Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. Czeska S. |
|
|
Sławomir Różyc - Listy do Ivana Blatný. I. List do Pani Wiosny
zrobiłem w mych progach ostatnie porządki
przy stole zmytym i przy szafach pustych
wierzchowce wolno puszczone na popas
wiesz, już nie słyszę sukien Pani Wiosny
liche me pamiątki na białej serwecie
i skargi żadnej, choć czas ruszać w drogę
jeszcze ścian dotknąć, klucz przekręcić w zamku
ze mną, co lotne, bo kuferek pusty
ten różowy kamyk z piachów przy kapliczce
tam Syn umyty Chlebem na Wielkanoc
w osty spoglądał, ja tam zawsze stałem
kiedy skroń podpierał palcem utrąconym
bo wczoraj pękł kamyk
rozszedł się na dwoje
w sześćdziesiątym ósmym jeszcze grzał mi dłonie
mąkę ludzie, zapałki, w sklepach wykupili
ja w szkole na przerwie znaczyłem tablicę
prostym rzymskim krzyżem
przy klasy zachwycie
a potem nasza pani przyszła od historii
mnie tylko widziała z takim żywym bólem
że jej kredą rysuje zmierzchłe emblematy
że we mnie wierzy. Że mi ład pokaże
i stałem tam w kącie wciąż twarzą do ściany
słyszałem ich szepty
zawracały wróble
i takim gorzki w zaciśniętych wargach
z twarzyczką dziecka o oczach sędziwych
Pisać Ivanku, i tym smutnieć, o czym
nie słowem pisać, a sercem dotykać
nas zawsze mało, i puste strażnice
choć na dziedzińcach dumnie mierzą oręż
ja składam zięby bezbronne i małe
po mleczach odnajdziesz ich strojne przeloty
nie grzeszyliśmy pustym słowem, Miłość
im włos nam srebrny, tym z przejętą miną
nikt nas nie czeka
a chłopcy
wracamy
aż nas rozwieje z peruczką dmuchawca
żeby choć chwile w dzwonkach fioletowych
kręciło w głowie z Jej halek cieciorką
jaką na łące czupryny nam skrywa
a potem w tupocie kuropatw strwożonych
na krople deszczu, niech w proso zagania
bo gdzie nam schronienie
gdy nie ma świetlicy
sam Syn mi wskazał odłamanym palcem
w jednym przykazaniu dalej niewolnicze
i dusze pańskie. I kobiece jarzmo
To jak nam śpiewać z pieczęcią na ustach ?
Jak dłonią sięgać i przekręcać gwiazdy
Temu śpiewaliśmy plotąc w krąg jaskółki
Aby w deszcz lipcowy trafiać dziobem w miskę ?
Kępa bzu, co krzewi się w mojej dziedzinie
słowa słowiańskie dźwięczne, a nieśpiewne
jak w kroplach naparstki bielą ros lepione
czy czuć potrafię twoje drgnienia czeskie ?
raszkę, co wzleci, i liści dyganie
w zieleni podłużnej z bielą jednocześnie
powiedz Ivanie, jak w rosie. W gałązkach
Kiedy bzem oczy nam białym przysłoni
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:15, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 4 razy
|
Czw 10:04, 04 Sie 2011 |
|
|
|
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný.
Przewodniczdek do : I. List do Pani Wiosny :
Ivan Blatný jest wybitnym czeskim poetą i członkiem grupy artystycznej Skupina 42.
Jest czy był ? Przecież spoczywa od 1990 roku w kwaterze zasłużonych na cmentarzu
w Brnie. Odszedł, a spotykamy się często w jego wierszach, w tej jego delikatnej
i surrealistycznej rzeczywistości
przez te wszystkie lata własnej Odysei poetyckiej, nauczyłem się rozmawiać z poetami.
Każdy poeta po cichu pragnie mieć swoje własne księstwo wyobraźni, tak barwne
jak Ivan. Czasami się udaje przecisnąć ku niemu bez zapożyczeń, często nam
maluczkim przecisnąć między nogami wielkich i dzięki wytrwałości i upartym zmaganiom
z własnym mniemaniem o sobie, jakimi to już jesteśmy poetami, zajmujemy
najczęściej tą rabatkę. Kurną chatę pod lasem. Baronię. O Księstwie lepiej nie mówmy,
tak łatwo skusić licho
poezja jak żadna inna sztuka jest ofiarowaniem siebie w zamian. Nie zdają sobie sprawy
młodzi poeci jak okrutnie czasem trzeba spłacać za każde słowo zachęty, każda pochwalę,
każdy własny i charakterystyczny ryt frazy stylem zwany, owe niewinne kuszenie i nimb
rzekomej wyjątkowości od pierwszego słowa
czasem poeta błądzi aby nie zostać sam z przypisaną jemu i dręczącą wrażliwością.
Ivan błądził wraz z ciekawą nowej historycznej odmiany częścią społeczeństwa.
Został komunistą bo nic tak nie przemawia do poety jak potrzeba społecznej
użyteczności, jak bycie częścią czegoś większego i nieprzemijalnego
dziś, kiedy komunizm europejski stał się jedną z szybko odrzuconych prób przemiany
cywilizacyjnej, i pomni jego dotkliwych błędów i metaforycznych założeń finansowych,
stajemy się z biernych uczestników sędziami, zapominamy jak łatwo było zwieść tak
wielu i czemu nam się ta obca baśń rozwiała
po pierwsze była to dyktatura narzucona w stylu azjatyckim z bizantyjskim przepychem
i fasadą owych wsi potiomkinowskich, gdzie od zaplecza czai się ubóstwo, nieuctwo
i potrzeba zapędzenia do wszystkiego biczem. To nie jest europejska lewicowość,
ale też europejska niechęć do ponoszenia osobistych ofiar. Europejczycy są zbyt
interesowni na komunizm. A z samego komunizmu śmiejemy się chyba przedwcześnie.
