdziału na rozdział.
Nie odbiera im pracy w firmach, w powieściach, gdzie się nic nie robi. Ubierania się w kreacje
o których wartości nawet kobiece pisma nie wspominają. Gdzie kobieta będzie słuchać wyznań
skierowanych do niej. I traktować to sobie lekce. Kobieta rozpisana w literki, czy czytelniczka
literki zbierająca ?




i tutaj, i tam, gdzie młody manager sprawdza nową wyciągarkę w swojej terenówce,
a przecież musi się zakopać na bezdrożach w błocie, aby mu pospieszali z pomocą, późno
po północy, pasjonaci z Bydgoszczy, a może z jakiegoś Ełku.



i tutaj, i tam, nie potrafimy żyć pełna piersią , nieprzewidziani w jakimś scenariuszu.
A jeśli nam wyobraźni starcza dobieramy sobie w przymierzalniach bibliotecznych zamysł
nieprawdopodobnej historii, która w błocie utaplana, ciągnie się kurczy, i jest za ciasna nawet
dla nas.




ale już tak scenariusz skroili spece od reklamy. Wie o tym pani w okularach, to ona będzie nie zwracać
uwagi na pocałunki. Przeprowadzi się do biura managera i całą sobotę i niedzielę będą podziwiać
jej kształtna łydkę w windzie. Ilekroć zadzwoni jej telefon na stronie 101, sprawdzi adresata i wyłączy
komórkę. Potem ukradkiem na stronę 7, gdzie winda się się otwiera na zarysowane pod sukienka udo



i tak się zamieniamy skórami na kilka godzin. Choć może uprzejmość tej pani na rogatce miasta,
pozwoli temu panu w ciemnym kombinezonie zawezwać pomoc drogową, pomimo nowej
wyciągarki.



kierowcy w przepoconych drelichach radzą sobie na tej drodze, napierając na wóz twardym
kołem. Ale my nie szukamy prawdziwego życia. Scenariusza szukamy z serii Upokorzeń



bohaterem upokorzeń ma być nasze życie







Wink Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sławek dnia Sob 12:00, 19 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Post Sob 11:59, 19 Cze 2010
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    





Skorupiaki.


marzec




słoneczna plaża palmy i bałamutny kawałek błękitnego nieba, tak piękny, że aż boli. Mimami zaś niezgrabne
skorupiaki przebierające szybko nogami, maleństwa szkaradne w swoich godowych tańcach, w krokach
tanga, zawsze bokiem, prawie że dostojnie




potem pojawia się pan w skórzanych rękawicach farbowanych na pomarańcz. Świetnie to się komponuje
na zdjęciach : skorupiaki w jego mandarynkowych dłoniach. Nagle dociera do nas, że plaża, ten beztroski
słoneczny piasek i niezgrabni tancerze, to część przemyślanej całości




zawsze się tak dzieje zawsze z nasza miłością, z naszymi po nocy snutymi pragnieniami, kiedy
zasypiając ze złocistym piaskiem pod powiekami, słyszymy głos syreni, tej jednej ...




tej błyszczącej nagą piersią na skale, łuskami ...




potem to wszystko ląduje w garnku. Na sitach. Na parze. Skwierczymy. Szepczemy drugiemu w sicie
jak nas okrutnie boli. Jak się rumienimy. Dochodzimy wypomadowani w aromatach jedynie właściwych
przypraw




jak nas układają po tym solarium na talerz życia, wsadzając w dzioba jakieś brokuły. Potem już tylko
zobojętniałych stawiają między kielichami o długiej nóżce, a wypolerowanym widelcem z dyskretnymi
inicjałami restauracji wyskrobanymi na trzonku




będziemy jeść – tak mówią. Jakbyśmy uczestniczyli w tym rytuale wszyscy. Uwierzycie w to,
tak lżej



i tylko tego nieba. Tego cholernie błękitnego nieba, żal ...




... co dalej Józefie K. ? Znikasz powoli chłopie ...





