Forum www.miastonocy.fora.pl Strona Główna
FAQ Profil Szukaj Użytkownicy
Grupy

Prywatne Wiadomości

Rejestracja Zaloguj
Galerie
Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny
Zobacz poprzedni temat | Zobacz następny temat >

Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
www.miastonocy.fora.pl > Sławomir Różyc. Facebook i inne portale społecznościowe

Autor Wiadomość
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    


Sławomir Różyc. Kroniki portowe.

I. Kryzys wieku średniego. I. Ciało.


W połowie sierpnia opuściłem ciało
ten łokieć Jutlandii skraje cieśnin ciasnych
już przy swoich zamszach w palcach na straganach
rozwlekli wierzchnie brodaci magowie


Czy wytrzymałe czy solidny brezent
czy gdzieś nie puszczają stare overlocki
- Czemu wy pod wieczór kiedy chętnych nie ma
przychodzicie w lombard kiedy lichy geszeft ?


Czy ja powiedziałem, że sentymentalizm
to wasze bieganie w snach pod sztandarami ?
Ja tylko ustalam czy kolana sprawne
w jakiej pryzów klasie pokrowiec zastawny
Potwierdzić czytelnie plecy. Ręce. Oczy


Umysł niestabilny - tak mówimy sobie
Pigmalion pod oknem przy drzwiach Michał Anioł
każdy ma przezwisko na szpitalnej sali
Byty astralne bez karty choroby


Obok Michał grafik wodnymi farbami
akuszer akwarel z ckliwym workiem sinym
bałagan wystawia pośród pozytywek
serce nakręcone nie tak dawno w Mławie
w odcieniach wątroby co nie słucha klucza


Już jemu tam Melchior dociągnie wierzeje
bramy niedomkniętej o gdzieś w chmurach klocek
poruszy sprężyny przy nowej zastawce
i się śmieje Michał - Laski może geja


A mag w adamaszkach z utrefioną brodą
wschodnimi zwyczajem mądrze obcych słucha
przekłada w dłoniach próżność obyczaje


Wczoraj srogo brewi jeźdźcy Tamerlana
dziś od Shacletona na małych konikach
czas przymarzł do szyby w szpitalnej oazie
może skrzydło bramy trafiło na klocek ?


Zna tysiąc dialektów tysiąc bioder hożych
co nam przed zaśnięciem tańczą po powiekach
A oczy przesłania gdy puszcza fastryga
kiedy przywiązują nazwisko do stopy


Nogami do przodu On na wiecznych nogach
pośród kóz karawan szuka po majdanie
kiedy w miękkie wdepnie brzeg płaszcza unosi
co też na straganach znajdzie na wymianę


Jest tutaj przez ścianę wielki bazar Persów
za oknem już późny listopad się śnieży
pod brodę spowici stare larwy w kokon
którym siostra Lusia poduszki strzepuje


Trzy miesiące razem - tak sobie dumamy
Tu gdzie czas drętwieje w wężykach kroplówek
I jest doktór Wilczur zmawia anakondy
wcześniej czy później zatańczą nam w żyłach


... niebawem niebawem w grudniową zawieję
wyruszą Persowie przez noc z tobołami
w śnieżnych pelerynach bo już sen nas morzy


... smukli Maurowie w piaskach na wielbłądach
białe kawki w słońcu z serc katarynkami
wyruszą Magowie w ciżmach i w koronach
w jukach ciche prośby Mam dzieci mam żonę


... wyrusza Magowie ledwie gwiazdka mała
w pelerynach śnieżnych Kogoś obdarować ...





Lubie to 98. Komentarze 53.





Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kup_mi_włoskie_buty dnia Sob 1:17, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 3 razy
Post Pon 11:56, 29 Paź 2012
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    


Sławomir Różyc. Kroniki portowe.
Komentarz z dziennika okrętowego. Popiersie Pigmaliona.