Ten realny komunizm z azjatycką twarzą trwa nadal. I są to prężnie rozwijające się
Chiny jakby z przeniesionym i przemyślanym Nep em Lenina do Pekinu czy Szanghaju.
I obserwuje te przemiany z zaciekawieniem, bowiem do tej pory nie pojawił się tam
chiński dziadzia Stalin
nam i Czechom, Słowianom przecież o podobnych historycznych doświadczeniach,
pozostało to gorzkie zawstydzenie nad niezrozumiałym zabłąkaniem w tych procesach
artystów. Nie potrafimy jeszcze powiedzieć głośno o dobrych stronach tego błądzenia
jak powszechna edukacja, a co za tym idzie skok cywilizacyjny zapóźnionych
warstw społecznych, walka z gruźlicą, odbudowa ze zniszczeń wojennych. Uczymy się
oceniać, nas też ocenią może szybciej niż się zdaje, za traktowanie się wzajemne
na zasadach podległości feudalnej w pracy, urzędach , a nawet między sobą
błyszcząc biednemu w oczy szychem. I nie jest tu winien żaden liberalizm. Z prostej
przyczyny, myśmy jego w Polsce nawet nie liznęli. Mamy sobiepańską manufakturę
i moralna prowizorkę
wielu naszych poetów, a nawet noblistów, emigrowało bardzo szybko z tego systemu,
jeśli nie wewnętrznie, to fizycznie jak uczynił to Ivan Blatny. Niestety przy tym stopniu
wrażliwości poeta często podatny jest na zaburzenia psychiczne . Wpada po prostu
w otchłanie wyobraźni, żegluje. Trochę inaczej patrzą na to na zachodzie Europy
i tam otoczyli w Anglii Ivana kliniczną opieką. U nas poeta powinien cierpieć,
nękany być przez niedostatek, przejść czyściec za życia, wreszcie zauważony
łaskawie przez możnego, zasłużyć. Poeta powinien cierpieć, i z tego cierpienia
i doświadczeń pisać głosem duszy najczystszym jak twierdził Dostojewski. Jakie
piękne azjatyckie podejście do kultury zaszczepił nam Fiodor. A we Francji najbardziej
upierdliwy i nieznośny pisarz zostanie wydany. I opisany jak Villon, który okradł
swojego czasu biskupa. Potem się kajał przez całą twórczość. Nie wychowałem się
na twórczości polskich romantyków. Przez co i może teraz tracę w czyiś oczach.
Dla mnie poezja jest zwiewną panią, nie potrzebuje ofiary, ani nie będzie potępiać
doraźnie nieprawych
i ona, moja poezja zatrzymała się kiedyś przy twórczości Ivana, zdumiona. Ivan
w trakcie remisji choroby w krótkich okresach dramatycznie wracał do tworzenia.
Były to naprawdę krótkie okresy, działał wtedy aktywnie w Radiu Wolna Europa
i pisał wiersze
nie jest prawdą, że talent jest dany na zawsze. Talent wymaga nieustannej pracy.
Raz zawieszone poetyckie działanie, przebrzmiewa. Czasem wraca, naśladując
wcześniej własne najbardziej udane strofy. I jest na końcu jak skurcz łydki.
A przecież Ivan powracał świeży, nowy, bogatszy tematycznie. Jakby obracał się
w sobie,w jakimś kosmosie, w jakiś monumentalnych bibliotekach, gdzie anioł
szepczedo ucha
bardzo różnimy się z Ivanem jako poeci, ale jesteśmy bliscy w jakiś przedziwny
sposób, może przez te wieloletnie rozmowy prowadzone z wiersza na wiersz.
Listy do Ivana Blatny są zapisem niektórych z nich, zapisem miejscami bardzo
osobistym
bo widzicie w rozmowach z Ivanem nie można kłamać. Nie można być cwanym.
Czasami może dosłownie zaboleć cześć ceny jaką wziął na siebie za talent.
Kosiarz traw
>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:17, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Czw 16:30, 04 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Poemat. Czeska Suita. |
|
|
Sławomir Różyc - Listy do Ivana Blatný. II. pieśń wirujących w słońcu
kiedy tańczę na palcach
wiatr pyta o nasze imiona
Jeszcze raz chłopcy ! woła
pomiędzy rozwartymi palcami derwisza
przepływają najcichsze ptaki z dzieciństwa
białe
w szelestach
i wolno obracające się wokół siebie
najsmuklejszy z nich klasyczny
Haloperidol antyczny
Hali Hali śpiewa pielęgniarz w ambulatorium
tam w szklanej szafce brodzi
niczym figurki z soli
na długich nogach
wycięty
zaraz w kryształkach nadejdzie
z pióropuszem fal
tryśnie
dawno
i daleko stąd słyszą te harce wędrowcy
zaśniesz
potem ich obraz coraz częściej pojawia się na rzece
tam dryfujemy jak kłody
kolejny obchód
wielu
mówią wielu
nas jeszcze wyrzuci na brzeg
rodzinie
kiedy kobieta zanurza czerpak
ich ogony wysokie
ich ogony zadarte
dumne ich dzioby gruchające do Niej
z szarości
Jesteś jak poranne lustro
Jesteś jak lilia przeciągająca się na rzęsach
twoja jasna szyja jak łodyga z dna
ciągle niesie mnie do powietrza
To ja Ibis
nogi moje czerwoną farbką drapiące szkło
wciąż czują powierzchnię
szepty nurtu
nikt nie rozumie pragnienia
nie poznaje ptaków zamorskich
znachorów snu
O długie gardła na gałęziach przepływające
pazury wbite
głód po podbrzuszu mierzy długości przemarszu
zanim jak wielbłąd chrapliwie wyrzucisz pysk na brzeg
w rozdeptany szlam
w rowki znaczone patykiem przez wydmy
do rzeki
przez ten mokry piasek na brzegach kresek już sypki
to nasze ścieżki
nasze marzenia nawijane na biały turban