Wink Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sławek dnia Pią 12:09, 25 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Post Pią 12:05, 25 Cze 2010
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    




Urządzenie ( się )


nie chce się zastanawiać nad dzisiejszym moim zasiedzeniem w domu. Ale przyjemnie
jest się obudzić rano i wyrzucać sobie : Zaspałem. Mam prawo, bo odpracowałem
wczoraj swoja pajdkę, a w tej chwili należy poświecić najbliższe godziny kontemplacjom,
czemu najistotniejszemu ofiarować czas zasiedzeń moich prywatnych, aby nic nie robić



z pewnością nie należy psztykać urządzenia telewizor. Zrobiłem coś więcej,
wyłączyłem urządzenie przed chwilką. Zostawili mi je włączone domownicy
nieocenieni, abym uczestniczył w misjach tworzenia czegoś właśnie samorządowego
w Białymstoku, abym był czynniejszy, może żebym poszukał pracy, przez która unikając
zasiedzeń prywatnych, odnajdę się w pasjach, w integracyjnych sushi, i ustalę pełne
wartości relacje


ale ja ostatnio coraz bardziej nie wierzę w urządzenie telewizor. Bo to jest urządzenie.
A przebywający tam Gadacze nieustanni, nie przeczuwają, że już się stali urządzenia częścią


i jest tak jakby siedzieli w pralce. Wrzucali na wysokiej temperaturze jak leci, a tam wiruje się,
i wiruje, farbuje. Zachodzi i zacieka. Czyli raz jeszcze, i wyjmują później jakieś szare i jakby
brunatne. Ogólnie się na to mówi różowe. Albo przekręcając : Nebeskie. Miejscami zielonkawe


dlatego mają charakteryzatorów. Fluidy, żele i przeciw odblaskowe pudry pokrywają
ich ciała. A ty chłopcze naiwny pstrykasz to urządzenie. Przez chwilę nawet ładnie
wygląda i pachnie ci wspólną tajemnicą, to Gówno

bo dobrze znasz te relacje i płyniesz z wesołym prądem. Na pewno nie toniesz





Cool


Post został pochwalony 0 razy
Post Nie 9:46, 03 Kwi 2011
 Zobacz profil autora
Policja Biblioteczna




Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    





rewizorzy







mówimy tym samym językiem. Na co dzień z radia nam pyszczą wspólnymi wartościami. W Tele
to nawet mamy autorytety moralne. A przecież nie tylko ja noszę maskę na co dzień. A dzisiaj
patrzę w lustrze, odstaje



a może się je nosi na mocy wzajemnego uzależnienia, my nosimy swoje, a korporacje swoje maski.
Nie przypadkowo pisze o korporacji. Od jakiś dwudziestu lat pracują nad nami, wykształcają poczucie
winy na poziomie dziewiętnastowiecznych panienek ze stancji, ktoś nas pozbawia honoru i pracy,
a my czujemy się porzuceni




a przecież to są pasożyty, chwilowo władający poziomem naszego życia i krzywiący pokrętnie nasza
przyzwoitość. U źródła jest niby jakiś założyciel jakaś Gęba na ścianę w ozdobnych ramkach. Potem
połyka ich rekin albo inny trochę większy Leviatan. Nic od tej chwili do nich nie należy. Za nic nie ponoszą
odpowiedzialności. Marnotrawią tylko nasze nadzieje i lojalność




w tym kierunku zmierzam. Tak wygląda ich maska. Zachodni kapitalizm w którym bezczelnym bankierom
trzeba dawać darowizny z naszych oszczędności i podatków. Ostoja przyzwoitość. Opoka uczciwości
dryfująca wzorcami do swojego zdechłego już krewniaka, jakim był Komunizm




i dzisiaj zdjąłem z twarzy maskę Pana Józefa K. Dobrze mi służył ten bohater Procesu i Zamku. I powiem,
to była kreacja z wszech miar artystyczna, zbyt subtelna dla rewizorów którzy ja wzięli pod ocenę.
Na razie nie wkładam żadnej. Ostra i szczera znaczona dwiema lekkimi bruzdami twarz. Zauważyłem,
że w chwilach roztargnienia wszyscy mamy właśnie takie





mężczyznom dodaje to charakteru. Kobietom zmysłowości. A już na pewno kiedy mówisz lekką chrypką
po melanżu





Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Wto 13:50, 18 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Post Wto 13:48, 18 Paź 2011
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    




iskierkowanie.