Dzień skwarny z sierpniowych zwierał Usta suszem
Wierzby w woniach złocąc już żeglują z Rutą
z łąki płatki niosąc Wietrzyk nie przymuszał
kiedy Kolor zmienią kiedy Liście zrzucą


tam do kostki Bauma do Szachownic barwnych
z Marmuru za bramą z sztuki kamieniarskiej
z Granitu w szorstkości sunie Pan z zaradnych
od kiedy szczęśliwym sponsorem w Lekarstwie


na włoskiej Podeszwie bez szkieł zalecanych
przez co drobne zmarszczki o zmierzchania zaćmie
Świat jego udziałem - kąśliwie mniemamy
spojrzy po Zatoce z powieki łaskawszej


o Fałdki na skórze przypadkiem życzliwe
a że dziś milczący marszczy niecierpliwe



20 czerwca 2012.




Lubie to. 93


Komentarze. 53.









Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kup_mi_włoskie_buty dnia Sob 1:19, 29 Mar 2014, w całości zmieniany 4 razy
Post Pon 15:21, 12 Lis 2012
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    








Sławomir Różyc. Kroniki portowe.
I. Kryzys wieku średniego. II. Kreacje




A było mi znośnie dzisiaj wołam Dureń !
ten pan w kapeluszu słuchany przez wielu
starszego rentiera syk gestykulacje
magiczne - Gdyby - w lustrach szafy białej



o Biel zawadzam jest potrzeba bieli
nieskazitelne skrywa obietnice
przez otchłań piasków suną karawany
Biel co się w łóżku jeszcze – Ja - nazywa



Niezastąpiony w tym odbiciu z muszką
skupiając na niej rzęsy dziennikarek
szpiczaste rzęsy jak sznury z bielizną
na obcasach długich między balkonami



a na sznurach grochy kadr z taśmy filmowej
obficie rzymsko rozwieszone sznury
białe czarne grochy z jaźni Felliniego
wierne pałuby wierne na rentgenie
co się w widmie twardym wciąż światu opiera



Rozprawia w ogrodzie z kieliszków upija
wytrawne absurdy wyczuwa ze smakiem
nieomal antyczne uwzniośla wspomnienia
znajdź to mgliste miejsce na tych mokrych zdjęciach
które nieustanie domaga się bajek



musując z wysoka że nieomal słychać
ważkość kredytów poręczeń i person
lekko zabarwianych skrzypcami z tarasu
w balecie wpływów w libretcie Znieczuleń
tam gdzie pigułki nie drażnią żołądka



Czy dalej czarowne dzisiaj się wydają
pośród kaszanki budzącej ciekawość
i w szmerze sukni lal co jej nie znają
czy jako nowość smakują z Chorwacji



minione żeglugi pana z miesięcznikiem
starszego pana na łóżku pod oknem
bujne dziennikarki ze zdjęcia machają
w obcasach wysokich bo z wydań lokalnych



Dekoltami wabią marszandów w apaszkach
skrobią nas za drzwiami łaskoczą za uchem
cisną spojrzeniami obok targu Persów
tam gdzie kropla z kranu drąży umywalkę
na cały szpital jeden hydraulik



Wszystko to skrzypce wszystko wyobraźnia
tam ramion rysunek tam na mlecznej ścianie
po gipsowo żółtych matowym odcieniem
jakby pod powłoką emulsyjnej farby
unoszę cię w palcach z dbałością o suknię



Której fałdy płynniej pośród innych lane
Której fałdy gęściej suwają po siebie
Której fałdy czujesz której wyszczuplają



Której pulchnej pragniesz w oczach ci pływają
setkami kijanek sennych po dekolcie
Podajcie baseny - wzdychają Maurowie



kijkiem ponaglając kijkiem nonszalancko
o kuper lepiony w sierść pustynnych kaczek
ślad płetwami po nich bolerem na piasku
rozkołysani w mgławicach przy garbie



Czy im też się marzy o ławicach złotych
z góry piaskowej wędrujące zbocze
co się przelewa w dekolt pulsowaniem
powoli leniwie o burtę musuje