nasze wędrówki przez pustynie
spowija nas samun w sterylnych rękach
Słońca podane na spodku
połknij
Oto tańczymy bracia moi
suknie nasze napina dziś światło
jesteśmy jak lampy o zmierzchu
jak długo jeszcze zapatrzeni w oczy poranka
fletem żarzy się w nas bielejący kamień
kęs po kęsie
głębiej spływają krople
dzieciom naszym nagle wyrastają wąsy
Co tam skrywasz kruszący się ojcze
Skało – mówią
Niemy kamieniu na dnie
błogosławiony pniu
nieświadomy dotknięcia na zakręcie rzeki
przez tysiące palców
wizyta po wizycie
Czy twoja dusza już puchowa, Papciu
Przekuta
jak sny dziewczyny grzechoczące muszelkami na rzemyku
Biała
jak wnętrza dłoni ciemnych upinających włosy wysoko
kiedy wiedzie nas bracia po swoich plecach wiatr wokół
jeszcze to pamiętam
jeszcze Ziemię określa miękkość piersi
we włosach gubią się ręce kobiet
jeszcze upinają tam kwiaty dla mnie
wkrótce poruszy uszami najstarszy z wielbłądów
ostatnia ścieżka
ptasie ślady przez wydmy
jeśli nie zmąci rzeki więcej czerpak
O dłoni miękka
bo tam jest potrzeba na dzień następny
małą fałdką zetrze nas woda jedwabnie
zatańczą młodzi za życie
za wody zmętniałej zmarszczkę
naszą, co się w słońcu zdrzemła
tylko mnie pamiętaj
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Śro 12:43, 10 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
Pią 19:55, 05 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
Sławomir Różyc - Listy do Ivana Blatný. III. List o semaforach
wierzysz jeszcze Ivanku w to nasze pisanie
w kawiarniany chrobot ołówkiem po kartce
bardziej mi musował nos za bachantkami
a wiosną na siodło wiatr za włosy wciągał
O żebyś ty widział po przedziałach muzy
jakie mnie w Komunie strugały jędrnością
o palce smukłe z papierosem Żeglarz
O zbrodnio ówczesna, palić bez ustnika
na wargach wilgotnych skrawkiem grzechu
tytoń
namiękł strofami i do rymu
Jajo
tłuczone twardo, na twardo, po blacie
tajemne moce o szyny piszczały
noc połykała za oknem
skorupki
podbiegały w piskach kasztany i wiązy
do szyb przedziału na maleńkich stacjach
czerwień się jawiła połyskując kopią
semaforem zbrojnym wzdłuż świateł nastawni
dalekie gwizdy zaćmą przez zagaje
z błyszczącej piersi ścierały chusteczką
w bieli półcieniami w ekranie przedziału
grudkami tuszu wciąż zdumione oczy
konduktor dyskretnie czasem w szybę stukał
aby przysłonić szczelniej tajemnice
jaką spod księżyca otwierała paproć
w lepkościach bioder na wytartym rypsie
Chrzęścił nam papier i tym szklanym kapslem
na drucianej dźwigni o butelki dzwonił
Spaliśmy wtuleni aby się nie wstydzić
Ach, jak te muzy potrafiły chrapać
>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:21, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Nie 9:25, 07 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Czeska Suita. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny.
IV. O dziecięcym pokoju w pokoju szpitalnym
czy ciebie kiedyś chroniło to widmo
w rojach się pojawia gdzie firana wierzga
w przeciągach
w gardzieli zapisków na skrawkach
świat przez wymiary spowił się w konfetti
a każdy się rusza
nóżką żuczków skrobie
tego nie strącać. Ustać. Chcesz być zdrowy
świat ożywiony w napowietrznej trąbach
rozkołysany w fizyce
w cyferkach
pomiędzy tańczące karteluszki, wyżej
jakie wokół siebie wzajemnie w orbitach
promieniem marcowym rozświetla, i wdziera
Się, tutaj szafranem, a tam był groszkowy
znów ściany dziecięcym obleka motywem
namawia do wizji
pacholęcych pragnień
na szpilkach ostrych motyle rozpostrzeć
gdzie miękkość w bieli, z kropkami w deseniach
czułe brneńskie chusty wierzchem na jarmarkach
miękko podawane, dostatecznie tęskno
bo chciały odlecieć
trzeba je przymierzać i związać skrzydłami
niech w głowy zapuszczą swe nogi motyle
spłaszczone z dzieciństwa barwami wspominał
ten uśmiech chłopki i kreskę przez oko
źrenicę przy brązie pęknięte naczynko
biedne naczynko bez potrzeby bite
niknące w mrugnięciach
widoczne w pisaniu
cienko czerwone jest do piekieł wejście
i jakie długie ten pokój dziecięcy
wyciąga ręce w tych lękach wybudzeń
że tam te główki nad niewieścim czołem
kosmate barwnym nastroszone puchem
aż bezcielesny z swej choroby człowiek
na kapcie patrzy
i jak to daleko
brzeg łóżka w bieli
i ziarnista ciemność
nie wraca do kształtu z osobnych molekuł
są dwa wymiary
Przeszły i Ruchomy
i suchość w gardle tuż po przebudzeniu
w której się cofasz, a nie powinieneś
szukając schronienia w dawnej maleńkości
aby za oknem
za pałacem z blachy
za halerz księżyca skrzydłami się schować
na żoninych głowach trzymają cie supły
choć sięga pokój choć jest w karteluszkach
maczkami wiersza w skrawkach zapisane
w chustce na zgodę – i pokój powtarza
złotego serca Anicka ma dużo
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:23, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Pon 20:44, 08 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny.