Zacznijmy od zimy. Od związanych z nią uciążliwości. Kubuś obecnie pracuje w miejscu,
gdzie jest kilka małych firm.Świadczą one usługi osobom. Którym w naszych czasach
przypadła nieco bardziej suto posmarowana pajda. Może nie najciekawsze określenie
naszych właścicieli III RP, ale lekkości ani zadowolenia po nich nie widać. Elegancje
posiadaczy podkreślona jest zaś w tele różnicą pomiędzy stylem ubierania się
i noszenia ciuchów przez nich, a pannę Jolę Rutowicz



i ma tam nową koleżankę, Iskierkę. Ale trudno się dziwić Kubusiowi, żeby zima
nie pragnął mieć przy sobie tej Iskierkowej wiosny najwięcej. A skoro jest pachnąca,
niech też będzie najbliższa



ale zima ostatnio krępuje Iskierkę. Mówiła Kubusiowi w ostatni czwartek, będąc
na wewnętrznym podwórcu, oboje na fajku



- Wiesz Kubusiu, dobija mnie to przebierania, nie wiem jak się odwracać



- Ostatnio schudłaś trzy kilosy, chociaż nie wiem do czego cię ta
rzekoma strategia
zwalczania rewolwerów na biodrach może doprowadzić




- weź ... - kiedy Iskierka mówi weź, mówi to w własnym kosmosie, na pokładzie
własnego statku kosmicznego. Jest tam panią kapitan smukłą, o czarnych tlenionych
włosach, z połyskiem. Mruży starannie dopracowane rzęsy i przypomina
Egipcjankę.
Kleopatrę może, jeśli ta kiedykolwiek zwodziła zapachem norweskich balsamów
zatem na promie kosmicznym kapitan Iskry, system podtrzymywania życia przestawiony
jest na Dobry Nastrój. I jeśli Kubuś otwiera nagle śluzę na niekończąca się galaktykę
Rewolwery na biodrach, to niech uważa. Bo zimny kosmos niepamięci, może Kubusia
od Niuni, bezpowrotnie




- .. Widzisz Kubusiu jest tak przeraźliwie zimno i mama mnie dopilnowała. Muszę
nosić teraz takie grubsze galotki za krocze. Chyba się śmieją ze mnie, pokątnie





- Ale jakieś koronkowe, pewnie, Niut



_ Oj przestań. Grube są, może nie gryzą, i co mam o nich ci powiedzieć. Nie potrafisz
sobie wyobrazić majtek powszechnych ? - przekrzywia głowę, leniwie nawija włosy
na palec. Włosy które prostowała wstając wcześniej




- Jednak nie wyobrażasz sobie – mówi wyraźnie zawiedziona


- Potrafię, tylko jesteś inna kiedy zakręcasz kosmyki w palcach. I pewnie wtedy
wszystko cie drażni, a już na pewno postrzeganie powszednich majtkach


- Skąd wiesz ?


- Chodzisz zapięta. Zamknięta na cztery spusty


- Kubusiu jestem zapięta. bo wołaliśmy się na fajka, i jest okropnie zimno


- Pod Futerkiem masz dekolt, wiesz ? I on zazwyczaj jest wyeksponowany


- I mogę trzymać dłoń w twojej dłoni w te dni


- Możemy porozmawiać o prezentach z pominięciem działów tekstylnych - i rzeczywiście
chwyta Kubusia ciepło, delikatnie palcami za palce. Uśmiecha się figlarnie. I nie ze swoją
płynnością burzy palcami grzywkę. Dopiero przy gaszeniu niedopałków w jednorazowym
kubeczku, kiedy zbliżają się przez chwile skupieni do siebie. Szepcze :