O jeden dzień w słońcu proszę na Synaju
jeden w Dasht-e Kavīr w pylistym namiocie
O szal dymu czarny chociaż ognisk nie ma
znikąd w dymie płyniesz czółna roztrącając
po drodze mniej senne piersi dziennikarek



Nie szczędziłaś wtedy szminki na policzku
lepkie roześmiane kładąc algorytmy
papierowe trzeszczą w skórze pocałunki
zgłębiając paznokciem przy tym moje ramie



Czy wśród innych mocne ? Szpiczaste rzęsami
niby ćmy skrzydełkiem zataczały plotki
Jaki byłem ślepy na biegnącą patrząc
Okiem otwartym uderzając w szyby











>


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kup_mi_włoskie_buty dnia Śro 20:18, 29 Sty 2014, w całości zmieniany 3 razy
Post Nie 12:54, 25 Lis 2012
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny.    








Sławomir Różyc. Kroniki portowe.
Komentarz z Rejestru karawan szpitalnych autorstwa
Michała Anioła. Kardiologia.



Światłości się lękam na oścież ulicy
rozwartej życiem za otwartym oknem
lśnienia o chodnik w tej monecie drobnej
co się z słońcem toczy i z młodości krzyczy



w biegłości kroków nieświadome dziecko
za nim na jasnych błyszczących kolanach
przebiega przez jezdnie a na ławce z rana
ten żebrzący pijak piejący z sąsiedztwa



on z błysku butelek z garści niedopałki
przypala w drżących nieporadnych palcach
piwo z szelestem sięga z brudnej siatki
długi łyk pociąga z miną zmartwychwstańca



on boli szelestem i sutym beknięciem
że ma takie zdrowe to pijackie serce





Lubie to. 83. Komentarze. 43.






[b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kup_mi_włoskie_buty dnia Śro 20:43, 29 Sty 2014, w całości zmieniany 3 razy
Post Śro 20:22, 29 Sty 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    








Sławomir Różyc. Kroniki portowe.
I. Kryzys wieku średniego. III. El Canale Grande. Frottola.




Istnieje subtelność w kodeksach żeglownych
co uchodzi milczkiem w krajalniach szpitalnych
gdy materiał blednąc rozchodzi się niebyt
zwodzi się to ciało Czego z nim nie wolno
( I boskim Martini szprycować cytryny )

W Kapitanacie w dokach Serc bez śruby
( drobne ustępstwo w stronę Pigmaliona
który z nas stateczny w zamożności biegły
czym objawia Mądrość zdaniem siostry Lusi )

Wśród porannych pobrań wpinek do rejestru
z kim na USG portowi piloci ....
Spójrzmy raz pogodniej ! ( z oddziałów sąsiednich
spływa to co tańczyć winno pod skalpelem )

W przyciemnianych gładziach tam na wyszywankach
lnianych nieco sztywnych w intensywne kwiaty
w odcieniach chabrów z kropelką czerwieni
nieco jaśniejszej szepcze do nas ... Kawa ...

Siwym przez korytarz wzdłuż snuje się puklem
smoliste w dzbanku nadymając brzuszki
krągłe na powierzchni pyszniąc cicho szemrze
szkli się ślepkami i ma kolczyk w uchu

Chociaż drzwi domknięte czujesz tego dżina
w nozdrza się wkręca prawie na organkach
skacze po synapsach w banieczkach kolejno
zaklina mahoniem jednym z brzuszków pęka

Co nam po rozsądku gdy Jacobs przybłęda
na barwnym dywanie nas ściele bez czucia
kiedy własny język nieszczęsny posłaniec
aromat jedwabny zaciska na krtani

Stukamy do Lusi - Gdzie nas to zawiedzie ?
Za okno z skarbczyka toczy się Srebrzysty
Chyba wiem gdzie Księżyc – jeszcze trochę myślę
Przez Dzień upychany co dzień za pigułki

We wtorek Pigmalion połatany z zasad
becikiem z nimi w wieku niemowlęcym
zdaje się ściśnięty ale autorytet
dla siostry Lusi dłoń kładąc na piersi
rzecze do niej ... W roku 1364 ...

