Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Poemat. Czeska Suita. |
|
|
Sławomir Różyc - Listy do Ivana Blatny. IX. O pieśni kwietniowej na wysokich fiordach
w dalekich stoczniach odkłada dłuto cieśla
zawsze pokornie zwiera palce na brzegach kołyski
i usta dalekie ma od zbyt pospiesznych słów
nikt nie zna brzegu gdzie zmierzać będzie łódź
nie znają mgieł krawcy choć pierwsi są w domu wesela
nie zna kronikarz zatrzymujący nas na komunijnych zdjęciach
kimże będziesz beztroski młodzieńcze
O maryjne białe kokardy do piersi przypięte
ile współczucia dla ciebie znajdą inni wędrowcy
jak dalece od krzywdy znajdzie się twoja dłoń
kto z tobą zatańczy dziewczynko w śnieżnych rękawiczkach
co tak ukradkiem koronki pierwszej sukni przygładzasz
a ten wianek, czy to jedynie dorastanie, do tej weselnej
nigdy nie dośnionej do końca
niecierpliwicie się
kiedy to dzwonami obwieszczą rejs kapitanowie w portach
i jak zawsze nieświadomi odrzucą cumy rodzice
wołają z nabrzeży jak nie słuchać syren morskich
ciągłe tam stoją coraz mniejsi spleceni za ręce
tacy słabi w zapewnieniu nam szlaków pomyślnych
nic nie jest wybrane dla nas na początku
tym większy jest strach przed żeglugą pośród przyjaciół naszych
jednemu żagiel napina trzepot mewy, aby o poranku
zawsze być dla innych niedosięgłym kształtem na niebie
skrzydłami białymi w tej jedynej księdze
gdzie oni pisać będą
po które przypływem sięgnie ocean litościwie
Jak on nas dobrze zna
a my cisi, a my obaw pełni
czy wieść o imionach naszych rozpisanych na burtach
życzliwie wróci do rodzimych portów
a jeśli na omen zmieniać będą kurs strudzeni rybacy
widząc nas na horyzoncie
jedynie wieczorem niesie się po oceanach pieśń
o spokojnych brzegach
o powrotach
kiedy zgodnie dźwięczą czysto nasze obrączki wrzucane w kryształ
przed snem
o dłoniach
które cie wiernie przygarną szorstką marynarską kurtką
bo z takiej tkaniny skrojone są dni
i tego pośród wiatrów szuka jedynie żagiel samotny
temu na głodne fale rzucają wieńce wdowy wystrzępione
wysoko w niebo na porywistych fiordach
o to jedynie się lękaj mój uśmiechający się niepewnie chłopcze
o to dbaj strapiona dziś stratą oczka w odpustowym pierścionku
moja jasna, zawsze koronkowa dziewczynko
nim na nieznanych brzegach zatrzyma się twoja pusta łódź
10 kwietnia 2011
... wspominając dziś Janusza Zakrzeńskiego i każdego w podobnej potrzebie[b]
[/b]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Czw 10:34, 01 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
Czw 10:31, 01 Wrz 2011 |
|
|
|
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny.
X. pieśń Wiosny na moście Karola w Pradze
z tej ciszy dalekiej ....
O senność głęboka
odetchnie leniwie to formując piersi
obie stawiając ciepłe babki z piasku
a każda
z wolna gubiąc zapach mleczny
budzi się z osobna i rozkwita sutkiem
twardnieje ciekawa tym powiewem rześkim
jaki po nich chlusta z otwartego okna
obie lepiła, siedząc
w nogach łóżka
I jak ją dotknąć
poczuć w wybudzeniach
gdy w kruchym zmaganiu
długą szyję jawi
tam
słońce wczorajsze
w przedpołudnia piegach
na skórce rumianej, skwierczy
nie dochodząc
ale już wstaje
O senności czuła
wadzi o słońce jej świtania skrzydło
sypią się ciężko lotkami po barkach
włosy to jeszcze ?
Czy pióra bocianie ?
na smukłych udach
Najczerniejsza z ciemnych
jeszcze mi przemknie pośladkiem wysokim
tym aromatem
o kobiecych kwaskach
z jej nocnych zwilżeń
i już siąpi woda
nakrętkę z szamponu po łazience gonisz
i gołej stopy rozróżniam plaskanie
bo wczoraj niemądry
O, z prysznica Wodo
ślady na rozstaju
w kartony składałem
przez jej palec mokry
paznokieć różowy
pluskający w wannie
Czując
czym jest życie ?
A życie do nas
Jasne ...