Przewodniczek do : IV. O dziecięcym pokoju w pokoju szpitalnym
chyba najtrudniejsza wydaje się pisać o obłędzie Ivana. Ale pisać należy, bo niepiszący
poeta się zatraca w sobie, musi na nowo odzyskiwać język. Składać się ponownie.
Na podobieństwo autoportretu który wcześniej powstał i żyje sobie wśród czytelników
własnym życiem
nie każdy wie, ale poeta kształtuje się raz. Zastyga powoli jak ogrodowa rzeźba mędrca
z księgą bądź Amorka. Nie wspomnę jak wyniszczająca jest na tej poetyckiej
drodze ufność w pozorny poklask czy wręcz szukanie takiego tanim sprawdzonym
chwytem, owe poetycki cyrograf z łatwizną
a przecież Ivan powracał wielokrotnie z niebytu do rzeczywistości, podejmował
twórczość w przerwanym miejscu, aż niemożliwym się zdaje, ale on konstruował
się od początku. Nadal delikatny, ciepły i bogatszy, asymilował pojawiające się z niebytu
wizje. Nie ma innej możliwości, dojrzałemu poecie potrzeba na stworzenie tomiku
od trzech do czterech lat. Jeśli wyjdzie z tego, choćby jeden świetny i pisany
nowym wiersz,
bo i tak z niektórymi bywa , to jednak jest owoc tego wcześniejszego, rzetelnie
przepracowanego okresu. Oczywiście piszemy tu o poezji która czuje, jaka się otwiera
do nas, i my ją czujemy w nas samych. A nie zgrabnie ułożone słowa o tematyce
Ptak czy Pocałunek
Ivan po prostu podczas każdego chwilowego ozdrowienia walczył o każde słowo,
o zanikającą w czasie niebytu drzemiąca w nim poezje. Były tam i przemyślenie
ocierające się o obłęd, myślę o tym z jakim strachem używał swojej wyobraźni,
jak jej się przyglądał nie do końca ufając czy pozostała czysta czy już zdeformowana.
Pozostała mu zapewne wiara znamionująca wielkie artystyczne talenty. Zawierzenie
intuicji, i uwierzcie mi, potrzeba podzielania się ze swoimi czytelnikami, w przekonaniu,
że odnajdą w poecie to, co niewinne i najlepsze
Mozart piszący Requiem był już praktycznie obłąkany. Homer tak precyzyjnie
opisujący szczególny podróży, wydarzenia, widoki i postaci Odysei ślepy. A ileż
tam barw. Beethoven głuchy jak pień
kiedy sięgniemy do niedawnej polskiej poezji współczesnej też znajdujemy kilka
podobnychścieżek twórczych od których zasycha w gardle. Skaczący z wiaduktu
poeta Babiński.Młodziutki Szymanowicz autor cudownego wiersza Zaproście mnie
do stołu, i znakomicie zapowiadający się malarz. Kwiląca przejmującą prośbą
o przetrwanie,świadoma swojego serca na nitce Halina Poświatowska.
Wojaczek świadomie ustawiający śmiertelna dawkę tabletek w kwadraty i romby
co dzień o świcie.Grochowiak zmagający się o brzasku ze zgniatający mózg
na śliwkę alkoholem.
Czy Ktoś z was przeczytał uważnie jego Fryzjera ? Stachura zderzający się
z lokomotywą.Być może podświadomie wybrałem najbardziej niewinnego z nich Ivana.
On nie miał żadnego wpływu na swoja chorobę
moje listy do poety, który dla mnie ciągle tam jest gdzieś dla mnie żywy, nie były
by po prostu uczciwe, gdybym nie próbował choć zrozumieć obłędu Ivana.
Sam pisząc Sarę, oratorium o potrzebie ocalenia Ghetta doznałem Iluminacji.
Jeszcze czasem uciekam ze snu i lament płonących żydowskich dzieci pośród
ciemnych ścian mojego pokoju trwa nieraz długie minuty. Być może to one w prostym
dziecięcym odruchu poprowadziły mnie ostrożnie przez Stefanię ?
Bo przecież ktoś w mym sercu prowadził strofy tak lekko. Ktoś mi do ucha szeptał,
że ciągle jest nadzieja ? Bo po co naprawdę pisze się pieśni ? Żeby usłyszeć
jaki wspaniały jesteś Sławciu ?
Sławciu doskonale wie jaki jest, patrzy codziennie w lustro, co dzień odsuwa
na bok wspomnienia do których się uśmiecha, od tych które chciałby naprawić,
uczynić lepszymi. Ja do was też śle listy. Jak potrafię. Chciałbym abyście moje
pieśni przyjęli jak dzieci, marzące i błękitnookie, niech okrzepną wśród, niech
ktoś pozwoli im dorosnąć, choć dorosłe i tak będą razić swoją naiwnością
bardzo chcę kiedyś ostatni raz stając przed lustrem powiedzieć o nich, że były
szczere do końca. Właśnie takie jak niewinne wiersze Ivana Blatny. A to jest
takie trudne
>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:25, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 4 razy
|
Śro 10:51, 10 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. Czeska S. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny.