... Dawno to było morze ledwie nawy
zdołało odróżnić od potworów morskich
choć węże mesyńskie w sutych smukłych kształtach
zimniejsze były od kanciastych galer

Po wodzie srogo stąpała Wenecja
kto ją w cnocie przyjął tam z pewnością Betel
z frachtów kupieckich dźwigała do nieba
a nocą w księżycu niby Atlantyda
świeciła kryształem sznurem w srebrnych maskach

Czy pannie Lusi właściwym się zdaje
być prowadzoną korowodem na bal
wraz z uwolnionymi spod czepka loczkami
a w drugiej parze siostra Karolina ?

Lusiu może Lulu czemu nie Lukrecjo
niech cię nie zwiedzie krój piżamy w prążki
raczej na mundurze kołnierz koronkowy
zechciej dotknąć gardy w sposobnym żelazie

Cichym Płaczem Wdowy bywa nazywane
odkąd z Pisanim starliśmy ich w Anzio
a przyszłe blizny na piersi tamponem
być może jutro określisz na stole

Waltornie tamburyn skrzypce jak dzwoneczki
naturalnie wilgoć obleka nas z wody
ale już z kawiarni aromat kosmiczny
ale nam nie wolno, chociaż ? Figlem małym ?

( Kawy odrobinę ! Kaffy ze śmietanką !
Wspomóż wyobraźnie Mesopanditisso ... )

Była tam contessa z domu Della Scala
( Inaczej nie umiał dobrze że nie żona )
I tak nam się Tybalt przemieniał w Merkucja

My za nim troskliwie bezszelestni lekcy
malagi na stolik w srebrze i w kasztankach
ukradkiem z rękawa sypały się mamby
każdy z nas dyskretny i szczodry jak Merlin

I jak Marco Polo każdy świat opłynąć
mógł nie amatorsko ale tysiąc razy
z Lusi dłonią ciepłą z Sylwii paluszkami
krzepiąc płeć w fotelu substancją magiczną
poprzez serpentyny przez powodzie świeczek
będzie to możliwe ? Gdyby naparsteczek ?

Czar długo nas wodził tryskał w świetlnych racach
przy skroniach Lukrecji z błyskiem pióro pawie
ale Cyt ! o tym nie uchybić damom
dłonie się jeszcze w dłoniach kołysały

Cisi mruczący z ciepłym dżinem błodzy
biedząc się nad dożą nad zdradą contessy
zmierzchający Betel pośród chciejstw Genui
z słońcem klingi gasił w El Canale Grande




5 lipca 2012.




>



[/b]


Post został pochwalony 0 razy
Post Śro 20:41, 29 Sty 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    








Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny
Komentarz z dziennika okrętowego. Berenika 1364.




Jeśli w zmierzch z Maggiore mój oprawny żagiel
stawiałem łuk kreśląc to przecież z czerwienią
mleczem nazbyt żółtym w grzywy fali białej
sykiem słońc lipcowych krąg tarczy rumieniąc

ciemniejąc na wodzie z lanc morskiej latarni
mam żagiel cynkować wiatr po maszcie strzępić
jak sztylet w jej oczach po szybach kawiarni
warkocz po orbitach ostrą pik krawędzią

z bosą tnie łatwością saraband z igliwia
kogo lepkim w igły końcem stopy godzi ?
pochwycona w kostce już rozkłada skrzydła

w dłoniach czyich krojczych pojękując dźwięczniej
balkon genueńskim krzyżem piersi zdobi
Po to dom jej wzniosłem w gwiazd narzeczu Szczęście ?





Lubie to. 123. Komentarze 51.