Kubusiu, ale ty naiwny jesteś






Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sławek dnia Wto 20:34, 08 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Post Wto 20:33, 08 Lis 2011
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    




Sławomir Różyc. List do podobnych sobie



wkrótce poniesie nas tajemnicza siła


nie potrafiłem sobie odmówić napisania o tym do Was. Starannie unikamy
spraw
publicznych w zapisach naszych pamiętniczków tutaj. Nanosimy emocje.
Spontaniczność
nas niesie. Ale tak właśnie wyobrażam sobie widzenie mojej rzeczywistości kiedy
powracam do zdarzeń z przeszłości. Tutaj staram się, staramy się pozostać wierni
sobie, w miarę poprawni językowo, nieco tylko przyczesani w tym, co nas zajmuje




sprawy publiczne pozostawiamy instancjom propagandy państwowej. Co jednak
kiedy krzyczą do nas z szklanych okienek i z radiowych rozgłośni, ze szpalt gazet,
wydarzenia wymykające się ocenie. Kiedy chodzi o coś bardziej istotnego
niż sprawy publiczne ?




wbrew uciesze czarnowidzów wcale nie zapada nam się cywilizacja. Ona się przeobraża
na naszych oczach. I nie potrafią określić przyczyny tych zmian medialne
i prasowe
koncerny. Giełdy, banki światowe, mocarstwa czy Wspólnota Europejska




narody południowych wybrzeży morza Śródziemnego wyległy na ulicę w próbie
określenia siebie jako społeczeństwo, potwierdzenia czy relacje społeczne mają
jeszcze jakąś przyszłość, skoro nie chronią interesów większości. Niepokój o więzi
międzyludzkie jest tak rozbuchany, że sięgają do czynnego użycia siły wobec
wojskowych już teraz formacji państwa, zmuszając nas do zastanowienia się
nad słusznością konstrukcji państwa funkcjonującego w naszej cywilizacyjnej
świadomości w ogóle


jako alternatywa pomijany jest nawet islam. A przecież stanowi on odwołanie
do etycznego wymiaru i widzenia świata, tak jak chrześcijaństwo było takim odwołaniem
dla narodów Europy, Stanów Zjednoczonych, Meksyku i narodów Ameryki Łacińskiej
w XIX wieku. I jest to jakieś dojrzewanie przenoszące coraz skuteczniejsze metody
demontażu porządku narzucanego społeczeństwu przez władze konstytucyjne.
Zaczęło się od niemrawych prób w Grecji, a teraz kładzie kolejno rządy i interesy
rządzących jak kostki domina. I media sobie z tym u nas czy za Oceanem zupełnie
nie radzą, tak jak nie radzą sobie media obalanych reżimów, i nawet kompletnie
straciły na znaczeniu informacje telewizji Al Dżazira




piszę o tym, bo odczuwamy potrzebę pisania pamiętniczków w necie, wybraliśmy
sobie akurat ( ....). Piszecie, a więc czytacie, publikacje z uniwersyteckich prac
naukowych potwierdzają, że ta archaiczna forma przyswajania wiedzy jest najbardziej
skuteczna w rozwoju osobowości. Nie trzeba oglądać telewizji na okrągło, aby wyrobić
sobie pogląd, ze coś podskórnie pulsuje, i nikt nie kontroluje scenariusza.
Bo takiego nie ma




piszę, bo czytam bez cukru. Czytam nashinsona. thevizaualizę, makao, kjuik,
cheshirecat, golddige, kru, dzem , cami ... różne osobowości. Spojrzenia dojrzalsze
i kpiące. Ale one wydają mi się prawdziwsze niż ramy świata wciśnięte i odświeżane
nieustanie w tvn24




i wcale nie oczekuję potwierdzenia. Bo czujemy podobnie. A na ulice tam wyległa
miejscowa bez cukru z nashinsonem pod rękę, inni zaś oglądają to przerażeni
nie mogąc doczekać się instrukcji, a najbardziej reklam



bo kiedy powrócą reklamy, ktoś za tamtych będzie myślał nareszcie



tajemnicza siła nas niesie ...