Zadymionym
słowem do gniewu skłaniają
Bezpłodni
A życie
wczoraj składałem w kartonach
księgi pokutne
i szkaplerze krwawe
ten Śpiewnik nocny
co dzwoni o szable
Tę łzę nie otartą
Co mojego ojca
tule troskliwie
do piersi na schodach
i czuje cienie cofają się w ścianach
z westchnieniem ulgi
żegnają się z nami
kiedy nareszcie nikt w plecy nie mierzy
na spust nie składa
pośliniony palec
ze szczytów, bracia
wyglądać z kartonu
z dzwonnicy Kościoła
południowe morza
do snu kołyszą powstańczą dwururkę
obok Kościuszko
zarys reform chłopskich
częstując bananem, kreśli
Piłsudskiemu
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 19:18, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Pon 10:30, 05 Wrz 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
I już mi wolno
zobaczyć Cie w kuchni
Ja ?
dziedzic Wiosny
bo gdzie obowiązek
tam lud mój, biedę
smutnym wzrokiem mierzy
pokarm nam rozłóż
wonią perfum zwodząc
O biodrach jak księga
Ciepła
do pisania
jeszcze młot stuka
jeszcze krzeszą iskry
kosy prostują w sukmanach
w kożuszkach
one bez szczerby
schowane za szafę
bo Tam z wysoka
przez szybki witraży
Tam
w pląsach gołębi
oko Komendanta
jest w piórach podłużne
od Wschodu na Zachód
z hejnałem Mariackim
w godzinę spokojną
Gdy ginąć nie muszę
czy umiem całować ?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 19:10, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Pon 16:26, 05 Wrz 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
rankiem błękitną
w Czerwień popołudnia
Ciebie przy blacie
na desce rzodkiewka
szczypiorek z chrzęstem
z noża do twarożku
a długie ryby
na twoich pośladkach
jak księżyc z siostrą
z tych dołeczków kształtnych
w zmowie to było
przed Słońcem, co ślepi
gdzieś pod majteczkami
z strumienia odbicie
jest skóra jaśniejsza
wiersz zaczarowany
półkule Białe, co z bioder miedzianych
jeśli się poruszysz
w dłoń skoczą jak pstrągi
z drgających pośladków
pełne śmiechu dzieci
jak piłkę plażową
To życie pochwycę
przecież czytałem już z nie jednej księgi
twej piersi kształtem
Kropli ciężar ważę
jak sól się warzy
w kulistościach w pocie
na skórze wilgotnej
piszę Ci :
Ze wszystkich
co by nie krzyczeli :
Bardziej szanuj Siebie
Jedni ci mówią
Że nic nie potrafisz
Nie umiesz pojąć
I płacą za ciebie
Ale do takich
Niepotrzebnych. Biednych
lgną wciąż zamożni
siebie przeglądając
już nóż odkładasz
Już za dłoń Cie wiodę
kolistym cieniem mej Lipy
rodzimej
od pnia
odpada już gawiedź nadgniła
nie lękaj się więcej
wzejdzie Polonezem
biegnijmy po łące
tym świerszczem pijani
w trawie splecionej poprzez słońca łozy
drżącym powietrzem
w wonnych burtach z trawy
o masztach z łopianu
łódką płyniemy
po rzece dobrej
gdzieś szukając chłodu
chwili wytchnienia sunąc pod przęsłami
tam już Snem szkliści
O Ciszo głęboka
jeśli Słońce zajrzy
wysokie przęsła tej ciszy świątynnej
jak modlitwy jeńców u Andrzeja Wajdy
po to się pięły
by szukać błękitu
a tam na moście
i na śpiochów świecie
naród trwa dobry. A dobry ?
To mały
Wszystko, co przetrwa
musi przetrwać małym
choć tęskni za Dużym
w rojach awionetek
Bo jeśli morze jest jedynie stawem ?
To serce, przecież
od brzegu do brzegu
Ogromne buty
czy butów dostatek ?
I słowa proste
dostojne humorem
Już nas widzicie ?
Już wskazują palcem
i my jak dzieci
uśmiechu złaknieni
po dobrej rzece
wolno
Czasu nurtem
z Wami świadomi
drogi nam dalekiej
my po Wełtawie
na tej łódce małej
Słońce się mieni
i napina żagiel
z twojej sukienki pośladki masz krągłe
jak Pomarańcz z nad Hradczan
co błyska strzelbami
jeszcze będzie dobrze
oczu nie zasłaniaj
Bo to żołnierzyki
do nas salutują
3 czerwiec 2011
>
Post został pochwalony 0 razy
|
Pon 19:17, 17 Lut 2014 |
|
|
|
|
Idź do strony Poprzedni 1, 2
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa). Obecny czas to Nie 3:31, 19 Maj 2024
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB: © 2001, 2002 phpBB
Group |