Wink


Post został pochwalony 0 razy
Post Śro 20:48, 29 Sty 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    




Sławomir Różyc. Kroniki portowe I. Kryzys wieku średniego
IV. O badaniu EKG i dzwonach św. Franciszka w Sienie.



Posłuchaj siostro o małej ćmie w chmielu
Posłuchaj wpatrzona w kreskę na ekranie
Ciepłym mi rysuje świat pod powiekami
Rytm serca wznosi z lotnią popielatą


A impulsem znacząc żywe za rzęsami
Po drucie pnący gęsty chmiel się puszy
W pięcioliniach pulsu spada oprzędnica
Już czułkami szyszki zlicza po czuprynach


W motylich gildiach jest z materii pieszej
Puchatym knechtem w tarcze obwieszonym
Stworzonym z tym wdziękiem pilnym rzemieślnikiem
Któremu karmaniol odmówiono stopom


Ale i on przecież u początków w liściach
W radosnym zachwycie bywał podwieszony
Kiedy puls się wznosi ćma z trudem po sobie
Wachlując wiosłami z skrzypem pióra składa


I ona żeglarzem brzegiem zgrzebnej szaty
W naciągach oddechu z bólem pnie się w górę
Wśród naciągów w chmielu roztańczona w drutach
Jej smukła figurka obleczona w habit


A świat co ranek mijany w pośpiechu
Tak zachłannie chciany że w wiosennych strugach
Błyskiem nam magnezji kiedy mocne dłonie
Przez ciało jak szpady pędy dzikie wino


Dziwnymi zmarszczkami ustala po twarzy
Z pędów wokół oczu rozrasta się drzewo
Ale ciemne wody zawsze pod korzenie
Tak wyglądamy kiedy po nas piasek


Podmywa rzeka z policzków usuwa
I czas jedyny nagina jabłonią
Liście zielone rosną w nas do środka
Każdego ranka słyszę apokryfy


Człowiek jest światem który się przemieszcza
Posłuchaj magister biała przed ekranem
Rzadko się zdarza by świat ująć w ręce
Kiedy upada i ujść z nim przed sobą


Każdego ranka obnażam korzenie
Co w dłoni dziecka niegdyś nierozważnej
Na ćmie chwytanej pyłkiem palce mażąc
Po jej płóciennej tęsknocie do światła


Bez znaczenia była zmierzchem w tym wspomnieniu
Tam gdzie nadal lekko nam w podskokach zdrowo
Powróci - Wierzymy ! - z istniejącej strony
Powraca stoimy w pasiastych szlafrokach


Jak ćmy watowani w barkach wśród bieganin
Sztywni Omijani Przyprószeni mąką
Bliscy obłędu wierzący w proporcje
Istoty spisanej kosmicznym okręgiem


W wypadach na OIOM po karty szczęśliwych
Pewnej bizneswoman uciętej przez pszczołę
Pewnego idioty który szarpał żonę
Wytrzeźwiał i z łóżka gdzieś zniknął z cewnikiem


Data rozmaz tętno morfologia moczu
Czas składa wartości w kod elementarny
Wystarczy chore zamienić w wspomnieniach
Musi być to miejsce na granicy światów

Futerał po flecie w pustej szafce Ciemko
O tym ci mówimy co dzień drżeniem dłoni
Wstrzymanym oddechem tutaj na leżance
Wkrótce dwunasta i na msze uderzą


W naszych obliczeniach w dalekiej Toskanii
Małą w futerale do piersi przyłożę
Chłopiec z sandała znów wytrząsa kamyk
I widzieć będziesz równe bicie dzwonu





Idea


Post został pochwalony 0 razy
Post Śro 20:21, 05 Lut 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    