V. List o tym jak klon mąkę mielił
w tym lesie wysoko przeczą słońcu klony
i mech ustąpił ścieżkom wydeptanym
wokół leszczyny znaczą szlak jedwabny
z gałęzi przez kruki uznani pisarze
i co ich nagle skrzypieniem z altany
zrywa od stolika gdzie moreli polik
w meszkach przechodzi ze złoceń
w pomarańcz
gdzie zamierzchła władza ogródków działkowych
sprawdzała ogóry z koprem
małosolne
czy między nimi
w słoiczków kunsztownych
farbek nie ubyło czasem spod nakrętki
błękitów dyskretnie, więcej
i pogody
gdy się kwiecień na wierzbach w śpiewie kosa łamał
ktoś zamki oliwił i klucze od furtek
pętelką na klamce wieszał zgubione
a drozd niespodzianie przerósł siebie w maju
niby nieprzytomnie ktoś malował płoty
nie obdrapane sztachetki sąsiada
ale pisarskie. Na wojskową zieleń
Zieleń to zieleń. I jakby nie spojrzeć
Kto je malował. Malował zbyt Grubo
Na słowo pisane czuła była władza
i choć żaglowców nie było w butelkach
dzwoniąc o kieliszek łączyła się w skrusze
ach, ileż projektów
nowel niespisanych
słuchał z przejęciem baczny informator
miedziana tabliczka na drzwiach do mieszkania
przez cały tramwaj witał ludzi pióra
I jak się te kulki z łożysk posypały
A nowa spółdzielnia ? Nie czyta, ponura
Jak wcześniej groził, tak już dziś nie grozi
Celulozą współczesną, zbiorem Apokalips
I wstaje Piśmiennik, a wokoło rżysko
kapelusz słomkowy mu cieniem zasłania
już twarz bezimienną
przez mostek nad śluzą
i kroczy wytrwały, przyzywany, lekko
by z gęstwy leszczyn. Zrozumieć
posłuchać
Za tymi klonami gdzie życie się miele
gdzie ciężarówkami Import miasto orze
kukułek słuchając wyobrażał sobie
że wodę przesiewa Pan Klon gałęziami
I wszystko dobrze
Wszystko jak być miało
gdzie koło młyńskie z błyskiem gaśnie w nurcie
jeśli oczy zamkniesz
wierzeje otworzą. Ile tam mąki !
Śmiechu powszedniego
Dziewczynki ćwierkają
w dłoniach baloniki
Aż strach uwierzyć
a już o tym piszą
Tęcza baloników wisi nad Grudziądzem
Jedynie tubylcy nie chcą sznurków sięgnąć
I czeka Nierób o oczach zawistnych
aż słońce farbki zaczerpnie z słoiczków
jak z pluskiem koła kolejno znikają
Bastardzi przemian ? Nikt się nie przyznaje
To było w Sierpniu. Nikt ich nie pamięta
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:28, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Śro 12:55, 10 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny.
Przewodniczek do : V. List o tym jak klon mąkę mielił
powie ktoś, i co ty zrobiłeś najlepszego ? A ja się przesiadam na karawele złotą,
obiecałem przecież smutne pieśni o psychicznym zagubieniu Ivana, radosnymi,
z innej rzeczywistości przeplatać. Kto ze mną, choćby przez najbliższą Bramę,
a właściwie Bramy Delfina, w upojeniach miłosnych ? Minstrele znają takie
starodawne sztuczki, a Bramy to portale czasoprzestrzenne, tam gdzie rok 2023.
do portu Poezja Polska, jeślim niedoskonały, tam już czekać będą doskonalsi.
Jeżeli trzeba i na magicznym dywanie Sindbada Żeglarza was powiodę. I nie
należy się przejmować, że możni świata zlekceważyli nas w naszej żegludze.
Skoro ich nie obchodzą, czemu nas mają obchodzić ich po morzach kursy ?
lepiej zasiąść do mapy i zobaczy jakie nam pełne tajemnic wody pokonać nam
przyjdzie.Byliście pod Sukiennicami ? Ja niebawem będę. I zapewne przed oczami
mi stanieInsurekcja Kościuszkowska. Ta z maciejówka przy sercu. A to jeszcze,
że gdzieśtak siedem lat po Konstytucji Amerykańskiej . Czy to nie wystarczający
powód pisaćz dumą o nas ówczesnych, wielowiekową polszczyzną przepasanych,
kiedyStany Zjednoczone Ameryki były jeszcze maluszkiem ?
a Sejm Nieustający. Cytadela Warszawska. Radzymin. Powstania Warszawskiego
dzieje, niedokończone przez Kosiarza jeszcze. Getta Warszawskiego w polskiej
poezji godne szacunku i prawdziwego wymiaru miejsce. Skoro nie możemy
liczyć na innych, choć my poeci dorośnijmy, wreszcie
Do żagli !
>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:30, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
Nie 19:23, 14 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny.
VI. pieśń o gobelinach wodnych
jeśli ma się wydarzyć odbiciem jest ledwie
skrawkiem gobelinu na drzemiącej wodzie
im bardziej rozumne z obrazem twej twarzy
tym deszczyk przesieje bardziej przez tatarak
a smutki nocne na miedzianych blachach
srebrny w nich rogalik, a niezapisane
zacznijmy od oczu, na tafli błyszczącej
jak bardzo chcesz widzieć swój nos, uśmiech
usta
a martwy świerszczyk przepływając obok
niesiony wiatrem o miękkie podbrzusze
złożone łapki jak wuja w szpitalu
świerszcz dla innego, to tonące biuro
a mlecz zawistny w swej żółci księgowych
bo jeśli z rumiankiem, źdźbłem trawy złożony
w księdze drewnieje, ty księgę otworzysz
mlecz ci być może światłem lunaparku
iskrami śmiechu na Diabelskim Młynie
pod szklistym lustrem wiruje kurzawa
miliardy istnień rozjątrzonych w mule
nieprzeniknione
czasem błyśnie okoń
szepczesz : To miłość, a to wkrótce matka
żegna cie do końca kusym drgnieniem palca
mgławica losów czy kartotek w biurze
i rower wodny kiedy kręci śrubą
wojną się zdaje rewolucji kręgiem
dnia nie ustalisz w korzeniach ukwiałów
tam wzrok nie sięga, skąd na nas się patrzy
ten
co jest biegły na stronach księżyca
i strony przekłada w szelestach cynk foli
wpierw jaką się kładzie aniołom na twarzy
nim kredą w plecy świecą z bocznej nawy
ze strony srebrzystej do wody przyłożyć
sam przejście otworzy księżycowy nożyk
potem się warstwy rozchylą oczami
Getto warszawskie
cichy jęk Katarów
w popiół sypiące się ręce Pompei
wystarczy chwila
dłoń zbyt długo w wodzie
aby tam zostać i lwy morskie liczyć
czy płeć rozpoznać płetwali nad głową
Czy czarne oczy Anioła za Czasem
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:33, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Śro 19:33, 17 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. Czeska S. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny.