Cool


Post został pochwalony 0 razy
Post Pią 23:27, 18 Lis 2011
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    





*****




prześwietralnie




trudno się zebrać w sobie i napisać jeśli przez nieuwagę włączymy sobie naszą
Ulubioną stację radiową



oczywiście dzień miał być pogodny i omieszkaliśmy kupić gazetę, zresztą ogłoszeń
tam o pracy mało, a i te pojawiające się dla tych już chyba resztka woli zapierający się
przed wizja grzebania po śmietnikach, takie nam tam oferują zarobki



rankiem zaglądamy z Kubusiem na badania kontrolne. Wiadomym powszechnie, że od dawna
nikt się naszym samopoczuciem a już zdrowiem w pracy nie przejmuje, i Kubuś fatalista
to jak najbardziej rozumie. Ostatecznie jeden z wybitnych francuskich filozofów
niegdyś stworzył pojęcie o tym, ze król francuski tak długo będzie lekceważył i poniżał
lud w swej szarej masie, jak długo jego możnowładcy będą mieli nadmiar rąk do pracy,
ale jednak badania kontrolne wykonać trzeba



zasiadł więc Kubuś w poczekalni na pobranie krwi w klinice prywatnej bo jak powszechnie
wiadome takie chętnie garną się do dzieł medycznie prostych, można powiedzieć wyjmują je
z zestawu, pozostawiając te zawile, ryzykowne, a już na pewno bardziej kosztowne publicznym,
finansowo niedożywionym placówkom publicznym, zasiadł aby odnowić znajomości



jakoś tak się stało, ze z wiekiem gdzie tak od trzydziestki dawnych rówieśników możemy
spotkać najczęściej przy morfologi bo już takie prześwietlenie jest zbyt na chybcika
i co tu dużo ukrywać wbrew przyjętej obecnie poprawności politycznej




dlaczego bowiem nie ma prześwietleń koedukacyjnych choć w zakładach pracy coraz częściej
propagowane są koedukacyjne toalety dla pracowników ? Zobaczyć tak siebie nawzajem
po latach i przełknąć te swoje wałeczki sadełka albo ich brak, już nie wiadomo co gorsze ?



i powiem wam nie ma w tych słowach żadnych zdrożnych myśli, bo jak wiadomo, komuna
czy kapitalizm w prześwietralniach drżysz, tam ziąb na okrągło



niebawem powrócimy do Kubusiowych rozważań bo właśnie wołają na nakłucie ..






Cool


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sławek dnia Czw 20:22, 24 Lis 2011, w całości zmieniany 2 razy
Post Czw 20:21, 24 Lis 2011
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    



*****




ozdobnik.




czego pragną kobiety ? ale dlaczego szeptem, zawracamy przecież najgorętsze prądy jaźni


pragnienia pierwotne. Kobiety .., każda ich rozbiegana cząstka, osobno pędzi na randkę. Potem sprawdzają ukradkiem
na przystankach czy majteczki przypadkiem nie trafiły do torebki



miłość, O czym szepcze miłość ? Kobiety pragną być pojmane ... ?







Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Post Śro 15:07, 11 Sty 2012
 Zobacz profil autora
sławek




Dołączył: 24 Gru 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

sinuhe, marzyciel niepoprawny    






czasami chwila pełniejsza bywa niż pełne wartości życie



naprędce bawimy się w sentencję Sławomir Różyc



Cool


Post został pochwalony 0 razy
Post Sob 10:57, 08 Lut 2014
 Zobacz profil autora

Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Forum Jump:
Skocz do:  
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa).
Obecny czas to Nie 4:15, 19 Maj 2024
  Wyświetl posty z ostatnich:      


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB: © 2001, 2002 phpBB Group
Template created by The Fathom
Based on template of Nick Mahon
Regulamin