Sławomir Różyc. Kroniki portowe I. Kryzys wieku średniego
Komentarz z dziennika okrętowego. Szklane pawilony




niech kropla ogrodu znów wyrówna tętno
pień naszego Domu wpisany w czworobok
nim weneckich stiuków w hallu dotkniesz ręką
stań w spłachciu hortensji najpierw granatowo



pnie się dereń kredą pod magnolie różem
a my przed deszczem w świat okien zielonych
z śmiechem wokół baszty szklane pawilony
gdzie ogrodu wachlarz po ścianach tonsurę



gęstością hortensji kładzie na niebiesko
gdzie kreacje z kukieł w figlach przymierzałaś
piszcząc w gołych bojach w sukni Manon Lescaut
biodrami w egipskich sennych przeginaniach


wleczone po ustach winem powolutku
gdy z nami sypiały twe pantofle w łóżku





Idea


Post został pochwalony 0 razy
Post Śro 20:55, 05 Lut 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    






Sławomir Różyc. Kroniki portowe. II. Kolchida.
I. Wspólne modlitwy ze św. Sebastianem. Perła.




mięciutkie twarze mamy jak w wafelkach
śmietankowe kulki choć słońca niewiele
mysi powszedni już lat nie dźwigamy
choć włosy po nas czarne rude siwe


a co czujemy jaki w nas zakalec
gdy wspominając obracasz w kobietach
jak w dłoniach księdza spocony różaniec
każdą z nich pestkę w szkarłacie arbuza


a w to wgłębienie na zasłanym łóżku
gdzie zwykle słucha nas młody księżulo


opada Sebastian chwilę przed zaśnięciem
czerwieniąc małże tak jakby do drzewa
przybity palce wkłada w owoc rany
i o to tchnienie rozumiemy więcej









Cool


Post został pochwalony 0 razy
Post Czw 6:07, 06 Lut 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    




Sławomir Różyc. Kroniki Portowe II. Kolchida.
II. Studium palety barw Jacopo Tintoretta.




o wpół do pierwszej gęstnieje firmament
dotyka nas z okna długie światła z jezdni
rześko im po deszczu ścigają ostrzami
srebrząc po ścianach smuklej nocy rzęsy


a jeśli z którąś w pociemniałej szybie
splecie ramiona ponad granat włosów
Noc wyczekująca pantofelkiem zgrabnym
na wczesne skrzypiec takty wśród saraband


ruszy bezszelestnie lekko z nią na piersi
czuję suniesz nocy pod dłonią Jacopo
malowana w czerniach jak on by pociągnął
wyniosła w fiszbinach reflektorów lśniąca


wyciągnąć ręce byś z krążeniem ciepło
wzeszła mi po dłoniach infantko Cornaro
miękko cie doczekać w słońcu nieco w atłas
otuloną w szmatki wśród cytrusów z Cypru


o wpół do pierwszej bywam mniej ułański
bez notebooka giełdy w piżamie na spusty
zasłuchany w ciszę jak księżyc bez siodła
jak siostra Lukrecja puszczona na popas


cicho z korytarza w przyciemnianych bielach
światła z aut jej kibić kreślą szpady szybko
cień piersi po łóżkach przepływa gondolą
z trzeszczeniem wioseł zapach włosów za nią


czy znajdzie fiolet w poobiednich oczach
czy pisk przywoławczo nie przechodzi w dotyk
pośród nieruchomych węgierek na łóżkach
nie domknie dzisiaj powieki palcami


jeśli rzeczywistość okolić spojrzeniem
gdzie dzieci rankiem z chusteczką na głowie
spieszą z łopatkami krzepione przez babcie
masywniejszy zamek od innych zbudować


my jak jastrzębie na tej z żywych planet
zmierzchem jak ręczniki nie zebrane z plaży
głośni pod księżycem w optyce oszczędnej
na ile jej starczy zza okiennej ramy

dalej nad swym Cyprem ponad gorzkim morzem
wcześniej zaradniejsi choć bezradni z czasem
dalej nad rozsądek w czerninach oddechu
bo księżyc nad nami wyżej tapla fiolet


umrzesz jeśli życia nie pochwycisz w szpony
sztywne z towarzystw zlecą się anioły
zawrócą sprzed redy zgodnie z pogróżkami
abyś smakował dobrodziejstwo polis