Przewodniczek do : VI. pieśń o gobelinach wodnych
oto kolejne zanurzenie się w świat obłędu. W świat widziany jako jezioro.
Tam nasze myśli uwięzione, a my na brzegu, my nie mogący oderwać
spojrzenia od błyszczącej tafli wody, ciągle słyszący bardziej lub mniej
wyraźniej rozmowy wokół nas. Zdarzenia powoli tracące swoją ciągłość,
a więc i sens
nie umiem powiedzieć do końca o czym wtedy myślał Ivan. Potrafię
opowiedzieć, co odczuwał. Ku jakim wizjom biegły jego skojarzenia.
Stany umysłu pokryte nieznanymi nikomu białymi plamami wypełniam
bliskimi mi skojarzeniami. Mam nadzieję, że taka właśnie rekonstrukcję
wizji Ivan mi wybaczy
jak wspomniałem wcześniej, następne publikacja będzie pogodniejsza,
będzie to jeden z utworów o tematyce czeskiej, który nie zmieścił się
w Czeskiej Suicie. Sama Suita składa się z dwóch poematów i mocno
rozbudowanej Balladzie o Orient Ekspresie. Ciekawa jest ta ballada.
Lekka. Pogodna. Bardzo rozbudowana. I jest to moja droga do pisania
poematów w takiej formie
przez ostatnie dni byłem w Krakowie. Poznałem wspaniałych ludzi
tworzących duży projekt dotyczący zjawiska określanego obecnie
jako Wykluczenie społeczne. Wcześniej zostałem poproszony
o napisanie sztuki teatralnej, mieszczącej się w tej tematyce.
Sztuka powstał o wielce fantazyjnym tytule : Trzcinka, pocieszna
drama w barwach Krajobrazu z miłosiernym Samarytaninem w tle,
Rembrandta Harmenszoon van Rijn, słowem wieczornym emocjom
poddana.
I została przyjęta bardzo ciepło. To naprawdę dobra sztuka
dla wytrawnych aktorów. Wspaniale jest robić coś z myślą o innych
ja zaś pokochałem Kraków od pierwszego wejrzenia,
i to uczucie owocuje w szczególny sposób.Rozmyślając o Krakowie
potrafię pisać sztuki teatralne. Jeszcze się nie ogarnąłem po powrocie,
a już wiem, że w czerwcu napisze następną
>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:34, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
Śro 20:22, 17 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
Sławomir Różyc - Listy do Ivana Blatny.
VII. pieśń o Claybury Hospital
z wyspy wiosennej na skrzydeł manewry
ledwie sześć kroków od drzwi do błękitu
gdzie ptasie piski na rozstajach milkły
i piersią pustą z wysoka z wysoka
powstańcie oczy powieki zetlałe
brunatne płaszcze rozchwiane na strychach
rękawy zgodne w zaciekach poddaszy
w nieobecnościach im dłoniom zadanym
dotykają twarzy i figur na sercu
w sukniach pąsowych w menuetach czarnych
białe zobaczyć w niedomkniętym oknie
czerwca doczekać w strąku niedojrzałym
bujać się na wietrze potem chyba pęknąć
a świt tymczasem
świt po śpiących wróblach
o różanych ponoć palcami trzy po trzy
puchate łebki ugniata
być może
staranie folią w księżyce cynowe
nie budząc ze złudzeń
owija ze spania
a szepty dziwne szeleszczące słowa
znane jedynie plemionom najstarszym
wspartym o kije i słońca tysiączne
trzeba zawrócić gdzie koczują w piasku
on na to za biedny i rozkłada skrzydła
długie dostojne siwo w toni sinej
jak gromnicę w niebo pierwszym piórem trąca
iskrą po iglicy ten Pałac Radziecki
słyszcie rozgwar, ówczesne zachwyty
to zwyczajne, ludzkie, wielu wciąż to słyszy
nie jednego zwiedzie z wstających w szarówkach
roztrącając gwiazdy zgrzebnością cyrkonii
niepewne o świcie jest myśli składanie
choćbyś siedział długo w swej błogo durności
aż łeb poleci
choćbyś spisał ślady
tych w bankach witanych, dzisiaj
czołobitnie
przez ciebie witanych, nisko
gubernialnie
od ich majętności oddzielny stalą
wąskoustą strażą szwajcarskim rejestrem
wręczając kluczyk zapytać się zdarzy
czy tylko ich jaźnie ściśnięte w chusteczce ?
i ponownie w lustrze poznać kształt istoty
jednej z rozumnych wśród galaktyk wielu
jaką z węgla w supeł związano w kijankę
bądź na nieszczęście za dotknięciem Boga
bo człowiek mściwy, bo człowiek zbyt dobry
Musiałeś widzieć w angielskiej klinice
palcami plazmę ścigałeś po ścianach
kleistym o szybę seledynem życia
z swych prapoczątków ameby stukały
O oczach czarnych ogonach plamistych
o czym pisały czeskie tajne służby
im nie ufając odnalazłeś przejście
aby samemu tu wrócić fraktalem ?