zmilkniesz mi ubędziesz w groszku bez ogonka
który porzuciłem w trwodze pod łopatką
o tym nasze baśnie zagrzebane w piasku
kto pod sierpem nocy wyschniętą jaszczurką


wczoraj mi szeptały nasenne panienki
odkładane z spodka co dzień pod poduszkę
w skafandrach perłowych powlekane krągło
o jakimś wyborze – me damy w lateksie


bo kto czytać będzie i czy z geometrii
polubi okręgi wykreślać w przyszłości
słowem może cyrklem wyznaczając przestrzeń
o tym Czarnym kącie zwykle milczy okrąg


maczkiem ci to skrobię o życiu z dystansem
jaki wobec siebie ma osoba światła
abyś po upadku jeszcze wierzył w słowa
jak stroiłem dąsy gdy inni upadli


źle mi tu i obco moja przedsiębiorczość
nie potrafi tupnąć szpitalnej pańszczyźnie
szczypie siostrę Sylwię odmawiam kompotu
z nudów wymyśliłem badania gastryczne





Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Post Sob 16:00, 08 Lut 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    







Sławomir Różyc. Kroniki Portowe II. Kolchida.
III. Nocne rozmowy z Królem Olch.




Czas po korytarzach wodzi nas na wózkach
aluminiowych sennych mija z wdziękiem
Kim jesteś ? - pyta - Przestałem odczuwać
Jakbym drzwi zamykał jakbym życia więcej
- Podkradał Ciszy ?
Wygodnie. Od środka


- Co robi Michał ? Słyszę skrzyp ołówka
Rysuje twarze
On mnie nie dopuszcza


Rozwiesza twarze bez nakrycia głowy
jakie zasiedlały na tej sali łóżka
Usta mówiące nozdrza rozświetlone
cieniem w tych bielach na kości jarzmowej


- Szkicuje profilem ? Nie kryguj się ze mną !


Bo jesteś Ciszą w czepku z jakimś paskiem ?
Kinkietem Nie wchodzić nad salą przeszczepów
Michał wtedy mówi Ktoś będzie szczęśliwcem
A ja nieszczęściem ciała bez osoby


Światłem powiedziałeś co to za sakwojaż ?
- Słońcem promyczkiem jednym z waszych dawców




Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Post Sob 18:59, 08 Lut 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    









Sławomir Różyc. Kroniki Portowe II. Kolchida.
IV. Kaplica szpitalna.




Jednym z piękniejszych jest nasz Bóg szpitalny
chociaż z bólem uszu w tych ciągłych przeciągach
w kapciach nazbyt cienkich na awarie w windzie
kiedy ona rusza to skrzeczą demony


mówią o Nim umarł bo kocha rybaków
mówimy poczeka bo niezły z religii


w mszalnej szafce księdza w ciszy z laminatu
przy białym obrusie w Piśmie jakby mniejszym
w miękkich okładkach gdzież mu do premiera
ten sumienia zbawia humorem z kreskówek


Ojciec nam światełkiem z peronu Pod Cierniem
a tam pulpit krzesła prawie jak w przedszkolu
swoje trudne dzieci w trudny elementarz
aby znać Początek prowadzi przez koniec







Wink


Post został pochwalony 0 razy
Post Sob 20:50, 08 Lut 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    





Sławomir Różyc. Kroniki portowe
II. Kolchida. V. Ooo Papusza ...




Powiedzcie mi skrzypce po sprężystych trawach
do dłoni przyległe z lipowej gałęzi


iskrą utoczone żeby za taborem
z bazylik za sercem cienko pośpieszały


w noc uniesione jako Rom zadziera
aby smykiem w chmurach wiatry poprzypinać


jest krew są oczy warzywa w kociołku
za tobą biegnące łydko wśród wrzosowisk


bo za tym smykiem po wierzchu jest szelest
jabłoniami miększy ten z zieleń modrzewia


a myszki pod spodem wciąż pyszczki smuklejsze
krzywo smykiem ciągniesz to o ranku siwe


Oj ! drylujcie struny k nam w śliwach wysoko
może ktoś ich czeka o ciszy niewolnej
daj oddech po piersi struchlałej przez okno


przez jęzor płomieni z sykiem żeglowanie
przez stopy bose w popiele tamburyn


umierał lekce wątle podzwaniały
jeszcze raz po strunach podbródek chowając
po kołnierzu blado jego narzeczona


i Śmierć nie pragnie być sama za kosą
wysoko tkliwie przez szczygła gardziele
niech się to nam księga w atłasach otworzy


kiedy już nie dla nas marzenia w reklamach
acz wiosenny napar wprost z szklanki wysoko
aby kroplą wódki mogiły wyszczerbić


niech one potem wciąż migając obok
szepczą imiona po butlach świeczkami
że pamiętał w tęczach kotylionem tabor


po mnie Przyrzeczona stoi sutkiem krzycząc bladym
przy tobie dziewczęta o nietkniętych piersiach
sypiąc je po piasku płaczące tańczyły


jak wyśpiewać imię twoje na rozstajach
kiedyś syty wołał tłuszcz zlizywał z wargi
komu rozdać dobroć kiedy życie krótkie


pędziłoś wplecione bzami przez paciorki
przez mleczy rozety jako Cie wysłowić
Kim jesteś ? nie słyszę a w ostatnią wiosnę ...


zostaną po nas te knowali dzwonki
Śpiewaj póki możesz śpiewaj bracie Głośniej !
Imoina spisane wartko w romskich skrzypcach





Smile


Post został pochwalony 0 razy
Post Nie 6:05, 09 Lut 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    






Sławomir Różyc. Kroniki portowe
II. Kolchida. VI. Dwudziesty koncert fortepianowy




Stroić nam trzeba brzeg bolesnej nuty
w kłosach ze złota co sypie się w rany
co dźwiękiem w piersi i skórę otworzą
otwarty palcami j Mozart w zimną ścianę
cichutkie skrzypce nutki jak fasolki
turlane po skorce jeszcze się otworzą
pnączami lekko prosto po klawiszach
i będziesz jaskrem i będziesz sumieniem


to będzie trudne dzięcz im
znają prawdę




Smile


Post został pochwalony 0 razy
Post Nie 6:07, 09 Lut 2014
 Zobacz profil autora
kup_mi_włoskie_buty




Dołączył: 21 Lis 2011
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Sławomir Różyc. Kroniki portowe. Liryczny poemat szpitalny    






Sławomir Różyc. Kroniki portowe. II Kolchida
Komentarz z dziennika okrętowego. Ela karowa.





pasł bezruch złudzenie światłem elektrycznym
rysy w wieczór długi w twarde kruki chyże
cień dłoni przejmował czarnymi dziobami
kolejny pasjans już Michał wykłada


czas minionych królów nazwał po imieniu
który z nich nas przetrwa w swym płaszczu sobolim
kruszec ich korony z mosiądzu ulany
choć nadal dworakom mowy brzęczą złotem


damy barw nie tracą pośród nich karowa
bo też wiotką z talii rozkładając ciepło
zaciekawiał siostry one zaś listownie
sprawiły wizytę siląc niespodziankę


radził doktor Wilczur składając stetoskop
- Trzeba mu odmiany w te dni najtrudniejsze





Wink


Post został pochwalony 0 razy
Post Nie 10:44, 09 Lut 2014
 Zobacz profil autora

Napisz nowy temat Odpowiedz do tematu
Forum Jump:
Skocz do:  
Idź do strony 1, 2  Następny
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa).
Obecny czas to Nie 3:31, 19 Maj 2024
  Wyświetl posty z ostatnich:      


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB: © 2001, 2002 phpBB Group
Template created by The Fathom
Based on template of Nick Mahon
Regulamin