i z brzmieniem innym, i o innej składni
u pierwszych ludzi nie tych człekokształtnych
znam twoje kolory, w słowie i w obrazach
w dźwiękach oddane, i milczenie w pauzach
nieraz kijem badałem ich grunt, i znaczenie
na brzegach, spokój, wzdłuż brzegu
pluśnięcia
mam To w dłoni często, ciepłe, i jest dźwiękiem
niknie w bezkresie swoich grubych włosów
długie i pieszczące prawie ośmiornica
po dłoni to idzie, to idzie po ręce
ale nigdy palce nie nikną bezwiednie
choć cofnąć może nie raz o pół wieku
jeszcze mnie tutaj cielesność kobiety
symetrią w lustrze jej odbicia trzyma
tamtym poruszeniem w ślinie
i w spojrzeniach
ciążąca piersią prawie że wywrotna
jej jędrność z wzoru odejmą krwawienia
do której uciekam i bez której zginę
wstrzymany na chwilę w czarnych menuetach
od niej oddarty
Stworzony przez podział
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:37, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 9 razy
|
Pią 21:18, 19 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny.
Przewodniczek do : VII. pieśń o Claybury Hospital
czym objawia się obłęd. Nadmierna wrażliwością dla której znieczuleniem
staje się plastyczna wyobraźnia ?
kiedy nasze zachowanie ulega zmianie skutkiem zdarzeń wyobrażonych,
a nie rzeczywistych, możemy mówić o niepoczytalności. Ivan ucieka w tym
miejscu ze świata, rzeczywistych bolesnych doznań, do świata jaśniejszego,
ale również do świata skrótów, haseł, ulicznych ogłoszeń w wielu językach
prawie prasowe wycinki staja się mimowolnym przewodnikiem po jego świecie.
Skoro ten świat tworzy i odrzuca utrwalone kulturowo prawdy, tworzy świat
od nowa i może natrafić na zjawiska, na które my nie znajdujemy odpowiedzi,
przyjmując za podstawę wiedzę, którą wpajano nam w szkole
bo skąd pochodzi człowiek ? Jak powstał ? Czy jest jedyną rasą rozumną
jaka pojawiła się w Wszechświecie ? Dlaczego jest tak uwarunkowany,
że daje wiarę w istnienie Boga. Wyższej Instancji Rozumnej. Nadrzędnego
Porządku pośród Galaktyk. Nadrzędnej Równowagi między Materia jasną
i Materią Czarną. Dlaczego wielu z nas wydaje się naturalną obecność duszy
i jej wędrówka w zaświaty. Czy czeka nas Przechowalnia Dusz, i czemu to
służy, czy jak twierdza coraz bardziej liczni, zmierzmy do doskonałości
przez Reinkarnację
na takie pytania natrafiłem zaczytując się w poezji Ivana. Było mi trudno.
Z innego pokolenia jesteśmy. I nie chodzi tutaj o pokolenie poetyckie.
Poezja ma tą przewagę, że posługuje się ciągle coraz doskonalszym,
tym samym, jednym językiem monologu wewnętrznego, gdzie czytelnik
tworzy na nowo obrazy i treści powierzone przez poetę. Każdy z nas zna
poczucie ogromu winy i pękniecie sumienia owocujące obłędem domywania
rąk przez Lady Makbet
chodzi o puste miejsca. Białe plamy, gdzie Ivan znikał w niepoczytalności,
a potem pojawiał się przy nawrocie zdrowia i ustanawiał dowody swoich
przekonań. Są dowody, a nie ma przedstawionych wczesnej Tez. Nikną
w zamęcie choroby. Podejmując się rekonstrukcji, musiałem użyć własnych
wyobrażeń. Jak choćby niechęci Ivana do systemu komunistycznego,
przed którym uciekał. Przed którym aktywnie ostrzegał przy każdej
poprawie zdrowia na antenie Radia Wolna Europa. Ale jakże inaczej
wyglądał ucisk reżimu w Polsce i Czechach. U nas wydaje się pełen
przemocy i drastyczny. W Czechach łagodniejszy choć jednostajny.
Czy jednak tak to wyglądało naprawdę ? Pamiętamy powrót do Polski
naszych wspaniałych poetów Milosza, Herberta, Zagajewskiego.
Na oficjalna prośbę prezydenta Havla negatywnie odpowiedział
Ivan Blatny i legendarny poeta i bard Karel Kryl
szukałem symbolu wspólnego, który nam się rano pierwszy pojawiał
przed oczami. Nie kojarzcie tego Kochani z niechęcią do tego obiektu.
Zbyt wielu ludzi tam wniosło zasługi dla polskiej Kultury, Sportu czy Pracy
dla Młodzieży. Najtrudniej nam teraz w sercach ułożyć właściwie proporcje
między ludźmi, intencjami i konsekwencją z czynów wynikającą
ale we wszystkich Demoludach przypominał nam o sobie jakiś Pałac
Radziecki. Jak to u nuworyszów, bo to takie Carskie ...
>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:39, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
Nie 9:33, 28 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Surrealizm. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny.
VIII. pieśń o miłości i żółtych domkach obłędu
owdowiała ciemność już pomilkły głosy
choć dalej skrzypi sam się kręci kierat
trudno uwierzyć tak bez strachu chodzić
dalej dni strącać przez przepaści skraje
stanęli nad łóżkiem - Wróćmy do fioletów
w niedowierzaniu jednoczą się z dzieckiem
to dobrzy lekarze, sączy się z nich słodycz
z jaką ujmujemy godności najmłodszym
zbywając szczebiotem zbyt trudne pytania
to byt formalin, białym wiankiem wokół
byt rezydentów gorliwych w budowie
aż dzień podobny stanie się strzykawce
jak policjant pieszego na czerwonym świetle
I kto tam zięby karmił ? Dereń skrętnolistny
w szemrzących listkach w fioletu siateczkach
Jesteś przekonany ? A widział pan dereń ?
bo drzewo wierzy korzeniami w ziemi
nie ma wyboru, bo ojczyzny nie ma
a musi wierzyć, ścieląc liście temu
co spod kamieni za korzenie chwyta
trwa ziemia tłusta, po tej, tamtej stronie
mgłami pasiona na kości bydlęcej
o jej wędrowcach przesiewając śrutę
dłubią w wosku z formalin służby uczelniane
czy było o czym, patrzy to zwierzęco
bo kłamią o tej Pannie, co się nie uśmiecha
i w barwach sztandaru swe dzieci otwiera
zamiast słowa Moje, krzyczy Rewolucja
w obłędzie Jano w bagiennych oparach
brodę w wodorostach ma sino zieloną
w załomach płaszcza cicho podzwaniają
wzorem dorosłych szydzące języki
bo kitel biały treścią pogranicza
tabletki wrzuca w rozwrzeszczane gardła
sądem się staje Schizofrenia. Kalia
i w czasie przeszłym : Co mieliśmy począć ?
gdyby sumieniu biały zastrzyk zadać
o jak różowo musował by Paryż
w berecie jemu po Moskwie się włóczyć
a tam każdy uśmiech tak, w czapkę wyłapać ...
na ziemiach obłędu, zdrada jest czerwona
o maści biblijnej, boś unikał zboru
zasłonka powiewa tam w brneńskich okienkach
każdy domek złoty, każdy opuszczony
i tam gdzie spadasz, gdzie już nic nie wiąże
że nie trzeba milczeć, przeszyć skrzydłem ciemność
myśl o Jakiejś uroczej, miękkiej, tam rozsądek
ostatnim ziarnkiem prawdy myśleć nie pozwala
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:42, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Nie 13:46, 28 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný. Czeska Suita. |
|
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatny.
Przewodniczek do : VIII. pieśń o miłości i żółtych domkach obłędu
powoli zbliżamy się do kresu mojego poematu, a właściwie bardzo
osobistej rozmowy z Ivanem Blatny
wiem jak szczególny jest charakter tego poematu. Ale nie każdy zostaje
minstrelem, nie każdy trwa przez większość życia na uboczu poezji, wciąż
doskonaląc się i nabywając doświadczenia, pytając siebie czy warto innym
zawracać głowę swoimi pieśniami ? Kiedy już opisano świat, a nieomal
jego podszewka stała się awangarda, kiedy każdego nieomal listka na drzewie
imało się pióro geniuszy ?
przez te wszystkie lata prowadzili mnie przez sekrety poezji dawni,
wielcy poeci. Oni wymagali ode mnie, aby myśli i słowa były moje własne,
nie powołujące się na interes chwili. Korzystające z doświadczeń
kompozycyjnych wszelkich awangard. Aby były dosłowne, piękne
i trafiające do doświadczeń każdego. Ale najważniejsze : aby było
potrzebne
dobrze wiem, co znaczy samotność. Wszak w chorobie dzieciństwa
poezja była mi jedynym oknem na świat. Tymi pięknymi żaglowcami,
które lubicie. Śpiewającymi w zawiłych trelach ptakami o barwnym
upierzeniu. Dlatego ujawniam wam ogrom samotności Ivana, poety
niezłomnego, którego nawet obłęd nie zepchnął ze ścieżki poezji
czymże jest samotność dla wrażliwego człowiek ? Czym jest codzienne
skamlenie o dotyk ? Bez miłości kobieta jest poturbowana jak Nike
z Samotraki. Bez miłości mężczyzna jest Jak Dionizos Odpoczywający,
bezradny i pozbawiony kończyn
spotkałem kiedyś najprawdziwszego z prawdziwych poetów. Był cichym
i mądrym człowiekiem. Nie przejmował się jak artystycznie przyjęte będą
jego strofy. Bo miał je ofiarować innym. Już to, że zauważył moja niełatwą
przecież poezję
dotknął mojej piersi palcem wskazującym i powiedział tak zwyczajnie
w przelocie : Ty kochasz ludzi. Nie bój się im tego powiedzieć
dzisiaj sam jestem starym minstrelem. Nie zwiedzie mnie już poklask
czy obiecane gdzieś tam miejsce. Dziś rozmawiam z Ivanem, ale w tej
rozmowie odwracam do was twarz, żeby wam rzec : Kocham Was.
I nauczyłem jak się nie bać, żeby wam to powiedzieć
zajęło to mi długie, ostatnie dziewiętnaście. Nauczyłem się tego
od dobrego człowieka. Poety ks. Jana Twardowskiego
nie zapominajcie zajrzeć czasem do jego wierszy. On nigdy o was
nie zapominał. Po to stanął do służby jako poeta
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:45, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
Pon 16:51, 29 Sie 2011 |
|
|
Policja Biblioteczna
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 183 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
|
Sławomir Różyc. Listy do Ivana Blatný.Czeska Suita. |
|
|
Jana Kellnerova
dzisiaj sam jestem starym minstrelem. Nie zwiedzie mnie już poklask
czy obiecane gdzieś tam miejsce. Dziś rozmawiam z Ivanem, ale w tej
rozmowie odwracam do was twarz, żeby wam rzec : Kocham Was.
I nauczyłem jak się nie bać, żeby wam to powiedzieć.............................
tohle je to nejkrásnější....pojdme se to naučit všichni -nebojme se říkat
druhým že je máme rádi...svět se stane štastnějším.........
děkuji Slávečku¨♥ ¨♥ ¨♥
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Policja Biblioteczna dnia Pon 18:58, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
|
Śro 16:42, 31 Sie 2011 |
|
|
|
|
Idź do strony 1, 2 Następny
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa). Obecny czas to Nie 4:35, 19 Maj 2024
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB: © 2001, 2002 phpBB
Group |